- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Fear Factory
Wykonawca: | Dino Cazares - Fear Factory (gitara) |
strona: 2 z 6
Fear Factory, Jaworzno 3.06.2012, fot. Verghityax
Skoro mowa o członkach zespołu... Dlaczego nastąpiła zmiana za perkusją?
Każdy, kto zna Gene'a Hoglana, wie, że to cholernie zajęty facet. Mieliśmy wyjątkowe szczęście, że był u nas aż rok. Teraz gra w Dethklok, nagrywa z Testamentem, udziela się w tribute projekcie Death... Ma naprawdę sporo roboty.
Odszedł też Byron Stroud (basista - przyp. red.).
No tak, odszedł. Ale zauważ, że ci goście to zawodowi muzycy - podpisujesz z nimi kontrakt i grają u ciebie tylko przez czas jego obowiązywania. Kontrakt się kończy i idą tam, gdzie chcą. Byron odszedł do 3 Inches Of Blood. Pochodzą z Vancouver, tak samo jak on. Jest ponadto menedżerem zespołu. To dla niego lepszy układ.
Jak znaleźliście zastępstwo za Gene i Byrona?
Najpierw pojawił się Matt DeVries, były gitarzysta kapeli Chimaira. Grał też kiedyś na basie w Six Feet Under. Pewnego dnia dostałem od niego smsa z pytaniem, czy mam czyjś tam numer telefonu. Wtedy mnie olśniło - basista! Odpisałem mu "Ej, a nie chciałbyś dołączyć do Fear Factory?", no i Matt się zgodził. A co do perkusisty... Przesłuchiwaliśmy bardzo wielu gości. Nie każdy może sobie ot tak zagrać naszą muzę. Jest mechaniczna, piekielnie trudna, wymaga ciągłej pracy z metronomem, nawet na koncertach. Znalezienie właściwego człowieka zajęło nam trochę czasu. Mike Heller najlepiej wypadł na przesłuchaniach i dlatego dostał tę robotę.
Dino, a jak teraz dogadujesz się z Burtonem (C. Bellem, wokalistą - przyp. red.)?
Nienawidzimy się (śmiech).
Przypomnisz, jak się poznaliście? Zdaje się, że to ciekawa historia...
To było daaawno temu... Mieliśmy wtedy po dziewiętnaście czy dwadzieścia lat, obaj mieszkaliśmy w Hollywood. Nie cierpieliśmy wówczas na nadmiar gotówki, a pewien gość wynajmował pokoje muzykom za naprawdę śmieszne pieniądze. Sto pięćdziesiąt dolarów za miesiąc, jak za darmo. No więc wprowadziłem się i pewnego dnia, idąc do łazienki usłyszałem, jak ktoś śpiewa pod prysznicem... Zacząłem słuchać i myślę sobie: "Ciekawe, co to za koleś". Tak właśnie poznałem Burtona. To znaczy, nie pod prysznicem, tylko... (śmiech) no wiecie, o co chodzi. Potem założyliśmy zespół o nazwie Ulceration. Graliśmy taki wczesny industrial spod znaku Godflesh, Pitchshifter. Później było już Fear Factory.
A jak to się stało, że trzy lata temu pogodziliście się?
Zacznijmy od tego, że przez ten czas, kiedy nie było mnie w Fear Factory, wydarzyło się dużo dramatów... Perkusista Raymond Herrera miał romans z żoną Christiana (Wolbersa - przyp. red.), która przy okazji była menedżerką zespołu. Wyobrażacie sobie, ile z tego wynikło syfu? Burton się wkurzył i chciał ją zwolnić. Ponadto oznajmił, że chce, bym wrócił do kapeli. Miał już dosyć tej atmosfery, nie był zadowolony z płyty "Transgression", muzycy koncentrowali się na osobistych dramatach, zamiast na pisaniu dobrej muzyki. Kompletnie się nie dogadywali i Burton powiedział im "Walcie się, zamierzam sprowadzić Dino z powrotem do Fear Factory i pozbyć się tej baby" (żony Christiana - przyp. red.). Nie doszli do porozumienia i ich drogi się rozeszły.
Jak skończyła się sądowa batalia o prawa do nazwy?
Jesteśmy tu jako Fear Factory. To mówi samo za siebie. Już po wszystkim.