- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Sodom
Wykonawcy: | Bernd "Bernemann" Kost - Sodom (gitara), Markus "Makka" Freiwald - Sodom (instrumenty perkusyjne), Tom "Angelripper" Such - Sodom (wokal, gitara basowa) |
strona: 2 z 7
Sodom, Clisson 18.06.2011, fot. Verghityax
A dlaczego odszedł Bobby Schottkowski? Znacie przyczynę?
B.: Jasne, że znamy, ale niestety nie mogę ci powiedzieć (śmiech). Ale powiem za to, jak to się stało, że zwerbowaliśmy do kapeli Markusa. Kiedy Bobby odszedł, ja i Tom zdecydowaliśmy, że trochę zaczekamy i nie będziemy szukać zastępstwa, bo a nuż jeszcze mu się odwidzi i wróci... Po kilku dniach stało się jasne, że to już nie nastąpi. Tymczasem mieliśmy do zagrania mnóstwo koncertów, na styczeń była zaplanowana cała europejska trasa... trzeba było kogoś znaleźć. Wtedy od razu wpadłem na pomysł, żeby zadzwonić do Markusa. Był tylko pewien problem... Nie widzieliśmy się już od jakiegoś czasu i... nie miałem jego numeru telefonu. Pamiętam, że tego popołudnia, kiedy dzwoniłem po ludziach, żeby zdobyć numer, zadzwonił do mnie Tom i spytał: "Ej, Bernie, masz może numer do Markusa?" (śmiech). Sama widzisz, że to był oczywisty wybór. Cieszę się, że znaleźliśmy nie tylko zastępstwo za perkusją, ale i świetnego człowieka w składzie. Słyszałem już opinie fanów, że Markus pasuje do Sodom znacznie lepiej niż Bobby. Wiesz, jako zespół spędzamy ze sobą dużo czasu i to, że jesteśmy świetnymi kumplami bardzo ułatwia sprawę. A Markus jest nie tylko wspaniałym perkusistą, ale i dobrym przyjacielem. Kropka! (śmiech)
M.: Ojej, dziękuję... (śmiech)
To teraz spytam was o początki waszej przygody z muzyką. Kiedy zaczęliście grać, kiedy zaczęliście robić to na poważnie...?
M.: Ja od początku wiedziałem, że chcę być muzykiem. Co prawda zacząłem od grania na gitarze i nawet byłem lepszy od ciebie (wskazuje na Bernemanna - przyp. red.)! (śmiech)
B.: Taa... a ja byłem perkusistą i to też lepszym od ciebie (śmiech).
M.: Chcieliśmy z kumplami założyć kapelę i brakowało nam perkusisty. Nikt nie chciał się za to wziąć, więc ja się zgłosiłem. Od początku brałem lekcje gry. Pierwszą płytę nagrałem po roku nauki, z kapelą Despair. A ty Bernie?
B.: Ja też chciałem być muzykiem odkąd pamiętam. Miałem dziewięć lat, kiedy kupiłem swój pierwszy winyl i od tamtej pory marzyłem, żeby grać w zespole. Marzenie się spełniło i cieszę się, że mogę robić to, co lubię i koncertować na całym świecie. Jeśli patrzysz na nasze koncerty, to jestem pewien, że widać jak bardzo się w to angażujemy i jakiej radochy nam to dostarcza. To chyba dlatego Sodom odniósł taki sukces. Fani doceniają, że wkładamy w to serce i że to, co dzieje się na scenie jest autentyczne. Inna sprawa to to, że we trzech jest nam znacznie łatwiej pozostać zgranym zespołem. Muzycznie i personalnie.
Czy to, co gracie w Sodom w pełni odzwierciedla wasze upodobania muzyczne? Czy może macie czasem ochotę zrobić coś w totalnie innym klimacie?
M.: Oczywiście, że to nie jest tak, że Sodom to jedyna słuszna droga. Jeśli nie jesteś otwarty na inne gatunki, nie możesz być dobrym muzykiem.
B.: Na przykład Tom lubi Lady Gagę... (śmiech) Naprawdę, to nie jest żart! (śmiech)
a nowy album świetny
dziwne, myslalem ze na tym poziomie profesjonalizmu zyje sie tylko z muzyki