- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Gallileous
Wykonawcy: | Tomasz "Stona" Stoński - Gallileous (gitara), Anna Pawlus - Gallileous (wokal) |
strona: 2 z 5
Gallileous, Warszawa 14.05.2022, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak
W 2019 roku, ponad trzy lata po "Stereotrip", światło dzienne ujrzał jego następca. Zgaduję, że zdążyliście się z Anią dotrzeć i ułatwiło wam to pracę nad "Moonsoon".
Stona: Na pewno byliśmy już z Anką lepiej dostrojeni, zarówno na stopie muzycznej, jak i prywatnej. Oprócz tego doszło do istotnego przetasowania personalnego za bębnami. Mirek postanowił odejść z sobie tylko znanych powodów. Jego miejsce zajął Michał (Szendzielorz - przyp. red.), z którym grywałem w progresywnym, jazzrockowym składzie o nazwie Kurde. Początkowo Michał miał z nami wystąpić jedynie w charakterze zastępstwa na potrzeby trasy z J. D. Overdrive. Wywiązał się z tego zadania znakomicie. Gdy Mirek zwinął manatki, spytałem Michała, czy zechciałby dołączyć do nas na stałe. Na szczęście przyjął zaproszenie. To sporo zmieniło w sposobie funkcjonowania zespołu. Michał jest niezmiernie skrupulatnym człowiekiem - solidność i poprawność są u niego na pierwszym planie. Dzięki niemu zwracamy większą uwagę na swoje partie. Co prawda odebrało to "Moonsoon" nieco spontaniczności, ale w ogólnym rozrachunku album ten jest mocniej osadzony w teorii muzyki.
W porównaniu do "Stereotrip", utwory na "Moonsoon" są wyraźnie dłuższe i bardziej ekspansywne. Skąd pomysł, by obrać ten kierunek?
Stona: Dużą rolę w tym rozwoju odegrał Michał i jego ciągoty do rocka progresywnego. Starał się stosować możliwie najciekawsze przejścia i urozmaicać nowe kompozycje, nadając im jednocześnie szersze ramy. Ja natomiast wprowadziłem na "Moonsoon" pokaźną dawkę nastrojowości i sentymentalizmu, ponieważ wiele się wówczas działo w moim życiu osobistym.
Gallileous, Siemianowice Śląskie 25.06.2021, fot. Verghityax
Materiał zarejestrowaliście w "Go Records" w Wodzisławiu Śląskim. Co zadecydowało o wyborze studia?
Stona: Najważniejszym czynnikiem był Daniel "Azar" Arendarski, z którym pracowaliśmy już przy realizacji "Stereotrip". Sęk w tym, że Azar wyjechał na Islandię, co znacznie utrudniło nam kontakt. Pojawiła się nawet koncepcja, by polecieć do niego całą ekipą - niestety nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Ostatecznie musieliśmy wstrzelić się w jego plany wakacyjne, zarezerwowaliśmy więc lokalne studio, z którego właścicielem pozostawał w dobrej komitywie. W rezultacie Azar uczestniczył w nagrywaniu, zajął się też miksem.
Czy tytuł albumu to gra słów powstała z połączenia księżyca i monsunu?
Anna Pawlus: Pierwotnie kontemplowaliśmy samo "Moon", gdyż tekst utworu tytułowego dotyczy pełni księżyca. Mówi się, że zespoły nie powinny wtedy grać prób, bo ich członkowie się pokłócą. Generalnie pełnia uznawana jest za fazę niekorzystną dla wielu czynności, a to ze względu na wpływ, jaki wywiera na ludzki organizm i naszą planetę. Wszak księżyc oddziałuje choćby na pływy morskie. Zestawiliśmy to z monsunem, czyli gwałtownymi wiatrami wiejącymi znad oceanu w głąb lądu.
Stona: Fajnie, że zwróciłeś na tę grę słów uwagę, bo bardzo lubimy takie zabiegi i uciekaliśmy się już do nich w przeszłości, na przykład przy "Voodoom Protonauts".
Okładkę "Moonsoon" zdobi fragment obrazu Ludwika Holesza, nieżyjącego już śląskiego malarza. Czy znaliście wcześniej jego twórczość i jak udało wam się pozyskać zgodę na wykorzystanie jego dzieła?
Stona: Idea sięgnięcia po dorobek śląskich okultystów, mistyków i malarzy-amatorów chodziła nam po głowie od dawna. Myśleliśmy kiedyś o płótnach Erwina Sówki, lecz inicjatywa ta nigdy nie wyszła poza sferę rozważań. Powrót do tego motywu nastąpił dość niespodziewanie za sprawą żony Pawła (Cebuli - przyp. red), która znalazła pracę w domu kultury jednego z ościennych miast. W ramach swoich obowiązków odwiedziła lokalne muzeum, gdzie natknęła się na malunek pana Ludwika. Zrobił on na niej na tyle duże wrażenie, że wiadomość o tym dotarła do nas poprzez Pawła - na najbliższej próbie pokazał nam zdjęcie obrazu. Wpadliśmy w zachwyt i postanowiliśmy zwrócić się do rodziny pana Holesza o pozwolenie na to, by zamieścić fragment jego dzieła na okładce "Moonsoon". Ucieszyli się, że w ten sposób cząstka jego dokonań przeniknie do świata muzyki i dali nam swoje błogosławieństwo.
Gallileous, Warszawa 14.05.2022, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak
"Stereotrip" i "Moonsoon" zostały opublikowane nakładem warszawskiej Musicom, co jest o tyle zaskakujące, że na co dzień wytwórnia ta nie kojarzy się z cięższymi brzmieniami.
Stona: Musicom założyły dziewczyny, które przez lata zdobywały doświadczenie w rozmaitych koncernach fonograficznych. Z zasady dobierają sobie artystów z szerokiego spektrum gatunkowego i w efekcie dzieliliśmy katalog z Rayem Wilsonem i Stanisławą Celińską. Kontakt złapaliśmy dzięki Rockserwis.fm - radiu Piotrka Kosińskiego. Tylko materiał nagraliśmy własnym sumptem. Kwestią tłoczenia płyt, druku wkładek i dystrybucji zajął się Musicom.
Na etapie "Necrocosmos" i "Voodoom Protonauts" byliście związani z czeską Epidemie Records. Co sprawiło, że wasze drogi się rozeszły?
Stona: Epidemie jest wytwórnią typowo podziemną. Największą zaletą tego kontraktu była obecność naszych albumów w distrach na całym świecie. Niestety poza tym Czesi nie zapewniali żadnego wsparcia koncertowego ani medialnego, więc o ewentualne wywiady czy recenzje musieliśmy zabiegać samodzielnie. To skutecznie zniechęciło nas do dalszej współpracy.