- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: The Troops of Doom, Sepultura
Wykonawca: | Jairo Guedes - The Troops of Doom, Sepultura (gitara) |
strona: 1 z 3
The Troops of Doom (od lewej do prawej: Alexandre Oliveira, Alex Kafer, Jairo Guedz i Marcelo Vasco), materiały prasowe
Po 40 latach od utworzenia Sepultura wciąż wywołuje gorące emocje, choć częściej dotyczy to jej starszych wydawnictw. Na ile jest to uzasadnione pozostaje kwestią otwartą. Nie da się jednak zaprzeczyć, że zarówno słuchacze, jak i muzycy lubią wracać do albumów sprzed lat - czasem dlatego, że daje im to ułudę młodości, a czasem dlatego, że to po prostu znakomite płyty. W przypadku Maksa Cavalery zaowocowało to zaskakująco brutalnymi płytami Soulfly i Cavalera Conspiracy. Osobą, która sięgnęła do jeszcze odleglejszych zakątków przeszłości, jest Jairo "Tormentor" Guedz, dawny gitarzysta Sepultury. Pomimo tego, że spędził on w kapeli zaledwie dwa lata, jego wkład w rozwój grupy był niebagatelny. W swym obecnym projekcie, pod nazwą The Troops of Doom, Jairo eksploruje przede wszystkim brzmienia inspirowane "Bestial Devastation" i "Morbid Visions". Jeśli chcecie się dowiedzieć, w jak komicznych okolicznościach Jairo Guedz poznał braci Cavalera, dlaczego pierwsze winylowe wydanie "Bestial Devastation" ma wyryte pentagramy i co mogło trafić na okładkę "Morbid Visions", to zapraszam do lektury.
rockmetal.pl: W marcu 2020 roku założyłeś The Troops of Doom. Jeśli się nie mylę, był to twój powrót do branży muzycznej po dłuższej przerwie, pomijając gościnne występy u boku braci Cavalera. Poprzednio udzielałeś się w grupie Eminence.
Jairo Guedz: Po rozstaniu z Eminence w 2006 roku musiałem nieco uporządkować swoje życie. W tamtym okresie nadużywałem alkoholu i wreszcie powiedziałem sobie "dość!". Chciałem zająć się rodziną. Nigdy jednak nie porzuciłem grania. Od 1990 roku pełnię rolę basisty w kapeli wykonującej covery Metalliki - trochę po to, żeby nie zardzewieć. Później (w 2015 roku - przyp. red.) utworzyłem The Southern Blacklist, w którym to wspomagał mnie Alexandre Oliveira, obecny perkusista The Troops of Doom. The Southern Blacklist to projekt wyłącznie studyjny. Opublikowaliśmy kilka numerów na YouTube, po czym zawiesiliśmy działalność. W 2019 roku otrzymałem zaproszenie do The Mist, mojego dawnego zespołu (Jairo Guedz grał na gitarze w The Mist w latach 1989 - 1996 - przyp. red.). Wystąpiliśmy na paru brazylijskich festiwalach. Kiedy postanowiłem rozkręcić The Troops of Doom, zaczęło brakować mi czasu. Z coraz większym trudem przychodziło nam uzgodnienie jakichkolwiek terminów, więc ostatecznie zrezygnowałem z The Mist.
The Troops of Doom (od lewej do prawej: Jairo Guedz, Alex Kafer, Alexandre Oliveira i Marcelo Vasco), fot. Angelo Avila
Nazwę nowego projektu zapożyczyłeś od tytułu najsłynniejszej kompozycji, jaką napisałeś z Sepulturą.
Tak, celowo nawiązałem do przeszłości. Chciałem w ten sposób zasygnalizować, że wracam do stylu, który uprawiałem w latach 80. Próbowałem swych sił w różnych formacjach, również takich, których brzmienie było nowoczesne. Mimo to ciągle tęskniłem za kolorytem "Morbid Visions" i "Bestial Devastation". Nie pozostało mi nic innego, jak znaleźć odpowiednich muzyków. Udało się i wtedy wybuchła pandemia. Całą EP-kę "The Rise of Heresy" zrobiliśmy zdalnie. Każdy z nas zarejestrował swoje partie w domowym studio, a następnie przesyłaliśmy sobie pliki za pośrednictwem internetu. Gitarzysta Marcelo Vasco mieszka daleko na południu, Alex Kafer (wokalista i basista - przyp. red.) w Rio de Janeiro, a ja w Belo Horizonte. Dzielą nas od siebie setki kilometrów, toteż przećwiczenie materiału na żywo nie wchodziło w grę. Miksy i mastering powierzyliśmy Oysteinowi Brunowi z Borknagar.
