- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Valkenrag
Wykonawcy: | Lorghat - Valkenrag (gitara, wokal), Typhus - Valkenrag (gitara), (gitara basowa) |
strona: 3 z 5
Valkenrag, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
Valkenrag istnieje od roku 2006, ale do tej pory oprócz dema i EP-ki zarejestrowaliście tylko jeden długogrający album, "Twilight Of Blood And Flesh". Przymierzaliście się do jego nagrania aż trzy razy. Dlaczego?
Lorghat: Kiedy mieszkałem jeszcze w Tomaszowie, a Typhus w Łodzi, mieliśmy perkusistę z Warszawy, który nie przyjeżdżał na próby, tylko napisał nam perkusję w Guitar Pro. Pierwsze podejście do nagrania tej płyty wyglądało w ten sposób, że do perkusji napisanej na kompie dograliśmy gitary przy użyciu tone-porta. Było w miarę ok., jak na te warunki, ale wiedzieliśmy, że da się z tego zrobić coś lepszego. Dlatego podjęliśmy się nagrania płyty po raz drugi, tym razem trochę inną metodą. Gitary brzmiały lepiej, ale nadal była samplowana perkusja.
Typhus: W tym czasie Lestath (Piotr "Lestath" Leszczyński - znany m.in. z Sammath Naur, przyp. red.) zaproponował, że skoro nagraliśmy te gitary po raz drugi, to on nam dogra do tego żywe bębny, po czym stwierdził: "Skoro jest już porządna perkusja, nagrajcie jeszcze raz te gitary".
Lorghat: Gitary nagrywaliśmy u mnie w domu, ale tym razem na pożyczonym studyjnym sprzęcie. Zaadaptowaliśmy jeden pokój na studio i musiałem się w związku z tym na parę dni wyprowadzić do innego. Jest z tym związana pewna historia. Typhus przyjechał, żeby zarejestrować ścieżki gitarowe, a ja poszedłem rano do pracy i zostawiłem go z tym samego. Siedział, nagrywał i nagle do pokoju weszła moja dziewczyna i zapytała go, czy może tu odkurzyć. Wtedy zdał sobie sprawę, że do tej pory odkurzała w innym pokoju i to wszystko nagrało się w tle, a on zmarnował pół dnia... W życiu nie widziałem go tak wkurwionego (śmiech).
Finalny miks i mastering zrobiliście jednak w profesjonalnym studiu.
Lorghat: Tak, miks i master był robiony w studiu Red Sun w Bydgoszczy przez Lestatha, który nagrał perkusję. Jako że nagrał bębny, wiedział dokładnie, jakiej finalnej obróbki potrzebuje ten materiał.
Płyta została wydana nakładem Art of The Night Productions. To niemiecki wydawca, prawda?
Lorghat: Niemiecko - polski. Wytwórnia jest niemiecka, ale właściciel jest Polakiem, który tam mieszka i kursuje pomiędzy dwoma krajami. Wysyłaliśmy płytę też do wielu wydawców w kraju, ale nie było żadnej odpowiedzi. Art Of The Night pojawiło się jako pierwsze, ale stwierdziliśmy, że nie będziemy na razie podpisywać kontaktu i poszukamy czegoś w Polsce. Niestety nie udało się znaleźć niczego sensownego, więc wróciliśmy do opcji numer jeden. Natomiast na koncerty mamy deal z Heart Of Rock. To agencja koncertowa, która specjalizuje się głównie w folku i folk metalu. Wpisujemy się tam tematycznie, a współpraca układa się naprawdę bardzo dobrze.
Jednak ciągle znaczna część promocji zespołu spoczywa na waszych barkach.
Lorghat: Nie jest to aż takie złe, bo gdyby wszystko przychodziło zbyt łatwo, nikt by tego nie doceniał. Dużo zespołów chyba liczy na to, że nagrają pierwszą płytę, wydadzą ją, a ona sprzeda się w milionach egzemplarzy. Dostaną od razu trasę po świecie, będą sławni i bogaci, a kobiety będą do nich walić drzwiami i oknami. A tak to niestety nie wygląda. Tylko jeżeli ktoś nad czymś pracuje z determinacją i uporem, jest w stanie docenić każdy sukces.