- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Atheist, Till The Dirt
Wykonawca: | Kelly Shaefer - Atheist, Till The Dirt (wokal) |
strona: 3 z 8
Atheist, materiały prasowe
Omówiliśmy aktualności związane z Atheist i Till The Dirt. Pora przejść do drugiej części naszego wywiadu, dotyczącej początków twojej kariery oraz tych płyt w dyskografii zespołu, które uznawane są za klasyczne. Czy to prawda, że pochodzisz z Cincinnati w stanie Ohio?
Zgadza się.
Kiedy i w jakich okolicznościach przeprowadziłeś się na Florydę?
Miałem około ośmiu lat, gdy rodzice się rozeszli. Ojciec był strasznym dupkiem, ale przynajmniej nauczył mnie, jak nie powinien zachowywać się mężczyzna. Z mamą byliśmy mocno zżyci. Chciała trzymać się z dala od niego, więc moje dziewiąte urodziny upłynęły pod znakiem przeprowadzki. Wtedy muzyka jeszcze mnie nie pociągała, a wszelkie skłonności artystyczne znajdowały ujście w rysowaniu i malowaniu. Pomijając utrapienia z tatą, moje dzieciństwo w Cincinnati nie było złe i wpisywało się w archetyp amerykańskiego modelu wychowania - od groma baseballu i futbolu.
Rozstanie rodziców zawsze wywraca świat dziecka do góry nogami. Targają tobą wątpliwości, z którym z nich chcesz zamieszkać. Ojciec był trudnym facetem, mimo to kochałem go i chciałem spędzić z nim trochę czasu. W rezultacie przez kilka lat, w trakcie letnich wakacji, kursowałem pomiędzy Florydą a Ohio.
Dopiero z wiekiem uświadomiłem sobie, jak wielki wpływ na mój rozwój miał tamten okres. Dzisiaj patrzę na mojego pięcioletniego syna i wiem, że to, czego teraz doświadcza, zapamięta na całe życie. Dlatego robię co w mojej mocy, by uczynić te wspomnienia dobrymi.
Kelly Shaefer, materiały prasowe
Kiedy rozmawialiśmy poprzednim razem, przytoczyłeś anegdotę o swoim pierwszym zetknięciu z fenomenem gitary. Na dziedzińcu szkoły, gdzie uczęszczałeś, siadywał gość, który oczarowywał wszystkich swoją grą.
Tak, nazywał się Taylor Koch. Nie wiem nawet, czy jeszcze żyje - mam nadzieję, że tak. To była szkoła, w której wykładano sztuki wizualne i widowiskowe. Trzeba było przejść rozmowę kwalifikacyjną, żeby się do niej dostać. Zajmowałem się tam przeróżnymi rzeczami, między innymi garncarstwem, raz wygrałem konkurs rysunku. Kapitalna placówka i równie kapitalni ludzie. Taylor był szalenie popularny. Wystarczyło, że zaserwował kilka akordów, a już oblegał go tłum piszczących dziewcząt.
Drugim gitarzystą, który mnie zainspirował, był Greg Skeen, koleś, z którym umawiała się moja siostra. Obserwowałem, jak gra "Suite Madame Blue" Styx, "Magic Power" i "Lay It on the Line" Triumph, i zachodziłem w głowę, jak on generuje te dźwięki. Bezspornie złapałem bakcyla. Mając czternaście lat sam chwyciłem za gitarę i spędziłem rok, starając się ją rozgryźć. Zadanie było tym trudniejsze, że nie byłem cierpliwy, a do tego jestem leworęczny. Z perspektywy czasu żałuję, że nie nauczyłem się grać prawą ręką - obecnie moje życie byłoby dużo prostsze. Wyobraź sobie, że wchodzisz do sklepu muzycznego i na ścianie wiszą dziesiątki gitar, z których żadna nie jest dla ciebie. To przygnębiające (śmiech). Chciałbym trafić kiedyś do sklepu, w którym handlują wyłącznie sprzętem dla leworęcznych. Oczywiście w dobie internetu nic nie stoi na przeszkodzie, by zamówić wymarzony instrument, ale gitara robiona na zamówienie to kosztowna zabawa.
Atheist, "Hellfest 2011", 19.06.2011, fot. Verghityax
Pamiętasz swoją pierwszą gitarę?
Nie uwierzyłbyś, jak ona wyglądała. Żałuję, że nie mam żadnego zdjęcia z nią.
