- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Atheist, Till The Dirt
Wykonawca: | Kelly Shaefer - Atheist, Till The Dirt (wokal) |
strona: 5 z 8
Atheist (od lewej do prawej: Roger Patterson, Rand Burkey, Steve Flynn i Kelly Shaefer), materiały prasowe
W 1987 roku przemianowaliście się na Atheist i wypuściliście demówkę "Hell Hath No Mercy". Czemu zabrakło na niej Randa Burkeya?
Randa zabrakło z powodu Randa (śmiech). Był trudny w obejściu i wielokrotnie wdawaliśmy się w sprzeczki. Nie przypominam sobie, o co poszło tym razem. Dość powiedzieć, że nasze osobowości były skrajnie różne. Choć nigdy nie zakwestionowałbym jego zręczności i talentu, jego kultura osobista pozostawiała wiele do życzenia. Pomieszkiwał wówczas w domu mojej matki i zachowywał się jak rozwydrzony gnojek. Nie miał szacunku dla nikogo. Ostatecznie udało nam się zażegnać spory i wrócił do kapeli.
W 1988 roku światło dzienne ujrzała demówka, zatytułowana "Beyond". Dzięki niej narobiliście wokół siebie trochę szumu.
Owszem, dostrzegły nas grubsze ryby przemysłu muzycznego, w tym Monte Conner, Borivoj Krgin i Dave Constable, ale to jeszcze nie był techniczny death metal, z którego zasłynęliśmy. Co prawda Steve Flynn stosował już bardziej skomplikowane zagrywki perkusyjne, jednak jako zespół osiągnęliśmy ten poziom dopiero na takich kompozycjach, jak "I Deny" i "Piece of Time".
"Piece of Time", pierwszy longplay studyjny Atheist, zarejestrowaliście pod okiem Scotta Burnsa. Coś z tej sesji zapadło ci w pamięć?
No pewnie. To było spełnienie marzeń. Zameldowaliśmy się w hotelu w Tampie. Wszystko mieliśmy przećwiczone do perfekcji, ale i tak panowało nerwowe podniecenie. Nagrywaliśmy swój pierwszy pełnoprawny album! Instrumenty i wzmacniacze, na których pracowaliśmy, nie były najwyższej jakości, ale za to dysponowaliśmy porządnym studiem i czujnym uchem Scotta Burnsa. Usłyszeć, jak twoje dzieło ożywa, to niesamowite doświadczenie. Parę lat temu Season of Mist wypuściła wznowienie "Piece of Time" wzbogacone o płytę DVD z archiwalnymi materiałami z "Morrisound Recording".
Atheist (od lewej do prawej: Kelly Shaefer, Rand Burkey, Steve Flynn i Roger Patterson), materiały prasowe
Ile dni zajęło wam ukończenie albumu?
Równe siedem, wliczając w to miksy. Jestem Scottowi niezmiernie wdzięczny za to, że kosztem swego wolnego czasu dopieścił brzmienie naszej płyty. Inaczej nie dotrzymalibyśmy terminu.
Wcześniej wspomniałeś, że Borivoj Krgin wyciągnął od wytwórni 7200 dolarów na zrealizowanie "Piece of Time". Wystarczyło?
Nie było innego wyjścia. Ed Repka skasował ponad dwa tysiące dolarów za namalowanie okładki, więc na produkcję zostało nam w granicach pięciu. To nie jest duża kwota, chociaż wiem, że niektóre albumy powstawały za mniejsze (śmiech). Nikt nie da ci dodatkowych godzin w studio za frajer, dlatego musisz wykorzystać swój czas do maksimum.
Zawsze podobała mi się okładka "Piece of Time". Ed otrzymał od was jakieś wytyczne, czy to był jego pomysł?
Przerzucaliśmy się z Randem pomysłami. Zależało nam na tym, by uchwycić różne atrybuty przemijającego czasu, stąd połączenie klepsydry i zegara. Tło, kolorystyka, jak i cały układ zrodziły się w wyobraźni Eda. Ze wszystkich wydawnictw Atheist, "Piece of Time" i "Jupiter" mają najpiękniejsze szaty graficzne. Mógłbyś umieścić "Piece of Time" pośród setki metalowych płyt i nadal by się wyróżniała. Tego właśnie oczekujesz od dobrej okładki - ma przykuwać uwagę.
Skoro już mowa o kwestiach graficznych, kto narysował prototyp logo Atheist?
Roger. Miał do tego smykałkę. Często coś kreślił, zwłaszcza komiksy. Później Ed to logo dopieścił i nadał mu symetrii.
