zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

wywiad: Gallileous

13.07.2023  autor: Verghityax

Wykonawcy:  Tomasz "Stona" Stoński - Gallileous (gitara), Anna Pawlus - Gallileous (wokal)

strona: 4 z 5

Gallileous, Wodzisław Śląski 15.04.2023, fot. Verghityax
Gallileous, Wodzisław Śląski 15.04.2023, fot. Verghityax

Udajmy się zatem w podróż do początku lat 90., kiedy to Gallileous stawiał pierwsze kroki, wyrastając na prekursora doom metalu w Polsce. Najwcześniejszą inkarnację grupy tworzyli Mirek na perkusji, wspomniany Karol na basie oraz Wiesław Goryl na gitarze.

Stona: Tak, Wiesiek był pierwszym gitarzystą Gallileous. Później (w 1992 roku - przyp. red.) dołączył do nich Wino i od tej pory brzmienie formacji opierało się na dwóch gitarach. W 1993 roku Wiesiek wyleciał z kapeli, jeśli mnie pamięć nie myli, z absurdalnie śmiesznej przyczyny - zakochał się i przestał pomagać przy remoncie salki prób (śmiech). Chłopacy akurat szlifowali materiał na "Passio et Mors...", a że posiadałem tuner do strojenia gitary, poprosili mnie, bym przyszedł. Pojawiłem się z tym stroikiem i gdy zorientowali się, że gram na gitarze, zaproponowali mi miejsce w zespole.

W latach 90. motorem napędowym całego kolektywu był Karol. Pisał z muzykami z różnych stron świata, zajmował się wymianą kaset, miał najlepsze koszulki. Podziemie znał jak własną kieszeń i to od niego nauczyłem się mydlić znaczki. Wydaje mi się, że w tamtym okresie subkultura metalowa była bardziej zintegrowana, a podziały nie tak liczne. Jednocześnie trudniej było się przebić ze swoją twórczością. Pomiędzy takimi kapelami jak Vader czy Betrayer oraz podopiecznymi ze stajni Tomasza Dziubińskiego a resztą sceny istniała realna przepaść. Przykładowo spójrz na Traumę, która zaczynała wówczas jako Thanatos - fenomenalna grupa deathmetalowa, a mimo to nigdy nie udało jej się dostać do ścisłej czołówki. Jedynie Behemoth wystrzelił z poziomu zespołu garażowego do formatu halowego. W połowie lat 90. chyba nikt nie spodziewał się, że Behemoth osiągnie komercyjny sukces. Jak widać, upór w dążeniu do celu potrafi zdziałać cuda. Dziś młode formacje mają dostęp do świetnego sprzętu, trzy dekady temu na próbę chodziło się z lutownicą. Grzesiek ("Gego" Lasota, wokalista - przyp. red.), z zawodu elektronik, śpiewał w salce do mikrofonu, który wyciągnął ze słuchawki telefonicznej. To był inny świat.

Gallileous, Warszawa 14.05.2022, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak
Gallileous, Warszawa 14.05.2022, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak

Gallileous rozwiązał się w 1995 roku. Jak do tego doszło?

Stona: Na dezintegracji Gallileous zaważyły czynniki podobne do tych, które w 2006 roku doprowadziły do jego reaktywacji. Ktoś się zakochał, ktoś wyjechał do Anglii za pieniędzmi, ktoś podjął studia w odległym mieście. Jednakże pierwszym powodem rozpadu był problem Gega i Wina z uzależnieniem od używek. Z tego tytułu obaj wylecieli z kapeli. Na to nałożyły się kłopoty ze znalezieniem wydawcy - żadna wytwórnia nie zdecydowała się opublikować "Passio et Mors..." w 1994 roku. Trochę nam to podcięło skrzydła, bo czuliśmy, że materiał jest przełomowy, ponadto miał dobre recenzje, zarówno w kraju, jak i za granicą. Potem miałem wypadek samochodowy i złamałem kręgosłup, co wyłączyło mnie z życia muzycznego na ponad pół roku. Zanim wróciłem do sił, Mirek pozbył się perkusji, Karol sprzedał swój wzmacniacz basowy - a miał wspaniałego Marshalla - i każdy poszedł w swoją stronę.

Po rozpadzie Gallileous udzielałeś się w blackmetalowym Triglav. Mógłbyś rzucić nieco światła na ten epizod?

