- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Soilwork
Wykonawca: | Dirk Verbeuren - Soilwork (instrumenty perkusyjne) |
strona: 5 z 5
Dirk Verbeuren, Bielsko-Biała 27.09.2012, fot. Verghityax
Zaskoczyła mnie obecność Devina w tym projekcie. W wywiadach wielokrotnie podkreślał, jak bardzo zmęczony jest brutalną muzyką...
Devin jest naprawdę świetnym gościem i jestem przekonany, że w głębi serca nadal kocha brutalną muzykę. On po prostu bardzo dużo pracuje i często bywa przemęczony. Poza tym udział w Bent Sea to było tylko kilka godzin w jego życiu, więc nawet nie zdążył tego odczuć (śmiech).
Skąd właściwie wzięła się nazwa Bent Sea?
Od utworu "Gods Of The Bent Sea" autorstwa brytyjskiego duetu znanego jako Endura. Grali muzykę eksperymentalną i w latach 90 wypuścili parę albumów, które bardzo mi się spodobały. To był specyficzny, undergroundowy projekt - mocno inspirowali się twórczością Lovecrafta. Chciałem nazwy, która brzmiałaby inaczej, niż u większości grindcore'owych formacji. Żadnych Crushing Skulls ani nic w tym stylu. I wtedy przypomniałem sobie o tym utworze i pomyślałem: "To jest to".
Wspomniałeś o Lovecrafcie. Jesteś jego fanem?
O tak, uwielbiam Lovecrafta. Przeczytałem wszystkie jego książki i opowiadania. Co prawda, to było kawał czasu temu, ale pamiętam, że któregoś roku spędziłem tak całe lato. Przez bite dwa miesiące ślęczałem nad Lovecraftem, zajadając się chipsami, popijając Colę i słuchając muzyki Endury (śmiech).
Od tamtego lata sporo się zmieniło. Obrałeś karierę zawodowego muzyka, pracujesz przy wielu projektach. Ile czasu dziennie poświęcasz na ćwiczenie gry na perkusji, która stanowi twoje źródło utrzymania?
Niestety, nie tyle, ile bym chciał. Aspekt biznesowy to nieodłączna część bycia muzykiem. Nierzadko więcej godzin spędzam na siedzeniu przed komputerem, planując trasę, załatwiając sprzęt czy rezerwując noclegi. Te wszystkie drobne szczególiki pożerają niesamowite ilości czasu. Ćwiczę, gdy tylko mogę. Pół godziny tu, pół godziny tam. Najczęściej jednak moje ćwiczenia to granie koncertów i nagrywanie albumów.
Chcę zapytać cię o jeszcze jeden zespół, z którym byłeś związany, mianowicie Aborted. Nagrałeś z nim jeden album studyjny i dwie EP-ki, ale chyba nigdy nie zostałeś oficjalnym członkiem kapeli?
Sven wpisał mnie jako członka zespołu na ostatniej EP-ce, "Coronary Reconstruction", ponieważ nie mieli wtedy innego bębniarza, ale ze względu na moje zobowiązania wobec Soilwork nie mogłem koncertować z kolejną ekipą, która tyle czasu spędza w trasie. Na szczęście potem udało mu się znaleźć perkusistę, który podjął się tej roboty. W każdym razie jesteśmy ze Svenem dobrymi przyjaciółmi. Podobnie jak ja, on też jest Belgiem i znamy się kupę lat, gdzieś od 2002 roku, kiedy to nagrywaliśmy materiał na "Goremageddon: The Saw And The Carnage Done". Jeździliśmy razem z Belgii do studia w Danii, gdzie powstawał ten album. Sven zawsze może liczyć na moją pomoc w razie potrzeby - tak, jak ja mogłem liczyć na niego przy pracach nad Bent Sea.
Rozpoczęliśmy wywiad pytaniem o twoje początki oraz pierwszy zestaw perkusyjny. Zakończmy go tematem sprzętu, jakiego używasz obecnie. Masz jakąś ulubioną markę?
Oczywiście. Bębny firmy Tama, kocham ich brzmienie. Mam także pałeczki perkusyjne Tama sygnowane moim nazwiskiem. Gram na ich sprzęcie od 1995 roku. Ponadto używam talerzy Meinl, ponieważ są świetnej jakości. Współpracujemy już od dziesięciu lat. Zarówno Tama, jak i Meinl bardzo mnie wspierają, czy to w studio, czy w trasie. Zestaw uzupełniają naciągi Evans i specjalne buty do grania firmy dB. Tak prezentuje się mój sprzęt obecnie.
Ok, dzięki wielkie za wywiad i poświęcony czas.
Dzięki.
Dziwne, że w temacie gridcore ani słowa o genialnym "Inventory of Fixtures" SCD.
Ostatnio grali w PL na Ursynaliach w 2013, słaby gig. Najnowszy materiał The Living Infinite bez ładu i składu.