- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Valkenrag
Wykonawcy: | Lorghat - Valkenrag (gitara, wokal), Typhus - Valkenrag (gitara), (gitara basowa) |
strona: 5 z 5
Valkenrag, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
Przylgnęła do was etykietka polskiego Amon Amarth. Poczytujecie to sobie jako komplement czy to porównanie was denerwuje?
Lorghat: Nie ma sensu z tym walczyć, bo to walka z wiatrakami. Ludzie starają się wszystko w jakimś stopniu skategoryzować. Łatwiej jest polecić komuś kapelę, jeśli można ją do czegoś porównać. Sam wiem, jak rozmawiają metalowcy: "Słyszałem zespół taki a taki...", "A jak oni grają?", "Grają tak jak ten, ten czy ten zespół...". I tak dalej. W Polsce nie spotkałem się ze zbyt wieloma zespołami, które napierdzielają o wikingach, a że muzycznie też jest to podobna stylistyka, stąd pojawiają się skojarzenia z Amon Amarth. Nie będziemy z tym walczyć ani się pod tym podpisywać. My jesteśmy Valkenrag. Tak było, jest i będzie. Nie wiemy przecież, czy podczas pracy nad drugą płytą coś nam nie strzeli do głowy i nie napiszemy tekstów o Świętowidzie. Zamykanie się w szufladce "wiking metal" albo przyjmowanie etykietki polskiego Amon Amarth to tak naprawdę zamykanie sobie drzwi i ograniczanie horyzontów muzycznych.
Czy to oznacza, że w przyszłości nie wykluczacie wyjścia poza stylistykę wikingmetalową, która w tej chwili mocno was definiuje?
Lorghat: Nie wiemy jeszcze, jak ten zespół będzie ewoluował. Jeśli z tego, że dwóch gości siedziało przed komputerem i pisało nutki w Guitar Pro, wynikło powstanie kapeli, która gra całkiem dużo koncertów i to także za granicą, to trudno przewidzieć, co będzie dalej. Dlatego nie ma co się bawić w prognozy, tylko grać dalej.
Chyba trudno jest szybko osiągnąć duży sukces, jeśli trzeba połączyć granie w zespole z normalnym życiem i pracą?
Lorghat: To nic. Nie chodzi o to, żeby zarabiać na graniu miliony. To styl życia, z którego mamy kupę frajdy, mimo że bywa bardzo męczący, kiedy jedzie się kilkaset kilometrów, żeby godzinę pomachać łbem i podrzeć mordę. Ja to lubię. To jest kawał fajnej zabawy i adrenaliny. A jeżeli ludzie przychodzą na nasze koncerty i im tez to się podoba, to wtedy czujemy się docenieni.