- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Overkill
Wykonawca: | Bobby "Blitz" Ellsworth - Overkill (wokal) |
strona: 5 z 5
Overkill, Vizovice 17.07.2011, fot. Verghityax
W dawnych czasach grałeś na basie. Czy nadal zdarza ci się to robić?
Nie, zupełnie przestało mnie to interesować.
A zastanawiałeś się kiedyś nad innymi instrumentami?
Nie bardzo. Czasem sobie pobrzdąkam na gitarze albo na fortepianie. Jeśli mam stworzyć linię wokalną, to kładę palce na klawiszach i odgrywam ją. Gdzie jest ta fałszywa nuta? Ding, ding, ding, ding, ding, ding, diiing... o, tu jest, mam ją (śmiech).
Co sprawiło, że zainteresowałeś się muzyką?
Moja matka jest wokalistką - wywodzi się z pierwszych irlandzkich rodzin, które przybyły do Ameryki. Miała trzynaścioro rodzeństwa i każde z nich dysponowało talentem wokalnym. Oczywiście nie śpiewała takich rzeczy jak ja, ale to było coś pięknego... słodki, irlandzki głos. Wykonywała głównie tradycyjne, folkowe pieśni... "Oh Danny boy, the pipes, the pipes are calling" (śpiewa). Wszystkie jej siostry też to potrafiły. Jedno z najwcześniejszych wspomnień związanych z matką, jakie zachowałem w pamięci, to gdy kładzie mnie do snu, śpiewając kołysankę - swój pierwszy kontakt z muzyką zaliczyłem więc w nad wyraz młodym wieku. Później towarzyszyłem jej przy nagrywaniu kilku płyt, bowiem swego czasu pracowała z ludźmi z tak zwanych big bandów, jak Glenn Miller czy Tommy Dorsey - byli bardzo popularni w latach 40-tych i 50-tych.
A kto wprowadził cię w świat metalu?
Wiesz, zawsze byłem typem rock'n'rollowca. Nadal nim jestem do pewnego stopnia - jazda na Harleyu Davidsonie w słoneczny dzień, słuchanie The Rolling Stones i popijanie Heinekena to jedne z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie blasków dnia. A wracając do pytania, cięższe brzmienia stały się moją codziennością, gdy zacząłem studiować. Chłonąłem takie rzeczy, jak AC/DC i przedstawicieli tej całej punkowej sceny, która się wówczas tworzyła. Sam dźwięk gitary sprawiał, że czułem się podekscytowany - to przyszło naturalnie. Potem, kiedy poznałem Verniego, on był jeszcze totalnym punkiem i to za jego sprawą poznałem mnóstwo świetnych zespołów.
Nosiliście irokezy?
Nie, nigdy nie nosiłem takiej fryzury. I on też nie. Lecz to D.D. wkręcił mnie na dobre w świat punkowych klimatów. Pomimo to chcieliśmy być metalową kapelą, ale taką, która łączy w sobie wszystkie cechy tego gatunku muzycznego z typowo punkowym czadem i energią.
Czy pamiętasz pierwszy koncert, na który w życiu poszedłeś?
Tak, to było Queen. Miałem wtedy piętnaście lat i myślałem, że z wrażenia dostanę zawału serca (śmiech).
Ok, dzięki wielkie za rozmowę.
Ok, dzięki.