- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Mord'A'Stigmata
Wykonawca: | Static - Mord'A'Stigmata (gitara) |
strona: 1 z 3
Mord'A'Stigmata, Aleksandrów Łódzki 10.09.2016, fot. Verghityax
W dużym uproszczeniu zespoły muzyczne podzielić można na dwie kategorie: na takie, które znalazły swoją niszę i realizują się w jej obrębie, oraz takie, które stale poszukują nowych rozwiązań. Do tej drugiej kategorii bez wątpienia należy Mord'A'Stigmata. Choć kojarzona ze środowiskiem metalowym, formacja ta kroczy własną ścieżką, nie oglądając się na cudze opinie czy zapatrywania. O potrzebie ewolucji, potyczkach z rumuńską wytwórnią oraz o tym, skąd właściwie wzięła się moda na kaptury w black metalu, opowiedział mi Static, gitarzysta i spiritus movens tego przedsięwzięcia.
rockmetal.pl: Pomówmy najpierw o ostatnim albumie studyjnym Mord'A'Stigmaty, zatytułowanym "Dreams of Quiet Places". Na wydawnictwie tym jeszcze bardziej zdystansowaliście się od metalowej formuły, niż to miało miejsce na "Hope", dając więcej przestrzeni elektronice. Nie obawialiście się reakcji ortodoksyjnych fanów metalu?
Static: Reakcji ortodoksyjnych fanów metalu nie baliśmy się w ogóle, ponieważ oni albo nas nie słuchają, albo stanowią naprawdę niewielki odsetek naszych odbiorców. Założyliśmy sobie w tym zespole, że będziemy unikać zjadania własnego ogona, przełamując przy tym swoje granice. Nigdy nie nastawialiśmy się na przełamywanie granic muzycznych, natomiast własne bariery staramy się pokonywać z każdym kolejnym albumem. I kiedy patrzę wstecz na naszą historię, nie czuję, by "Dream of Quiet Places" była aż tak odważnym krokiem naprzód. To wciąż płyta, która powstała w oparciu o rockowe instrumentarium, a romanse z muzyką elektroniczną uwidoczniły się już na naszych najwcześniejszych dokonaniach. Nie żyjemy z grania, więc nawet jeśli część starych fanów odejdzie, bo nowe rozwiązania okażą się dla nich niestrawne, zastąpi ich inna publika. Zaobserwowałem to na przykładzie moich znajomych. Niektórzy przestali śledzić działalność grupy po premierze "Dreams of Quiet Places", pojawili się za to ludzie, których Mord'A'Stigmata przedtem nie interesowała. I nie mam z tym problemu. Przejmowałbym się w większym stopniu, gdyby nasz dobrobyt zależał od liczby sprzedanych egzemplarzy.
Mord'A'Stigmata, fot. Woda i Pustka
Szczerze mówiąc, przypadła mi do gustu ta ewolucja. I nie zazdroszczę kapelom, które co dwa lata muszą nagrywać podobnie brzmiący materiał, żeby utrzymać pozycję na rynku.
Zgadzam się, ale musisz wziąć pod uwagę, że funkcjonuje grono zespołów, aczkolwiek nieliczne, które uczyniły z tego sztukę absolutną. Spójrz na Primordial. Wszystkie longplaye tworzą w oparciu o pewien schemat, a jednak każdy z nich jest co najmniej bardzo dobry. To dowód na to, że da się zjadać własny ogon i wydalać go na setki satysfakcjonujących sposobów. Natomiast taki Deicide, gdy zaczął się powtarzać, stał się parodią samego siebie.
"Dreams of Quiet Places" zarejestrowaliście w warszawskim "Nebula Studio". Co zadecydowało o wyborze tego przybytku?
To właśnie rezultat przyjętej przez nas filozofii przekraczania swoich granic. Po "Hope" doszliśmy do wniosku, że chwilowo wyczerpaliśmy możliwości tamtego studia ("67 Studio" - przyp. red.). Jeśli chcieliśmy pójść do przodu, zmianie ulec musiało nie tylko podejście do komponowania, lecz również miejsce sesji nagraniowej. Albumem, którego brzmienie ostatecznie przekonało nas do "Nebuli", był "Piach" Goryczy. Zachwycił mnie on zwłaszcza pod względem produkcyjnym.
