- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: The Sixpounder
Wykonawca: | Paul Shrill - The Sixpounder (gitara) |
strona: 2 z 3
A o co chodzi z tym piekłem w tytule? To jakieś nawiązanie do "Cowboys From Hell" Pantery?Absolutnie nie ma to nic wspólnego z utworem Pantery. Płyta to nasza rockandrollowa wizja podróży do piekła. Mamy do tego tematu bardzo luźne podejście. Jeśli masz ochotę iść do piekła, proszę bardzo - Ceber krzywdy ci nie zrobi (uśmiech).
Bardzo "panterowo" brzmi riff otwierający największy hit z tego albumu, do którego zresztą powstał teledysk - "Last True Cowboy Manifesto". Powiedz, co według ciebie było najbardziej charakterystyczne w grze Dime'a. Dlaczego wymieniasz go jako jedną ze swoich głównych inspiracji?
Uwielbiam Dimebaga za jego rockowo - bluesowe podejście do metalu. W jego grze jest sporo luzu, czadu, który uwielbiam. Uwielbiam granie, które nie jest zamknięte w żadnych ramach. Dimebag takie właśnie prezentował. Nie mam typowego podejścia do gitary, ba, nawet nie czuję się gitarzystą. Uwielbiam grać. Czy to byłby bas, perkusja czy gitara, jest mi to obojętne. Najważniejszy jest końcowy efekt i cios płynący z muzyki.
Po śmierci Dimebaga wielu fanów odwróciła się od Phila Anselmo. Vinnie Paul do dziś częściowo obwinia go o to, co się stało. Podobno zabójca zbyt dosłownie odebrał jakieś niefortunne słowa Phila z wywiadu, w którym oznajmił, że Dime'owi należy się porządne lanie. Co o tym myślisz?
Dla mnie to absurd. Muzycy nie są w stanie przewidzieć zachowania fanów. Uważają, że ich przekaz trafia do ludzi zrównoważonych, z wyobraźnią. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak jakiś świr zinterpretuje wypowiedź.
To może wróćmy do waszej muzyki. Krążek "Going To Hell..." podsumowałabym trzema słowami: ciężar, groove i energia. Zgodzisz się z tym?
Oczywiście trafiłaś w dziesiątkę. Dodałbym jeszcze "melodia". Mam nadzieję, że też ją zauważyłaś, ale zapomniałaś dodać (śmiech). Te cztery czynniki zsumowane razem składają się na nasz album.
Jaki jest największy komplement, który do tej pory usłyszałeś pod adresem tej płyty?
Hmm... Bardzo nie lubię mówić o komplementach, być może to przez polską skromność (uśmiech)... Ale najprzyjemniejszą rzeczą, jaką usłyszałem, która dla wielu może wydać się absurdem, to że stajemy się największą nadzieją polskiego metalu. Można się z tego śmiać, można drwić, dla nas to najprzyjemniejszy możliwy komplement.
Czy grając na festiwalu "Wacken Open Air" z całym mnóstwem znanych kapel czuliście się jak gwiazdy?
Absolutnie nie. Czuliśmy się malutcy. Nie wiem, czy to wspomniane polskie kompleksy, brak pewności siebie, czy racjonalne podejście, ale nie czuliśmy się absolutnie jak gwiazdy. Czuliśmy się wspaniale, mając możliwość zagrania na takim festiwalu i mając możliwość poznać osobiście gwiazdy światowego formatu, naszych idoli. Przed nami jeszcze sporo pracy, ale wierzymy, że pewnego dnia staniemy ponownie na deskach "Wacken Open Air"!