- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Uriah Heep
Wykonawcy: | Phil Lanzon - Uriah Heep (instrumenty klawiszowe), Bernie Shaw - Uriah Heep (wokal) |
strona: 2 z 4
Uriah Heep, Kraków 12.10.2011, fot. Verghityax
Czy jesteście zatem zadowoleni z Frontiers Records?
Phil Lanzon: Jak dotąd tak. Wkładają sporo wysiłku w promocję, ustawiają nam wywiady z mediami z różnych stron świata. Obecnie jest bardzo dobrze i nie dają nam powodów do narzekań. Mamy nadzieję, że nic się w tej kwestii nie zmieni.
Bernie Shaw: Pytanie brzmi, jak poradzą sobie w Ameryce? Ludzie, którzy
tam dla nich pracują są świetni w swoim fachu. Część z nich zajmowała
się Uriah Heep już we wczesnych latach 80-tych.
Gdy widziałem was ostatnim razem na "Sweden Rock Festival" w Szwecji, zagraliście wszystkie utwory z płyty "Wake The Sleeper". O ile pamiętam, nigdy wcześniej nie wykonywaliście całego albumu na żywo?
Phil Lanzon: To był łut szczęścia. Kiedy układaliśmy setlistę na tę trasę, zastanawialiśmy się, które numery z "Wake The Sleeper" zostaną, a które wylecą. Sprawdziliśmy tonację i tempo poszczególnych kawałków pod kątem zgodności ze starym materiałem i po raz pierwszy w dziejach kapeli wszystko się zgadzało. Nawet w dawnych czasach Heep nigdy nie grywali pełnych albumów na koncertach.
Bernie Shaw: I to zadziałało, bo "Wake The Sleeper" jest skonstruowany na zasadzie płyty winylowej - zaczynasz od pierwszego utworu, przesłuchujesz całą stronę, a następnie przerzucasz na drugą. Przy CD ludzie dowolnie przeskakują pomiędzy kompozycjami. My ułożyliśmy to w takiej kolejności, żeby zabrać słuchacza w podróż od otwierającego numeru aż do ostatniego.
Phil Lanzon: To naprawdę był łut szczęścia. W przypadku "Into The Wild" wybraliśmy sześć czy siedem kawałków, które idealnie wpasowały się w klasyczny repertuar.
Przyglądając się okładce "Into The Wild", odniosłem wrażenie, że stylistycznie odstaje nieco od tych z poprzednich wydawnictw - tamte często ocierały się o tematy z pogranicza mistycyzmu i fantastyki. A na tej po prostu panuje spokój.
Phil Lanzon: To ciekawe spostrzeżenie, bo tytuł do spokojnych nie należy (śmiech). Grafika miała sugerować, że wyruszasz na nieznane terytorium, udajesz się w tytułową dzicz. Znalezienie okładki zajęło nam kupę czasu. Całe wieki. Nie pamiętam, ile obrazków obejrzeliśmy, przypuszczalnie tysiące. Ale wytwórni nie spodobały się nasze koncepcje - oni chcieli to, co ostatecznie wylądowało na pudełku.
Bernie Shaw: Ponieważ byli zachwyceni ilustracjami z "Wake The Sleeper" i "Celebration", które wykonał Ioannis. I uparli się, że okładkę "Into The Wild" musi zdobić kolejny krajobraz. Mieliśmy na podorędziu masę różnorodnych pomysłów i wizualizacji, część z nich o bardzo sugestywnym wydźwięku, ale wytwórnia powiedziała: "nie". Wymieniliśmy z nimi sto siedemdziesiąt trzy e-maile w trakcie jednego weekendu, gdyż był to ostateczny termin wyboru oprawy graficznej. Sto siedemdziesiąt trzy e-maile! Tam i z powrotem, tam i z powrotem! Chyba nikt z nas nie spał tej nocy.
Phil Lanzon: Trwało to w nieskończoność, lecz przynajmniej stworzyliśmy sobie bazę rewelacyjnych grafik i myślę, że skorzystamy z niej w przyszłości.
Bernie Shaw: Muszę jednak oddać Frontiers Records sprawiedliwość - mają chęć, by w tym wszystkim uczestniczyć i to jest dobre. Są do tego stopnia zaangażowani, że chcą nawet układać kolejność utworów na płycie. Na szczęście nasza lista przypadła im do gustu. Za to zespół Asia miał z nimi nielichą przeprawę. Najpierw ten numer, potem ten, a ten w ogóle na koniec. Jasne, znają się na marketingu, ale problem w tym, że o tempie i tonacjach nie mają bladego pojęcia. Jeżeli chcesz podtrzymać zainteresowanie słuchacza, to finał danego kawałka i początek następnego muszą ze sobą współgrać.