- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Gallileous
Wykonawcy: | Tomasz "Stona" Stoński - Gallileous (gitara), Anna Pawlus - Gallileous (wokal) |
strona: 5 z 5
Gallileous, Katowice 26.09.2021, fot. Verghityax
Kilka lat przed Winem - w roku 2007 - zmarł Grzegorz "Gego" Lasota, wasz dawny wokalista.
Stona: Gego już w okresie rozstania z Gallileous ostro jechał po bandzie z używkami. Wywodził się z trudnej rodziny. W dniu pierwszej komunii zmarła mu matka, co odcisnęło na nim straszliwe piętno, a ojciec kompletnie nie poradził sobie z rodzicielstwem. Brak troski ze strony najbliższych sprawił, że Grzesiek zaczął zadawać się z różnymi mętami. Dzisiaj dzieciaki nie biegają same po ulicy, wtedy to było powszechne zjawisko. Ktoś, kto był twardy lub wyniósł z domu jakieś zasady, potrafił sobie z tym żywiołem poradzić. Ludzie bez tego zaplecza często wpadali w kłopoty. Gego był takim właśnie gościem, podatnym na sugestie. Któregoś razu wybrałem się z kolegami na "Przystanek Woodstock". W drodze na dworzec PKP zobaczyliśmy Grześka stojącego pod kioskiem "Ruchu". Pytamy go, co porabia, a on na to, że kupuje gazety dla ojca. Zaproponowaliśmy, by ruszył z nami. Zgodził się bez zastanowienia, nawet nie odniósł tych gazet do domu. Tak jak stał, poszedł na pociąg.
Gallileous (Gego), materiały zespołu
Z natury Gego był samotnikiem. Często znikał bez słowa. Kiedy we wrześniu 1994 roku nagrywaliśmy "Passio et Mors...", do studia musieliśmy pojechać bez niego. Na trzy tygodnie przed sesją straciliśmy z nim kontakt i nie byliśmy w stanie go zlokalizować, a były to czasy sprzed internetu i telefonów komórkowych. Siedzieliśmy już w studiu "Fors" w Czeskim Cieszynie i pogodziliśmy się z myślą, że to Mirek zrobi growle, gdy nagle drugiego dnia drzwi się otworzyły i stanął w nich Gego. Nie mam pojęcia, jakim cudem odszukał nas w obcym mieście, ale udało mu się dotrzeć.
Mirek, który chodził z Grześkiem do szkoły, wspominał, że był on świetny z fizyki. Interesował się astronomią i zawsze tłumaczył nam układy poszczególnych gwiazdozbiorów. Z uwagi na swoją sytuację rodzinną bardzo wcześnie podjął pracę zarobkową. Nim wziął się za elektronikę, zasuwał między innymi w zakładzie kuśnierskim, szyjąc torebki. Gdy wsiąknął w ten podwórkowy element, szybko stał się osobą wykluczoną społecznie i nie utrzymał się długo na powierzchni.
Kiedy wznawialiście działalność w 2006 roku, zastanawialiście się może nad zaangażowaniem Karola Stępnia albo Wiesława Goryla ze starego składu?
Stona: Nie było takiej możliwości. Karol mieszkał wtedy w Londynie, a następnie przeniósł się do Australii. Nadal mamy kontakt i niemal codziennie wymieniamy się wiadomościami. Poza tym Karol porzucił karierę muzyczną, ale cieszy się, że Gallileous wciąż funkcjonuje. Wspiera nas paradując po Australii w koszulkach zespołu (śmiech). Wiesiek z kolei udziela się w punkowej kapeli The Thinners.
Gallileous, Siemianowice Śląskie 25.06.2021, fot. Verghityax
Ostatnie pytanie do was obojga. Co sprawiło, że pokochaliście muzykę, nie tylko jako słuchacze, ale również wykonawcy?
Anna Pawlus: W moim przypadku miłość do muzyki zakiełkowała w drugiej albo trzeciej klasie podstawówki. Zapisałam się wówczas na kółko wokalne do pana Szojera. Śpiewaliśmy "Zielony mosteczek" i tego typu głupoty, ale tak mi się to spodobało, że nawet jak byłam chora i miałam gorączkę, to upraszałam mamę, by pozwoliła mi pójść na zajęcia. Motywowałem to argumentem, że dzięki temu poczuję się lepiej (śmiech).
Będąc w liceum, wzięłam udział w konkursie "Pojedynek na słowa", do czego gorąco namawiały mnie polonistki. To obudziło we mnie fascynację piosenką aktorską, która trwała kilka lat. Stąd droga zaprowadziła mnie do bluesa i funka, a następnie do rocka i metalu. Ostatecznie doszło do wypośrodkowania moich pasji - skupiły się one w Gallileous.
