- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Mord'A'Stigmata
Wykonawca: | Static - Mord'A'Stigmata (gitara) |
strona: 2 z 3
Pozostając w temacie występów, w 2020 roku wypuściliście swój pierwszy album koncertowy, zatytułowany "Songs for the Exiles (Live at Roadburn 2019)". Stanowi on niejako wydawnictwo towarzyszące "Dreams of Quiet Places", z którego pochodzi większość repertuaru, jaki wykonaliście na "Roadburn Festival". Od kogo wyszła inicjatywa zrealizowania koncertowego longplaya na - jakby nie patrzeć - jednym z najbardziej prestiżowych festiwali muzycznych w Europie?
Wszystkie występujące na "Roadburn" kapele są nagrywane, o ile wyrażą na to zgodę. Potem można sobie ten zapis od organizatorów odkupić. Nabyliśmy go bez zastanowienia, ponieważ koncert wypadł naprawdę świetnie i chciałem mieć z niego pamiątkę. A skoro już dysponowaliśmy gotowym materiałem, głupio byłoby nie wydać go na nośniku fizycznym.
Propozycję zaprezentowania się na "Roadburn" przekazał nam Maciej (Mińczykowski - przyp. red.) z Left Hand Sounds. Podobno upomniał się o nas jeden z agentów zajmujących się doborem artystów, ale to Maciej zna resztę detali. Nie wnikałem w treść ich rozmów.
Mord'A'Stigmata, Bielsko-Biała 12.11.2015, fot. Verghityax
Dopadła was trema?
I to straszna. Zaplanowaliśmy sobie dwutygodniową trasę po Europie i "Roadburn" okazał się być pierwszym przystankiem, startowaliśmy zatem z wysokiego C. Kiedy przechadzałem się po miasteczku festiwalowym, kolana nieco mi miękły. Od groma ludzi, mnóstwo scen i zespoły, których plakaty wisiałyby nad moim łóżkiem, gdybym nadal był nastolatkiem. W drodze na zaplecze zobaczyłem olbrzymią kolejkę do sceny, na której mieliśmy grać. Nie mogłem uwierzyć, że ci wszyscy ludzie czekają na nas. Odzew był fantastyczny. Dostaliśmy taki zastrzyk energii, że cały stres momentalnie zniknął.
Zarówno "Dreams of Quiet Places" jak i "Songs for the Exiles (Live at Roadburn 2019)" zarejestrowane zostały po zmianie perkusisty. DQ, który przeszedł do Blaze of Perdition, zastąpił Ygg. Co sprawiło, że wasza współpraca z DQ, skądinąd owocna - obejmująca bowiem trzy longplaye studyjne - dobiegła końca?
Graliśmy razem przez dekadę, co przełożyło się na zmęczenie materiału ludzkiego. Zbyt wiele było między nami tarć i postanowiliśmy się w cywilizowany sposób rozstać. Michał (DQ - przyp. red.) świetnie trafił, znajdując angaż w Blaze of Perdition. Myślę, że obu stronom wyszło to na dobre.
Mord'A'Stigmata, Kraków 16.03.2017, fot. Verghityax
Skąd wytrzasnęliście Ygga? Jeśli się nie mylę, wcześniej udzielał się on w zespole o nazwie Dementria.
Ten zespół już chyba nie funkcjonuje i - zatrzymując się gdzieś na etapie demówki - raczej nie odcisnął żadnego piętna na scenie metalowej czy jakiejkolwiek innej. Kiedy rozpoczęliśmy poszukiwania nowego perkusisty, przyjęliśmy założenie, że nie może to być muzyk stricte metalowy, ponieważ ktoś taki najzwyczajniej w świecie nie sprosta wymogom aktualnego oblicza Mord'A'Stigmaty. Za odpowiednim kandydatem rozglądaliśmy się więc w środowisku kapel rockowych. Janka (Ygga - przyp. red.) wypatrzyłem na koncertowym nagraniu Dementrii. Bardzo mnie ujął swoją muzykalnością, groovem i sposobem akcentowania. Uznaliśmy, że trzeba go sprawdzić. Jak się potem okazało, był to jedyny bębniarz, którego sprawdziliśmy. Umówiliśmy się na próbę, gość siadł, wykonaliśmy dwa kawałki z "Hope" i dwadzieścia minut później już wiedzieliśmy, że nie ma sensu szukać dalej.
Mord'A'Stigmata, Kraków 16.03.2017, fot. Verghityax
Jeżeli nie masz nic przeciwko, chciałbym teraz podłubać nieco w przeszłości i zapytać o okoliczności powstania Mord'A'Stigmaty, która od początku jest twoim projektem. Czy pamiętasz, jaki cel ci wtedy przyświecał?
