- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Sodom
Wykonawcy: | Bernd "Bernemann" Kost - Sodom (gitara), Markus "Makka" Freiwald - Sodom (instrumenty perkusyjne), Tom "Angelripper" Such - Sodom (wokal, gitara basowa) |
strona: 3 z 7
Sodom, Clisson 18.06.2011, fot. Verghityax
M.: Co prawda wychowałem się na thrash metalu, na kapelach takich jak Sodom, Kreator, Destruction... ale nie da się słuchać tylko tego przez całe życie. Bardzo lubię klimaty pokroju Dream Theater, dla perkusisty to bardzo inspirujące.
Gdybyś miał wybrać trzech ulubionych perkusistów...?
M.: Steve Gadd, Mike Portnoy i Dave Lombardo.
B.: Jeśli chodzi o mnie, to dorastałem w latach siedemdziesiątych, kiedy królował glam rock. Słuchało się wtedy takich kapel, jak Slade... Potem odkryłem heavy metal - Tank, Judas Priest, Vicious Rumors, wczesny Queensryche... To totalnie inny klimat niż Sodom, ale nadal słucham tych kapel i mam do nich sentyment. W końcu na nich się wychowałem. Oczywiście uwielbiam thrash, na przykład Slayer to mistrzowie! Nie przepadam natomiast za tymi nowymi zespołami. Nie żebym coś do nich miał albo krytykował. Po prostu jestem strasznie staroświecki. Spójrz na przykład na grupy pokroju Trivium. Brzmią nowocześnie, ale słychać wpływy starszych kapel. Sami zresztą przyznają się do tego, skąd czerpią inspiracje.
Najgorsze i najlepsze momenty w trasie to...?
B.: Najgorzej wspominam koncert w 2002 roku właśnie w Katowicach w "Mega Clubie" (w poprzedniej siedzibie klubu - przyp. red.). To był najbrzydszy klub, jaki widziałem w całej Europie. Mały i zatłoczony backstage, ledwo dwa pokoje dla wszystkich kapel... Oczywiście fani spisali się świetnie, sam koncert był bardzo fajny, ale klub... Teraz, jak usłyszałem, że znowu gramy w "Mega Clubie", to od razu trafiłem do szpitala! (śmiech) Nie, nie, oczywiście żartuję! (śmiech)
M.: A ja nie pamiętam, żeby w trasie przydarzyło mi się coś szczególnie nieciekawego. Lubię jeździć na koncerty. Dla mnie zawsze jest fajnie. Jedyne, co może trochę denerwować, to te długie godziny przed koncertem, kiedy czekasz... i czekasz...
B.: Zapomniałem powiedzieć o najfajniejszych momentach w trasie! W tym roku graliśmy na rejsie "70 000 Tons Of Metal". To było super. Na początku trochę się obawialiśmy, że na taką imprezę wybiorą się tylko ci zmanierowani fani, którzy nie mają co robić z pieniędzmi, ale okazało się, że byli też prawdziwi maniacy, którzy odkładali kasę miesiącami, żeby popłynąć w ten rejs. Spędziliśmy z nimi naprawdę świetne chwile oglądając fajne koncerty przy zimnym piwie. No i cóż... żona by mnie zabiła, gdybym nie powiedział, że najlepsze momenty w trasie to te, kiedy mogłem się z nią zobaczyć. Zaraz... najlepsze czy najgorsze? (śmiech) Nie, nie, oczywiście że najlepsze! (śmiech)
Dobrze, to teraz zdradźcie mi, czym zajmujecie się w czasie wolnym. Macie jakieś inne hobby niż muzyka?
M.: Na pierwszym miejscu jest rodzina. Ja mam dwójkę dzieci, Bernie też. Trzeba spędzać z nimi czas, kiedy tylko jest okazja.
B.: Kiedy grasz w takiej kapeli, jak Sodom, zostaje mało czasu na życie prywatne. Ja na przykład uwielbiam jeździć na motocyklu. Mam Harleya, ale chyba będę musiał go sprzedać, bo nie mam w ogóle czasu na nim jeździć. Interesuję się naprawdę wieloma rzeczami, lubię futbol, lubię czytać książki, mam akwarium... Ale nie ma na to wszystko czasu, bo już i tak godzę granie w Sodom z normalną pracą. I do tego jeszcze mam rodzinę. Nie da się tego tak zorganizować, żeby robić wszystko to, co się lubi. Dobrze, że udaje mi się chociaż znaleźć odpowiednie proporcje pomiędzy pracą, muzyką a rodziną.
a nowy album świetny
dziwne, myslalem ze na tym poziomie profesjonalizmu zyje sie tylko z muzyki