Gallileous, Chorzów 19.01.2018, fot. Verghityax
Była jakaś wokalistka, która inspirowała cię na początku?
Anna Pawlus: Damskie wokale zupełnie mnie nie interesowały, prawdopodobnie dlatego, że dysponuję dość niską skalą głosu. Oszalałam za to na punkcie Metalliki. Zaopatrzyłam się we wszystkie ich albumy, czytałam o nich książki, nosiłam koszulki i bluzy, nawet mój ołówek miał na sobie logo Metalliki (śmiech). Kolejnym zespołem, w którego twórczość wsiąkłam, był Creed - szczyt ich popularności przypadł akurat na lata mojej edukacji licealnej. Kiedy się rozpadli, śledziłam poczynania instrumentalistów Creed w Alter Bridge. Wokalnie Myles Kennedy urzekł mnie jeszcze bardziej, niż Scott Stapp.
Uczyłaś się grać na jakimś instrumencie?
Anna Pawlus: Jak tylko podjęłam naukę w szkole średniej, sięgnęłam po gitarę, więc na wszystkich festiwalach piosenki europejskiej, w których startowałam, sama mogłam sobie akompaniować. Potem ukończyłam liceum jazzowe w Rybniku i zaczęłam udzielać lekcji gry na gitarze, czym zresztą zajmuję się do dziś. Oprócz tego grałam na fortepianie, klarnecie, saksofonie, xaphoonie, a obecnie na syntezatorze. Rozmyślamy nad poszerzeniem instrumentarium Gallileous o banjo albo właśnie o wspomniany xaphoon - wygląda on jak flet z klarnetowym ustnikiem. Bierzemy również pod uwagę didgeridoo.
Gallileous, Wodzisław Śląski 15.04.2023, fot. Verghityax
Stona, teraz twoja kolej.
Stona: Swoją przygodę z muzyką rozpocząłem już w dzieciństwie. Doskonale pamiętam magnetofon szpulowy ojca, na którym puszczał The Beatles i Czesława Niemena. Słuchało się też tego, co akurat było dostępne w sklepach, czyli Republiki, Perfectu i tym podobnych. Na kolejnym etapie wielką rolę odegrał mój starszy o dziewięć lat brat, który od zawsze był metalowcem. Kiedy ukazywały się takie albumy, jak "For Those About to Rock We Salute You" AC/DC, debiut W.A.S.P. czy "Stay Hungry" Twisted Sister, łapałem za rakietę do badmintona, ze swetra robiłem sobie imitację długich włosów i wcielałem się w postaci z plakatów wycinanych z "Panoramy" czy "Razem". Później przegrywałem te albumy na moim Kasprzaku.
Od 1984 roku na antenie Programu Drugiego Polskiego Radia nadawano audycję "Muzyka młodych" prowadzoną przez Marka Gaszyńskiego. Za jego sprawą poznałem mnóstwo nowych kapel. Bardzo żałuję, że nie udało mi się zobaczyć Iron Maiden w 1986 roku, gdy promowali "Somewhere in Time", ale byłem na to za mały. Brat się wybierał i rozmawiał o tym z mamą. Matka, widząc mnie z rakietą do badmintona, stwierdziła wtedy, że któregoś dnia zostanę gitarzystą. Brat nieco ostudził jej emocje, oznajmiając, że to wcale nie takie proste, a sprzęt do tanich nie należy. Mama jednak ewidentnie miała nosa, bo już w pierwszej klasie technikum sprzedałem swój komputer Commodore 64, by odłożyć na gitarę. Moim pierwszym zespołem był Sacrum Millenium. Bębnił w nim wspomniany wcześniej Wicher, który potem współtworzył Triglav.
Już po rozwiązaniu Gallileous, studiując socjologię na Uniwersytecie Wrocławskim, przeżyłem wyjątkowo ciekawą przygodę. W pobliskiej Politechnice Wrocławskiej trafiłem na chór muzyki dawnej. Wykonywaliśmy różne starodawne pieśni, w tym z liturgii prawosławnej, w których mój niski głoś nieźle się sprawdzał.
Gallileous, Warszawa 14.05.2022, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak
Twój brat gdzieś grywał?
Stona: Nie, ograniczał się wyłącznie do słuchania metalu i chodzenia na koncerty. Do dzisiaj mam wiele jego płyt - zostawił mi je, gdy około 1990 roku wyemigrował do Niemiec. Mimo to dbał o mnie dalej, wysyłając mi stamtąd egzemplarze "Metal Hammera" i winyle, między innymi całą dyskografię Iron Maiden i trochę Slayera. Z biegiem lat odszedł od maniakalnego kolekcjonowania muzyki, za to ja chyba przejąłem po nim pałeczkę, bo sporą część wypłaty nadal przeznaczam na albumy.
Dziękuję wam obojgu za rozmowę.