Zadośćuczynię twojemu życzeniu i zawrócę w tył, parafrazując klasyka. Poczyniłeś delikatne przekłamanie, mówiąc, że Mord'A'Stigmata jest moim projektem. Ja po prostu ostałem się jako jedyny z pierwotnego składu. Powołaliśmy ten zespół do życia we trzech - z Sickillem i Sadistem. Poznałem ich, gdy mieszkałem w Bochni. Z Sickillem zetknąłem się pod koniec lat 90. w blackmetalowym Solnorth. Dla nas obu była to pierwsza kapela w życiu. Potem nasze drogi się rozeszły i przy kolejnym spotkaniu utworzyliśmy Mord'A'Stigmatę. Voxmord (pierwszy wokalista i tekściarz Mord'A'Stigmaty - przyp. red.) również występował z nami w Solnorth. Do Mord'A'Stigmaty dołączył dopiero kilka miesięcy później, kiedy mieliśmy już skomponowany materiał na demówkę i potrzebowaliśmy kogoś, kto nagra do tego wokale. Z uwagi na dotychczasową znajomość oraz fakt, że pochodził z tego samego miasta, był dla nas naturalnym wyborem. Tylko Sadist był w tym układzie nowy. Miał na karku parę lat więcej niż my, mógł też poszczycić się sporym doświadczeniem na scenie deathmetalowej. Stąd wzięły się we wczesnej twórczości zespołu deathmetalowe inklinacje.
Debiutancka demówka ("Borderline Personality Disorder" - przyp. red.) stanowiła wyraz naszych młodzieńczych poszukiwań. To był konglomerat wszystkiego, co jako młodzi ludzie, pełni pasji do muzyki i - oceniając z perspektywy czasu - o szerokich horyzontach, staraliśmy się wrzucić do jednego kotła. Czerpaliśmy z rozmaitych podgatunków metalu, a także z muzyki elektronicznej i transowej. Gdyby nie ograniczone umiejętności techniczne i braki w wiedzy, te inspiracje z pewnością byłyby bardziej wyczuwalne. Słuchaliśmy mnóstwa różnorodnych rzeczy, lecz jeszcze nie umieliśmy tego przekuć we własny styl.
Idea, która przyświecała temu zespołowi, to coś, o czym już parokrotnie wspominałem. Chcieliśmy robić coś nowego, nawet na etapie pierwszych demówek. Doskonale pamiętam rozmowę z Sickillem, która stała się zarzewiem Mord'A'Stigmaty. Stwierdziliśmy wówczas, że jeśli znów mamy grać razem, nie może to być powtórka z rozrywki. To musi być coś, czego nie będzie się dało przyrównać do naszych poprzednich projektów. Ta myśl towarzyszy nam do dziś.
Mord'A'Stigmata, Bielsko-Biała 12.11.2015, fot. Verghityax
Dowód na fascynację muzyką elektroniczną widać gołym okiem, patrząć na listę utworów na "Borderline Personality Disorder", bowiem płytkę wieńczy cover "Firestarter" The Prodigy.
Zgadza się. Muzyka elektroniczna to był nasz chleb powszedni. Takie projekty, jak The Prodigy i The Chemical Brothers wywarły na nas wielki wpływ, podobnie stara scena trip-hopowa w postaci Portishead i Massive Attack. To artyści, którzy motywowali nas do pisania własnej muzyki.
Już po wypuszczeniu demówek, ale jeszcze przed wydaniem pierwszego longplaya ("Uberrealistic" - przyp. red.) wzięliście udział w nagrywaniu albumu w hołdzie Venom, zatytułowanego "Gods of Goats".
Tak. Nasz dobry kumpel Ancient, który prowadził wytwórnię Metalrulez Productions, planował - bodajże drugie już - tego typu przedsięwzięcie. Najpierw ukazała się płyta w hołdzie Carcass. Mieliśmy na niej wystąpić, lecz z różnych względów nie doszło to do skutku. Gdy Ancient wpadł na pomysł zrealizowania kolejnego krążka w tej samej konwencji, tym razem z repertuarem Venom, uznaliśmy, że fajnie byłoby zarejestrować własną interpretację jakiegoś metalowego klasyka. Ostatecznie wybraliśmy kawałek, który klasykiem nie był ("Resurrection" - przyp. red.). Nie przypominam sobie, kiedy ten album ujrzał światło dzienne (w 2007 roku - przyp. red.), ale bardzo podobało mi się jego brzmienie.