Już po zarejestrowaniu "Piece of Time" gościnnie zaśpiewałeś w utworze "Stronger than Hate" Sepultury, pochodzącym z albumu "Beneath the Remains". Ułożyłeś również słowa do tego numeru.
Scott Burns pojechał do Brazylii w celu wyprodukowania materiału na "Beneath the Remains" Sepultury (sesja odbyła się w "Nas Nuvens Studio" w grudniu 1988 roku - przyp. red.). Zaraz potem wrócił do Stanów, żeby zrobić miksy, a Max (Cavalera - przyp. red.) przyleciał razem z nim. Angielski Maksa był wówczas na poziomie początkującym i poprosili mnie, żebym pomógł z tekstami. Szanuję go za odwagę. Gdybym to ja miał zaśpiewać coś po portugalsku, pewnie poniósłbym spektakularną klęskę (śmiech). Przyjechałem do Tampy i przygotowałem dla niego dwa zestawy tekstów: pierwszym był "Stronger than Hate", z drugiego zaczerpnął określenie "inner self" i użył go jako tytułu dla innego kawałka. Kiedy tam byłem, do studia ("Morrisound Recording" - przyp. red.) wpadli z odwiedzinami John Tardy z Obituary oraz chłopaki z Incubus (Scott Latour i Francis Howard - przyp. red.). Skończyło się na tym, że wszyscy pokrzyczeliśmy sobie w chórkach.
Początkowo "Piece of Time" miał trafić do sprzedaży nakładem Mean Machine, co jednak nie doszło do skutku. Jaka była przyczyna?
Mean Machine była dzieckiem Borivoja Krgina i podwytwórnią Three Cherries Records, specjalizującej się w wykonawcach R&B pokroju Leny Horne. Gdy Borivoj wkręcił się do Three Cherries, przekonał swojego szefa, że istnieje niezagospodarowana nisza podziemnych kapel metalowych, którymi można by się zaopiekować. "Piece of Time" Atheist był jego pierwszym projektem i w ten sposób pozyskaliśmy fundusze na produkcję. Borivoj należał do czołówki najbardziej znanych dziennikarzy zajmujących się metalem, był też przyjacielem zespołu. Regularnie podsyłaliśmy mu nasze demówki i to za jego sprawą zaczęliśmy wprowadzać do naszej muzyki coraz dziwniejsze elementy - ciężko mu było zaimponować, więc stale przesuwaliśmy granicę.
Atheist (od lewej do prawej: Steve Flynn, Rand Burkey, Kelly Shaefer i Roger Patterson), materiały prasowe
Jednak po jakimś czasie perspektywa walki o pozycję na rynku metalowym przerosła kierownictwo Three Cherries, wskutek czego Mean Machine przestała istnieć. Borivoj, niezrażony fiaskiem, skorzystał ze swoich kontaktów w branży. Dave Constable i Bernard Doe z zina "Metal Forces" mieli raczkującą wytwórnię o nazwie Active Records i wyrazili zainteresowanie współpracą z Atheist. Drugą opcją był Roadrunner Records, przy czym oni oferowali kontrakt każdemu i obawialiśmy się, że będziemy małą rybką w dużym stawie. Doszliśmy do wniosku, że z Active Records mamy większe szanse - w końcu zarządzało nią dwóch redaktorów ze słynnego na cały świat zina, obaj cieszący się niemałym szacunkiem w środowisku. Wydaje mi się, że popełniliśmy błąd (śmiech). Gwoli sprawiedliwości, w tamtych latach niemal każda umowa z wytwórnią była niczym pakt z diabłem. Formacji, które weszły w konszachty z Roadrunner i straciły prawa do swojej twórczości, jest bez liku.
Premiera "Piece of Time" w 1990 roku okazała się porażką. Active Records brakowało siły przebicia, na domiar złego nie mieli dystrybucji na rynek amerykański - to była brytyjska firma, dlatego nasz album dostępny był wyłącznie w Europie. Dopiero kilka miesięcy później ukazał się w Stanach Zjednoczonych i zupełnie przepadł. Gdyby okoliczności nam sprzyjały, "Piece of Time" mógł ujrzeć światło dzienne już w 1988 roku.
Dzięki za super wywiad
Czy można poprosić jeszcze of wywiad z Davidem Vincentem z Morbid Angel I am Morbid. W ten sposób byłby to pewien tryptyk (Pestilence, Atheist i Morbid Angel).
Pozrowienia.
BTW Dobry wywiad, wybitny zespół, trochę nieznanych faktów się dowiedziałam.
Materiały dotyczące zespołów
- Atheist
- Till The Dirt