- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Borknagar
Wykonawca: | Oystein G. Brun - Borknagar (gitara) |
strona: 1 z 5
Borknagar, Kraków 17.04.2016, fot. Verghityax
Nazwa Borknagar najczęściej jest kojarzona z osobą byłego basisty Dimmu Borgir, ICS Vortexa. Nieco w cieniu pozostaje mózg zespołu, gitarzysta i główny kompozytor Oystein G. Brun. Tymczasem okazuje się, że Oystein jest nie tylko utalentowanym muzykiem, ale i równie barwną postacią, a prywatnie bardzo inteligentnym facetem o zdrowym podejściu do życia i grania muzyki. Przed koncertem Borknagar w krakowskim "Kwadracie" mieliśmy okazję spotkać się z gitarzystą i porozmawiać o wydanej z okazji dwudziestolecia zespołu płycie "Winter Thrice". Oystein opowiedział nam chętnie nie tylko o mitologicznych trzech zimach, Norwegii i ciężkiej pracy w studiu, ale również o swoim dzieciństwie, kasetach, które podkradali siostrze najlepszego kumpla, oraz dlaczego nie lubił chodzić do szkoły...
rockmetal.pl: Wasz nowy album, który promujecie w tej trasie, nosi tytuł "Winter Thrice". Zima jest jednym z częstych motywów w tekstach Borknagar, ale dlaczego występuje w tytule aż po trzykroć?
Oystein G. Brun, Borknagar: Album został tak zatytułowany z kilku powodów. Po pierwsze to nawiązanie do nordyckiej mitologii, w której występuje Fimbulvinter (zima Fimbul - przyp. red.), składający się z trzech lat nieprzerwanej zimy, poprzedzających zmierzch świata, czyli Ragnarok. To bardzo mroczny czas według mitologii i taki jest klimat na tej płycie. Fimbulvinter to rodzaj ostrzeżenia, że koniec jest bliski, choć oczywiście nie dotyczy to kariery Borknagar (śmiech). Innym powodem, dla którego użyliśmy symboliki trzech zim, był zamiar nawiązania do dwóch poprzednich albumów. Zawsze staram się pisać muzykę, będącą konsekwencją czegoś, co wypracowaliśmy w tym zespole już w przeszłości. To rodzaj historii, którą Borknagar ma do opowiedzenia. Ale nie postrzegam tego jako książki, zawierającej wiele rozdziałów - cała nasza twórczość stanowi jeden rozdział, jedną muzyczną historię. Gramy już dwadzieścia lat, a to nasza dziesiąta płyta. Jest na swój sposób wyjątkowa, bo podsumowuje dwudziestolecie naszej twórczości. Chciałem, żeby to było coś w rodzaju spięcia klamrą wszystkiego, co Borknagar miał do przekazania w swojej muzyce od początku kariery. W piosence "The Dawn of The End" z płyty "Olden Domain", którą zresztą bardzo lubimy grać na żywo, jest taki wers: "autumn twice, winter thrice". Chcieliśmy nawiązać także do tego starszego materiału. Uważam, że zespół powinien się rozwijać i robić stale coś nowego, ale trzeba też pamiętać o swoich początkach, a dalsza twórczość musi być ich naturalną kontynuacją. Innym powodem, dla którego zatytułowaliśmy dziesiąty album w ten sposób, jest fakt, że natura zawsze była tłem naszej twórczości i głównym motywem w warstwie tekstowej. Ja na przykład nadal mieszkam z dala od miasta, mój dom stoi w środku lasu i nie wyobrażam sobie innego życia. To na pewno ma też wpływ na muzykę, którą tworzę. Nawiązanie do mitologicznego znaczenia trzech zim ma też swój wymiar filozoficzny, co spójnie komponuje się także z okładką, która oddaje klimat tego krążka we wszystkich jego wymiarach.
Chyba niełatwo jest zilustrować tak złożoną muzykę, zwłaszcza jeśli album ma podsumowywać dwadzieścia lat twórczości. Okładkę wykonał Marcelo Vasco, z którym współpracujecie już od jakiegoś czasu. Przedstawiliście mu gotową wizję, którą miał sportretować, czy tylko generalne wskazówki co do treści okładki?
Współpracujemy z Marcelo już od trzech płyt, a poza tym wykonywał jeszcze okładkę dla mojego drugiego zespołu, Cronian, więc znamy się na tyle dobrze, że mogliśmy w pełni mu zaufać i poprzestać tylko na generalnych wskazówkach. Marcelo pochodzi z Brazylii, ale nie było obaw, że nie odnajdzie się w tematyce norweskiej zimy, bo był u nas w Norwegii i widział na własne oczy wszystko, co staramy się przekazać w muzyce Borknagar. Zresztą, paradoksalnie, gość bardzo lubi zimno i nasz klimat. Przyjechał raz w zimie, na zewnątrz minus dwadzieścia, a ten wychodzi w samym t-shircie i mówi, że jest fajnie (śmiech). Zdążyliśmy się przez trzy lata dobrze się poznać, dzięki czemu komunikujemy się na całkiem innym poziomie, niż miałoby to miejsce z jakimś nowym artystą. To znacznie ułatwia sprawę, bo nie trzeba wszystkiego tłumaczyć od początku, a grafik wie, czego oczekuje zespół. Wystarczy tytuł płyty, fragmenty tekstów i nagrań, krótka rozmowa, a potem powstaje kilka wersji, nad którymi dyskutujemy, wybieramy którąś i ją dopracowujemy. Lubię pracować z Marcelo, bo nie tracimy czasu na to, żeby się zrozumieć, ale od razu możemy zająć się tworzeniem. Pomimo że mieszka w Brazylii, a ja w Norwegii, nasza komunikacja jest bardzo efektywna. Mam czterdzieści jeden lat, żonę i dzieci, staram się dysponować czasem w optymalny sposób.
Weźmy taki Borknagar. Płyty można kupić, wielu dystrybutorów w Polsce je sprzedaje. Na koncerty do Polski przyjeżdżają. Więc masz wszystko, co potrzebujesz. Czy słucha ich oprócz Ciebie 100, 1000, czy 10 000 osób w tym kraju, nie ma kompletnie znaczenia.