- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Frontside
Wykonawca: | Mariusz "Demon" Dzwonek - Frontside (gitara) |
strona: 5 z 6
Frontside, Wrocław 19.11.2010, fot. Krzysztof Zatycki
Zrobiłem sobie taki historyczny przegląd. Uczestniczyłem w "Mystic Fest 2002" zdaje się, gdzie rzucono was na pożarcie przed takimi ekipami, jak Myrkskog czy Nile. Fakt, była to okazja do zaprezentowania się szerszej publice, ale reakcja większości była raczej ambiwalentna. W starciu z radykalnymi metalami spotkaliście się ze zdecydowanym oporem. No bo gdzie core, a gdzie dajmy na to ekipa Karla Sandersa? Jak wspominasz tamtą sztukę?
Trafiliśmy tam przypadkowo... Właściwie jako koło ratunkowe w pewnym sensie. Kapele, które miały wtedy zagrać, zostały przetrzymane na przejściu granicznym i Michał Wardzała wpadł na pomysł, że jakoś tę lukę trzeba zapełnić. Odebrałem od niego telefon jakieś dwie godziny przed naszym występem. Mobilizacja była natychmiastowa, mimo tego, że byliśmy częściowo po melanżach dnia poprzedniego (śmiech). Resztę historii znamy... Część przypomniałeś. Faktycznie przez wielu byliśmy tam postrzegani jako persona non grata. Nie baliśmy się ryzyka, nie baliśmy się, że będziemy zdani na ostracyzm. Okazja zagrania na deskach "Spodka" nie trafia się co dzień. Taka propozycja od hegemona wydawniczego, takiego jak Mystic, też nie (śmiech). Czas pokazał, że mimo tak oschłego i wrogiego właściwie przyjęcia wyszliśmy z tego obronną ręką. My nigdy nie dorabialiśmy niepotrzebnej ideologii do grania. Byliśmy zwolennikami i nadal jesteśmy konsolidacji sceny, mariażu gatunków, a nie ksenofobii czy krótkowzroczności ortodoksyjnych fanów. Zachód był już wtedy pełen dużych festiwali z muzą metalowa i hardcore'ową. Dla nas to była naturalna kolej rzeczy.
Obecnie w pewnych kręgach modne stało się szykanowanie Frontside. Niektórzy mają wam za złe, że na waszych koncertach więcej nastolatków niż tzw. "poważnych słuchaczy", że podawanie graby poza sceną i pozowanie do zdjęć z fanami to taki zabieg marketingowy, bo nikt "prawdziwy" łapy by wam nie podał, że melodyjne fragmenty waszych utworów to niepotrzebne zmiękczanie i próba dotarcie do mniej "true" fanów. Jak odpowiesz na te zarzuty? Może lepiej byłoby wzorem Glena Bentona pierdolić wszytko i wszystkich, wystawiając środkowy palec w stronę obiektywu?
A następnie wzorem tego samego Glena "True" Bentona dokooptować do składu - przecież słynącego z satanizmu i takiej też postawy lidera - gitarzysty o konotacjach chrześcijańskich, Ralph Santolla. Oczywiście dla mnie to nie ma znaczenia. Muzyka jest muzyką, ale takie deklaracje i późniejsze ruchy potrafią wprawić w osłupienie (śmiech). My nie deklarujemy, że jesteśmy "true", nie pozbawiamy się melodii tylko dlatego, że dla kogoś jest niestosowna. Tak, spotkałem się z takimi opiniami... Pojawianie się na koncertach nowych fanów jest dowodem, że to wszystko ma sens, że zespół przetrwał próbę czasu, że tworzy muzykę nieprzypisaną do określonej grupy docelowej. Jeśli pytasz o "prawdziwków", to my już przeżyliśmy nie jednego, nie dwóch. Gdy wymykasz się pewnym ramom, twoja muzyka czy postawa odstaje od ogólnych standardów - a umówmy się, że Frontside nie jest standardem na scenie metalowej - to wszystko, co zrobisz może być wzięte na świecznik. Nie mamy gwiazdorki wpisanej w dowodzie i nie uważamy, że czymś zdrożnym jest podać komuś dłoń czy zrobić z kimś fotkę. Nie czuję się z tego powodu jakoś przesadnie zajebiście czy wyjątkowo - choć to oczywiście miłe. Lubimy porozmawiać z ludźmi przed koncertem czy po. Dla nas to miły czas, świetnie spędzony. Sorry, nie jesteśmy typami ważniaków, którzy zamykają się przed światem w garderobie. Nie jesteśmy wyjątkowi. Tego wieczoru akurat jesteśmy na scenie - i tyle. Melodia jest podstawą, bez niej nie byłoby muzyki. Czy to się komuś podoba, czy nie. Absurdem jest twierdzenie, że chcemy trafić do bardziej otwartych fanów. Jeśli ktoś słucha Frontside, to już w pewnym sensie jest właśnie taką otwartą osoba - na tej naszej scenie. Osobą pełną odwagi - co trzeba zaznaczyć w świetle tej mody na szykanowanie Frontside. Frontside się słucha... ale w towarzystwie nie wypada się do tego przyznać (śmiech). Czy w takiej sytuacji nie był kiedyś Behemoth (śmiech)?
No i coś długo trzeba było czekać na publikację tego wywiadu...