- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Borknagar
Wykonawca: | Oystein G. Brun - Borknagar (gitara) |
strona: 4 z 5
Borknagar, Kraków 17.04.2016, fot. Verghityax
Myślisz, że byłbyś w stanie pisać tak "mroźną" muzykę, gdybyś mieszkał w jakimś słonecznym, gorącym kraju?
W tej chwili chyba tak. Mógłbym się znaleźć ze swoją gitarą nawet na Saharze i pisałbym podobną muzykę. Ale to dlatego, że dorastałem i całe życie mieszkam w Norwegii i mam tę naszą chłodną atmosferę we krwi. Przez lata żyłem w otoczeniu lasów, blisko przyrody i myślę, że to ukształtowało mnie także jako muzyka. Jako dziecko nie chodziłem nawet do przedszkola. Las był moim przedszkolem. Miałem swój nóż, buty do chodzenia po górach, zapuszczałem się w głąb lasu albo rzeźbiłem w drewnie. Kiedy przyszedł czas, żeby pójść do szkoły, wcale tego nie chciałem i to nie dlatego, że bałem się być wśród innych dzieci, ale żal mi było porzucić wszystkie moje zajęcia na łonie natury. Co weekend ojciec zabierał mnie na wycieczki w góry, chodziliśmy po lesie i wcale nie spieszno mi było do miejskiego zgiełku. Myślę, że mam to we krwi. Teraz, gdziekolwiek jestem, noszę ten klimat w sobie i słychać to w muzyce, którą komponuję.
W twoim dzieciństwie wielką rolę odegrała przyroda, ale w pewnym momencie pojawiła się także druga wielka miłość - muzyka. Czy pamiętasz moment, w którym to się wydarzyło?
Tak, pamiętam to bardzo dokładnie. Miałem siedem lat, kiedy ja i mój ówczesny najlepszy przyjaciel dorwaliśmy po raz pierwszy kasety Scorpions i Accept. Miał starszą siostrę, która słuchała tych kapel. Cóż... właściwie to ukradliśmy jej te kasety... (śmiech) To była moja pierwsza fascynacja cięższą muzyką. Potem przerabiałem wszystkie sztandarowe kapele heavymetalowe, słuchałem Metalliki, później był death metal... Aż w końcu zobaczyłem nagranie Kreatora z trasy "Extreme Aggression", to były lata upadku muru berlińskiego. I to był ten moment, kiedy przekonałem się, jak wielką siłę może mieć muzyka i że ja też chciałbym grać. Bycie muzykiem to nie tylko stanie na scenie z gitarą albo siedzenie w studiu. To tworzenie czegoś z niczego. Kiedy napiszesz piosenkę, zostawiasz po sobie coś, co przetrwa nawet, kiedy nie będzie cię już na tym świecie. Muzyka nie rozpada się, nie gnije, nie kruszeje ani nie ulega erozji. To coś, co zostawiasz po sobie na zawsze.
Czy uważasz, że Borknagar jest częścią norweskiej sceny blackmetalowej, czy myślisz, że ze względów ideologicznych nie należycie do tego gatunku?
Ta norweska scena to swego czasu nie było nic innego, jak kilkunastu facetów grających ze sobą w różnych kapelach. Wczoraj akurat rozmawiałem na ten temat z wokalistą Kampfar. W latach dziewięćdziesiątych to było naprawdę małe środowisko, w którym, siłą rzeczy, również się obracałem. W pewnym momencie przyszła moda na wydawanie płyt w określonym klimacie, obowiązywały pewne kanony i przykazania, ale ja od początku starałem się trzymać od tego z daleka. Nie uznaję kompromisów, jeśli chodzi o tworzenie mojej muzyki, i nigdy nie miałem zamiaru podążać na siłę za wyznaczonymi przez kogoś trendami. Oczywiście mam świadomość tego, że bycie częścią norweskiej sceny w latach dziewięćdziesiątych zaprowadziło Borknagar do punktu, w którym jesteśmy dzisiaj, ale musiałem odciąć się od głównego nurtu ówczesnego black metalu, żeby tworzyć muzykę w zgodzie z samym sobą. Ideologicznie i z filozoficznego punkt widzenia Borknagar nigdy nie pasował do sztywnych ram tego gatunku. Nawet nazwę wybraliśmy taką, żeby nie kojarzyła się z niczym, co od razu sugeruje black czy death metal. Jest związana wyłącznie z nordycką mitologią.
Weźmy taki Borknagar. Płyty można kupić, wielu dystrybutorów w Polsce je sprzedaje. Na koncerty do Polski przyjeżdżają. Więc masz wszystko, co potrzebujesz. Czy słucha ich oprócz Ciebie 100, 1000, czy 10 000 osób w tym kraju, nie ma kompletnie znaczenia.