Stona: Tak. Po tym, jak został wyrzucony z Gallileous, Wino nawiązał współpracę z Tomkiem Galdią (Bealpharesem - przyp. red.). Obaj wzięli udział w sesji nagraniowej do pierwszej płyty Veles ("Night on the Bare Mountain" - przyp. red.), dziś mocno kojarzonej z narodowosocjalistycznym black metalem. Wówczas chłopaki jeszcze nie wiedziały, co lider formacji z tym materiałem zrobi. Gdy stało się jasne, w jakim kierunku Veles zmierza, Wino i Tomek odcięli się od tematu i założyli odrębny zespół z perkusistą Wichrem (Robertem Wiatrkiem - przyp. red.), którego ja znałem z technikum. Tak powstał Triglav. Wkrótce okazało się, że Tomek nie będzie mógł poświęcić się nowemu projektowi, toteż poproszono mnie, bym go zastąpił. Zarejestrowaliśmy jedną demówkę ("All Colours of Truth..." - przyp. red.), lecz nie spotkała się ona z większym odzewem. Pod względem kompozycji sam materiał był dobry, ale jego realizacja pozostawiała sporo do życzenia. Gdybyśmy nagrali to w profesjonalnym studio, zapewne wyszłoby lepiej. Ja przeprowadziłem się później do Wrocławia, Wicher do Krakowa, a Lala (Tomasz Laska, wokalista - przyp. red.) na Wyspy Brytyjskie i w rezultacie Triglav umarł śmiercią naturalną.

Już po reaktywacji Gallileous zaczęliście organizować doroczny "Braniafest". Inauguracyjna edycja odbyła się w 2008 roku. Skąd wzięła się ta nazwa?

Stona: Inicjatywa zorganizowania "Braniafestu" pojawiła się krótko po zgonie naszego kolegi Tomka Brańki, na którego wołaliśmy Brania. Nieszczęśliwie został potrącony przez księdza na przejściu dla pieszych o 5 nad ranem, ze skutkiem śmiertelnym. Dotknęło nas to tym bardziej, że Tomek był w pewnym sensie sierotą. Matka co prawda jeszcze żyła, ale nikt nie miał pojęcia, gdzie przebywa. Wychowywał się z trzema braćmi i nawet nie miał kto wyprawić mu pogrzebu. Zajęliśmy się tym my, jego znajomi, dlatego pierwotnym celem "Braniafestu" było zebranie funduszy na pokrycie kosztów pochówku. Z uwagi na duże zainteresowanie "Braniafest" przyjął formę imprezy cyklicznej. Wodzisław Śląski to małe miasto i cieszę się, że mogę ściągać tu różnych wykonawców, czasem z zagranicy, ożywiając tym samym lokalne środowisko metalowe. W 2014 roku zmarł Wino, co było powodem do przemianowania cyklu na "Winobranie". Ponieważ koncert zwykle odbywa się w październiku, idealnie koresponduje to z terminem zbioru winogron.

Gallileous, Katowice 5.02.2011, fot. Verghityax
Gallileous, Katowice 5.02.2011, fot. Verghityax

Jakim człowiekiem był Wino, zanim popadł w nałogi?

Stona: Wino był bardzo fajnym kolesiem. Uczuciowym, sentymentalnym i szczerze przywiązanym do artystów, na których się wychował. Można powiedzieć, że wykazywał cechy muzycznego ortodoksa, co nie znaczy, że kategorycznie odżegnywał się od eksperymentów. Gdy miałem swoją odskocznię od metalu w postaci jazzrockowej formacji Kurde, Wino dał się namówić i wspomógł nas na basie, wystąpił nawet w paru kawałkach na pierwszej płycie. Niestety już w drodze do studia dało się zauważyć, że z jego zdrowiem dzieje się coś niedobrego. To były efekty czegoś, co nazywam błędami młodości.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Gallileous
jarema37 (wyślij pw), 2023-07-15 16:21:14 | odpowiedz | zgłoś
Nie znałem. Posłuchałem Fosforos. Bardzo fajna rzecz. Sięgnę po wiecej
re: Gallileous
Verghityax (wyślij pw), 2023-07-15 17:17:37 | odpowiedz | zgłoś
Polecam! Przy czym trzeba mieć na uwadze, że przed dołączeniem Anki ten zespół prezentował nieco inne oblicze, a legendarna demówka Passio er Mors to już zupełnie inna bajka :)
re: Gallileous
pik (gość, IP: 79.184.0.*), 2023-07-17 17:42:37 | odpowiedz | zgłoś
Dzięki :)

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?