Gdy mieszkaliśmy w Cincinnati, moja matka przez trzynaście lat pracowała w fabryce, zarabiając rozsądne pieniądze. Po przeprowadzce na Florydę nie była w stanie znaleźć posady w swoim zawodzie, więc łapała się każdej fuchy w gastronomii, aż została kelnerką w "International House of Pancakes" - to słynna sieć restauracji serwujących śniadania. Poznała tam czarnoskórego kucharza imieniem Otis. Okazało się, że Otis miał też ciągoty do muzykowania. Ewidentnie musieli o mnie gawędzić, bowiem Otis dowiedział się o moim nowym zamiłowaniu i podarował mi swoją gitarę. To był akustyk, który własnoręcznie przerobił na elektryka. Czarny korpus zdobiły srebrne iskierki wykonane farbą w sprayu, a także imię właściciela, niezdarnie wyryte w drewnie. Instrument miał tylko dwie struny, przysięgam, lecz byłem nim tak podekscytowany, że zupełnie mi to nie przeszkadzało. Pierwszą piosenką, jaką nauczyłem się grać, była "My Best Friend's Girl" The Cars.
Matka szybko spostrzegła, że to nie jest przelotna fascynacja i kupiła mi akustyka z prawdziwego zdarzenia. To pozwoliło mi rozwinąć skrzydła. Grałem utwory REO Speedwagon, Triumph, Alice Cooper i Black Sabbath. Z kolei ekipa motocyklistów, z którymi przyjaźniła się matka, zaszczepiła we mnie miłość do Bad Company, Foghat i tego typu wynalazków. Można powiedzieć, że odebrałem dobrą szkołę. Niebagatelną rolę w mojej edukacji odegrał również Greg, chłopak mojej siostry. Bezustannie u nas przesiadywał. To był niesamowity gość. Prócz jego zdolności gitarowych, imponował mi samochód, którym jeździł - żółty AMC Javelin.
W końcu matka sprawiła mi pierwszą gitarę elektryczną, czarny egzemplarz marki Hondo. Kupa złomu, ale przynajmniej należała do mnie. Ten instrument odmienił moje życie, dał mi poczucie celu i trzymał z dala od kłopotów. Matka zrobiła dla mnie wiele wspaniałych rzeczy, lecz ta była najwspanialsza. Muzyka jest niczym wehikuł, który przenosi cię w lepsze miejsce. Sport działa podobnie, przy czym z upływem lat twoja wydolność słabnie. Nie będziesz uprawiał boksu w podeszłym wieku ani grał w rugby, natomiast muzyka nigdy cię nie opuści. Spójrz na wokalistę Foreigner (Kelly'ego Hansena - przyp. red.). Chłop ma sześćdziesiąt lat i wciąż śpiewa doskonale.
Atheist (Daniel Martinez i Kelly Shaefer), materiały prasowe
Wspomniałeś, że początkowo gitara podobała ci się dlatego, iż przyciągała dziewczyny. Która przedstawicielka płci pięknej została twoją pierwszą fanką?
Nazywała się Ilana Bernstein, po ślubie zmieniła nazwisko na Carr. Zaprzyjaźniliśmy się, gdy miałem czternaście czy piętnaście lat - zbliżyło nas do siebie uwielbienie dla Mercyful Fate i wkrótce zostaliśmy parą. Choć nasz związek zakończył się osiem lat później, nie zerwaliśmy znajomości. To była pierwsza dziewczyna, która we mnie uwierzyła i gorąco kibicowała moim amatorskim poczynaniom. Tego rodzaju wsparcie jest ci szczególnie potrzebne na wczesnym etapie kariery, bo jako nowicjusz zastanawiasz się, czy twoja dłubanina ma jakikolwiek sens. W pokoju ustawiłem sobie wzmacniacz i wieczorami zapraszaliśmy przyjaciół. Popisywałem się, wykonując fragmenty numerów Iron Maiden i Metalliki. Dwa lata temu, będąc w trasie, otrzymałem wiadomość, że Ilana zmarła.
Dzięki za super wywiad
Czy można poprosić jeszcze of wywiad z Davidem Vincentem z Morbid Angel I am Morbid. W ten sposób byłby to pewien tryptyk (Pestilence, Atheist i Morbid Angel).
Pozrowienia.
BTW Dobry wywiad, wybitny zespół, trochę nieznanych faktów się dowiedziałam.
Materiały dotyczące zespołów
- Atheist
- Till The Dirt