Odnoszę wrażenie, że okładka "Dreams of Quiet Places" stanowi swego rodzaju wizytówkę waszego nowego oblicza. Oprawa graficzna poprzednich wydawnictw miała dużo mroczniejszą wymowę i od razu budziła skojarzenie z czymś cięższym. W przypadku "Dreams of Quiet Places" jest zupełnie inaczej. Styl i kolorystyka przywodzą na myśl estetykę stosowaną choćby przez takie formacje, jak Pallbearer.
Tak, okładka miała na celu zasygnalizowanie naszego odcinania się od muzyki metalowej. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że następny longplay nie będzie miał z metalem już nic wspólnego. Oprócz samego obrazu, który niezmiernie mnie zaintrygował - jak zresztą i pozostałe prace Łukasza (Gwiżdża - przyp. red.) - równie doniosłą rolę odgrywa tutaj układ i proporcje poszczególnych elementów. Ten ostatni aspekt inspirowany jest w dużej mierze tym, co wizualnie na swych płytach robi Dead Can Dance.
Jeśli dobrze zrozumiałem, obraz na okładce nie powstał z myślą o tym albumie, lecz był już gotowym dziełem?
Sam obraz, który jest centralną częścią okładki? Tak.
Mord'A'Stigmata, Bielsko-Biała 12.11.2015, fot. Verghityax
Wspomniałeś o wizualnym aspekcie muzyki. Chcę to odnieść do waszej działalności koncertowej. Przez kilka lat występowaliście w kapturach, po czym około 2016 roku całkowicie zrezygnowaliście z tego patentu. Czy było to spowodowane wysypem zespołów w kapturach, które zaczęły nagle wyrastać jak grzyby po deszczu?
Oczywiście. Wymyśliliśmy to około 2010 roku. Rok później, w ramach festiwalu "Silesian Massacre", zagraliśmy koncert promujący album "Antimatter". Ludzie nie byli przyzwyczajeni do takiego widoku. Pamiętam pierwsze reakcje wyrażające zdziwienie i niedowierzanie, że jak tak można? Kaptury i black metal? Co wy, chłopaki, robicie z tą muzyką? W tamtym okresie jeszcze Thaw posługiwał się tą konwencją, lecz wówczas ich nie znałem. Zabawny zbieg okoliczności.
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że Mgła włączyła kaptury do swego scenicznego rynsztunku nieco później.
Chyba tak. Jestem niemal pewien, że w 2011 roku Mgła nie grała jeszcze na żywo. Miałem okazję obserwować to z bliska, ponieważ Silencer, nasz ówczesny gitarzysta, dołączył do koncertowego składu Mgły. Wprowadzili u siebie kaptury, przy czym oni rozbudowali ten koncept o zakrywanie twarzy.
Wróćmy jednak do głównego wątku, bo trochę odpłynąłem, zastanawiając się nad zgodnością historyczną. Dopóki w podziemiu funkcjonowała garstka kapel wykorzystująca tę stylistykę, nie przeszkadzało mi to, aż któregoś dnia zorientowałem się, że wszyscy dookoła zaczęli wychodzić na scenę w kapturach. To już nie było to. Idea Mord'A'Stigmaty nie polega na tym, by być podobnym do innych.
Mord'A'Stigmata, Kraków 14.11.2015, fot. Verghityax
Był taki moment, że do tego pociągu próbowały się podpiąć nawet kapele, które z black metalem nie miały nic wspólnego, na przykład heavymetalowy Eier.
To opowiem ci ciekawostkę. Pomysł z kapturami - przynajmniej w naszym wypadku - zapożyczony został z amerykańskiej sceny hardcore'owej, którą byłem wówczas maksymalnie zafascynowany. U nich bluza z kapturem była jednym z elementów tego niegrzecznego, niepoprawnego wizerunku. Dopiero potem w blackmetalowym środowisku ewoluowało to w stronę szat rytualnych.