- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Borknagar
Wykonawca: | Oystein G. Brun - Borknagar (gitara) |
strona: 2 z 5
Borknagar, Kraków 17.04.2016, fot. Verghityax
Wspomniałeś o mitologicznym znaczeniu trzech zim, które jest niezbyt optymistyczne, bo zwiastuje koniec świata...
Fimbulwinter to jeszcze nie Ragnarok. To taka uwertura do końca świata, zima, która trwa nieprzerwanie przez trzy lata. Mimo to posłużenie się przez nas tą symboliką nie oznacza, że zwiastujemy nadchodzący Armagedon, bo tak naprawdę to jesteśmy optymistami i mamy nadzieję, że jeszcze przez wiele lat będziemy grać i wydawać muzykę pod szyldem Borknagar. Tytuł odnosi się do śmierci i końca świata w bardziej filozoficzny sposób. Zawsze inspirowała mnie tematyka życia i śmierci, co nie jest może zbyt oryginalne, ale tak naprawdę stanowi punkt wyjścia do wszystkiego innego i dotyczy w równym stopniu każdego z nas. Także w tekstach Borknagar, choć zawsze na tle tematyki związanej z naturą, był to jeden z motywów przewodnich. Z czasem jednak człowiek doświadcza kwestii związanych z życiem i śmiercią w całkiem inny sposób. Kilka miesięcy temu zmarł mój ojciec, który był dla mnie mentorem i bohaterem. Bardzo to przeżyłem i wzbudziło to we mnie refleksje, jak kruche jest nasze życie i że trzeba z niego korzystać póki jeszcze możemy. "Winter Thrice" nie jest apokaliptyczną płytą, ale skłania do refleksji na temat czasu, który nam jeszcze pozostał.
Jednym z wokalistów, którzy wystąpili na tym albumie, jest Garm (Kristofer Rygg, znany m.in. z Ulver - przyp. red.). Jak to się stało, że po latach znów zaprosiłeś go do współpracy?
To nasz dziesiąty album, podsumowujący dwudziestolecie działalności zespołu i wszyscy oczekiwali, że z tej okazji zrobimy jakąś wielką imprezę, specjalny festiwal albo coś w tym rodzaju, ale muszę przyznać, że nie jestem typem imprezowicza i mój pomysł na uczczenie tej rocznicy był nieco inny. Uznałem, że najlepszym sposobem będzie stworzenie wyjątkowej płyty, ale nie na zasadzie odgrzewania starego kotleta i kopiowania riffów z pierwszych albumów. Chciałem za to w jakiś sposób znów przywołać atmosferę tamtych lat. I wtedy, zupełnie przypadkiem, znalazłem kilka zdjęć z dawnych czasów, jeszcze takich z datownikiem w rogu kadru. Na jednym z nich byliśmy ja i Garm w studiu, podczas nagrywania wokali na pierwszą płytę. Spojrzałem na datę - zostało zrobione prawie dokładnie dwadzieścia lat wstecz. Brakowało dosłownie kilku dni. Kiedy Garm przyjechał wtedy do Bergen, żeby nagrać wokale, kompletnie się jeszcze nie znaliśmy. To było coś w rodzaju "cześć, nazywam się..., idziemy do studia" (śmiech). Dwadzieścia lat później pomyślałem, że może warto by było znów zaproponować mu współpracę. Wysłałem mu smsa, ale na początku nie odpisał. Uznałem, że nie jest zainteresowany. Ale później oddzwonił i wyjaśnił, że był w drodze do swojego domu w górach i prowadził samochód. Rozmawialiśmy dość długo, głównie o starych dobrych czasach i spytałem, czy nie chciałby znów nagrać czegoś dla Borknagar. Spodziewałem się raczej gościnnych wokali albo partii drugoplanowej, ale przesłałem mu dwa numery i powiedziałem, żeby nagrał, co mu przyjdzie do głowy. Garm udał się do studia w Oslo i jakiś tydzień później przesłał mi "próbne wersje", które okazały się tak dobre, że to właśnie ich użyliśmy. To było o wiele więcej, niż oczekiwałem, zrobił praktycznie całe wokale do tytułowego kawałka. Słuchałem tego na okrągło i prawie nie spałem tamtej nocy. Myślę, że Garm również jest z tych wokali bardzo zadowolony, a wspólna praca po latach okazała się dla obu stron fajnym przeżyciem. Znamy się wiele lat, ale nigdy nie mieliśmy zbyt dużo kontaktu, każdy był zajęty swoimi sprawami. Nie jestem zbyt religijny, ale wydaje mi się, że to była taka trochę magiczna chwila. Nie tylko sentymentalna podróż do dawnych czasów, ale wspaniałe, nowe artystyczne doświadczenie.
Weźmy taki Borknagar. Płyty można kupić, wielu dystrybutorów w Polsce je sprzedaje. Na koncerty do Polski przyjeżdżają. Więc masz wszystko, co potrzebujesz. Czy słucha ich oprócz Ciebie 100, 1000, czy 10 000 osób w tym kraju, nie ma kompletnie znaczenia.