- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Death Angel
Wykonawca: | Rob Cavestany - Death Angel (gitara) |
strona: 5 z 6
Death Angel, Wrocław 31.03.2011, fot. Verghityax
Najgorszą rzeczą, jaka kiedykolwiek przydarzyła mi się na scenie jest...
To, jak obrywałem różnymi przedmiotami, nie wyłączając drinków... Jak chrzaniło mi się brzmienie albo coś się spieprzyło w gitarze.
Na pewno zapamiętam z tej trasy to, jak...
Jak ochroniarz w klubie w Sarajewie celował do mnie z pistoletu.
Wow... za co?
Za to, że jest pieprzonym dupkiem i idiotą. Cholera, to jest naprawdę dobra historia i opowiem ją w wywiadzie po raz pierwszy. Do tej pory nie chciałem tego upubliczniać, żeby nie martwić mojej matki dopóki nie powiem jej tego osobiście, cały i zdrowy. Gdyby dowiedziała się na przykład z Facebooka, mogłaby się za bardzo przejąć, rozumiesz...
Wywiad ukaże się po twoim powrocie do Stanów, a poza tym będzie po polsku.
Okay, to mogę mówić. Więc... graliśmy w Sarajewie. Już na dzień dobry wiadomo co to za miejsce, a poza tym panowała tam bardzo nieprzyjemna atmosfera. Ludzie patrzyli na nas jakoś dziwnie, prawie nikt się nie uśmiechał, zachowanie z cyklu "co ci pieprzeni Amerykanie tu robią?"... Po prostu czujesz w powietrzu, że coś jest nie tak. No, ale zagraliśmy koncert i był naprawdę dobry, fani świetnie się bawili, było szaleństwo pod sceną itd. W pewnym momencie jeden z ochroniarzy, wieeelki przerażający koleś, który wyglądał, jakby był z jakichś pieprzonych sił zbrojnych, wlazł na scenę, żeby pilnować ludzi robiących stage diving. Później się dowiedziałem, że zepchnął ze sceny jakąś dziewczynę i nieźle ją przez to poturbował, komuś innemu złamał rękę... Widać od razu, co to za typ człowieka. Tak więc koleś stoi sobie na scenie, centralnie naprzeciwko Damiena. A Damien powinien był się zorientować - za co zresztą później przepraszał - że ten facet to ochroniarz. Tymczasem nasz basista myślał, że to jakiś fan, który wdrapał się na scenę i stał sobie na niej ładny kawałek czasu, no i... zepchnął go... Koleś wpadł w tłum, wściekły i cholernie zawstydzony. Przez dłuższą chwilę nie umiał się stamtąd wydostać. Ja tego nie widziałem, ale podobno tak to właśnie wyglądało. Nie widziałem też, jak Damien później go przepraszał. Pamiętam za to, że kiedy rozmawialiśmy po koncercie, ochroniarz wpadł tam jak burza, totalnie wkurwiony, z zamiarem skopania Damienowi tyłka. Organizator od razu skoczył między nich i zaczął tłumaczyć, że Damien się pomylił i że za tę pomyłkę już przeprosił. Ale ochroniarz nie chciał słuchać, wymachiwał łapami i wyskakiwał do Damiena, a w pewnym momencie nie wytrzymał i trzasnął go w łeb. Wtedy ja się włączyłem i spróbowałem ich rozdzielić. Odepchnąłem gościa i powiedziałem coś w stylu "kurwa, człowieku, uspokój się!". Zaczął się na mnie wydzierać po bośniacku czy w jakim tam języku oni mówią, więc krzyknąłem "zabierzcie stąd tego pieprzonego czubka!", a koleś momentalnie sięgnął po spluwę, uderzył nią Damiena, a potem wycelował mi prosto w twarz. No to ja od razu ręce do góry "o Boże, o cholera, zabierzcie stąd tego gościa...". Wszyscy w pokoju wpadli w panikę, organizator był przerażony. Na szczęście koleś nie pociągnął za spust i nadal żyję...
O cholera... niezła historia. Może powinieneś o tym napisać piosenkę.
Nawet jeśli tego nie zrobię, na pewno nie zapomnę o tym wydarzeniu...