- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: The Sixpounder
Wykonawca: | Paul Shrill - The Sixpounder (gitara) |
The Sixpounder zaistniał na polskiej scenie metalowej dość niedawno, za sprawą wygranej w bitwie o "Wacken Open Air" w 2010 r. Grupa miała okazję pokazać się na jednym z największych europejskich festiwali i krótko potem uraczyła nas swoim debiutanckim krążkiem. Czy The Sixpounder stoi u progu wielkiej kariery? Czas pokaże. Z rozmowy, którą przeprowadziłam z gitarzystą Paulem Shrillem wynika, że mimo mocnego wejścia na metalowe salony, zespół zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek drogi. Skromnie i szczerze, bez zadzierania nosa i ze zdrową dawką humoru, Paul opowiedział mi o początkach kapeli, nagrywaniu, koncertach i muzycznych inspiracjach. Dowiedziałam się także, kto strzeże wejścia do piekła i co ciekawego można robić w Polsacie. Zapraszam do lektury.
strona: 1 z 3
The Sixpounder - Paul Shrill, fot. materiały zespołu
rockmetal.pl: Witaj Paul. Za chwilę porozmawiamy sobie trochę o The Sixpounder. Na początek powiedz mi - ilu wywiadów już udzieliłeś?
Paul Shrill, The Sixpounder: Od momentu pojawienia się płyty udzieliłem z Frantic Philem około trzydziestu wywiadów, zarówno dla polskiej prasy, jak i zagranicznej.
To zacznijmy od małego wprowadzenia - jak powstał The Sixpounder? To była wasza pierwsza poważna kapela, czy do tej pory każdy z was przewinął się przez wiele składów?
Wszyscy przewijaliśmy się przez mniejsze projekty. W mojej głowie powstał pomysł stworzenia zespołu zdeterminowanego na sto procent do poważnego działania. Wraz z Frantic Philem rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiednich osób, aż do ostatecznego uformowania się obecnego składu.
Od powstania zespołu do wydania debiutanckiej płyty minęły trzy lata. To według ciebie dużo czy mało?
Według mnie to bardzo długo. Niektóre utwory powstały jeszcze wcześniej, tak więc płyta nie zawiera świeżego dla nas materiału. Przykładowo utwór "Mimic" miał roboczy tytuł "031106", który oznaczał datę powstania (śmiech). Proces tworzenia płyty był długi, ponieważ zależało nam na absolutnym dopieszczeniu materiału. Czy tak odbierają to ludzie słuchający płyty? Nie wiem. My zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Kiedy weszliście do studia zarejestrować "Going to Hell? Permission Granted!" mieliście za sobą jakieś doświadczenie oprócz nagrania dema?
Nie mieliśmy żadnego doświadczenia w nagrywaniu. Ufaliśmy własnemu instynktowi i musieliśmy przejść eksternistyczny kurs produkcji płyty (uśmiech).
Co jest trudniejsze - praca w studiu czy granie dobrych koncertów?
Zdecydowanie praca w studiu. Koncerty działają na nas niesamowicie motywująco, odstresowująco i relaksacyjnie. Natomiast praca w studiu jest tego kompletnym przeciwieństwem. Jestem cholernie upierdliwym gościem i nie jestem w stanie przejść obojętnie wobec jakiegoś minimalnego niedociągnięcia. Dlatego przygotowanie płyty to istny koszmar z happy endem (śmiech).
Przejdźmy do płyty. Dlaczego piesek na okładce ma trzy głowy?
To jest mitologiczny Cerber (według nas jest nim labrador)! Broni wstępu do piekła, do którego dostęp w naszym mniemaniu jest bezproblemowy i otwarty dla każdego (śmiech). Dlatego jeśli na twojej drodze stanie Cerber, podejdź do niego, pogłaszcz go - i droga wolna (śmiech). Zachęcamy do podjęcia tego kroku!