"The Rise of Heresy" to piękny ukłon pod adresem starej szkoły thrash metalu. Ujęła mnie zwłaszcza przywodząca na myśl lata 80. produkcja.
Taki właśnie przyświecał nam cel. Nie staramy się wynaleźć koła na nowo, tylko wskrzesić ducha tamtej epoki. Żeby to osiągnąć, zarówno kompozycje, jak i produkcja, muszą zachować spójność. Potrzebowaliśmy realizatora, który to zrozumie i będzie wiedział, jakimi środkami się posłużyć, aby ten efekt uzyskać, nie obniżając przy tym jakości. Charakter wielu dzisiejszych wydawnictw zupełnie do nas nie przemawia. Wszystko jest takie sterylne i perfekcyjnie dopieszczone.
Na każdym swoim wydawnictwie zamieściliście przynajmniej jeden cover Sepultury: "Bestial Devastation" i "The Troops of Doom" na EP-ce "The Rise of Heresy", "Antichrist" na EP-ce "The Absence of Light" i "Necromancer" na longplayu "Antichrist Reborn". Skąd pomysł, by po latach zmierzyć się z klasyką?
Chciałem przypomnieć ludziom te kawałki. Cavalera Conspiracy często sięga po materiał z "Beneath the Remains", "Arise" czy "Roots", Sepultura naturalnie wykonuje bardziej przekrojowy repertuar, lecz nikt nie wraca do "Bestial Devastation" ani "Morbid Visions", wyjąwszy może numer "The Troops of Doom". Zdecydowałem, że nasza interpretacja będzie możliwie najwierniejsza oryginałowi. Wiesz, klasykę łatwo zepsuć. Coś dodasz i wyjdzie ci karykatura. Żaden fan wczesnej Sepultury nie byłby zadowolony, słysząc te utwory w nowej aranżacji. My zresztą też nie. Skontaktowałem się z Maksem, Igorem i Paulo, nawet z Andreasem, i poinformowałem ich o swoich planach. Wszyscy zareagowali pozytywnie i życzyli mi powodzenia.
The Troops of Doom (od lewej do prawej: Marcelo Vasco, Jairo Guedz, Alex Kafer i Alexandre Oliveira), materiały prasowe
Wspomniałeś o Maksie, Igorze, Paulo i Andreasie. Jesteś chyba jedynym muzykiem w dziejach Sepultury, który ma dobre relacje zarówno z braćmi Cavalera, jak i z obecnym składem grupy. Jak udało ci się tego dokonać, wziąwszy pod uwagę panujące między nimi animozje?
Ciekawe pytanie. Myślę, że zaważył na tym fakt, iż nie byłem członkiem zespołu, gdy ten implodował. To rozstanie nie należało do łatwych ani przyjemnych. Wiem, że każdy z nich mocno je przeżył, choć nie znam dokładnego przebiegu kłótni. Ludzie nieraz ciągną mnie za język, bo chcą wiedzieć, czy żałuję swojego odejścia z Sepultury. Ujmę to tak. Żałuję, że nie miałem okazji podróżować z nimi po świecie i jednocześnie cieszę się, że nie doświadczyłem tej awantury. Wątpię, czy zdołałbym wówczas zachować neutralność.
Max i Igor zawsze traktowali mnie niczym starszego brata. Stracili ojca w bardzo młodym wieku (Graziano Cavalera zmarł na zawał serca, gdy Max miał 9 lat - przyp. red.). Połączyła nas silna więź i nadal darzymy się wzajemnym szacunkiem. Jeżeli akurat gram z nimi gościnny koncert, zwyczajnie unikamy tematu Andreasa i Paulo. Rozmawiamy o swoich dzieciach, wnukach, wspólnych przyjaciołach i muzyce, ale nigdy nie pozwalam im wejść na grząski grunt. Po prostu wyznaczam granicę. Identycznie postępuję z chłopakami z Sepultury.
The Troops of Doom (od lewej do prawej: Marcelo Vasco, Alex Kafer, Alexandre Oliveira i Jairo Guedz), fot. Cissa Flores
Odnoszę wrażenie, że część odpowiedzialności za ten stan rzeczy ponoszą media, które regularnie podsycają ich konflikt. Czasem wystarczy agresywny nagłówek albo wyrwana z kontekstu wypowiedź.
Zgadzam się. Media karmią się ludzką krzywdą. W końcu nic tak nie podnosi oglądalności, jak rozlew krwi lub ostra pyskówka. Mimo to żywię nadzieję, że któregoś dnia Max, Igor, Paulo i Andreas zakopią topór wojenny. Naprawdę chcę w to wierzyć.