- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Moonspell
Wykonawca: | Fernando Ribeiro - Moonspell (wokal) |
strona: 3 z 4
Moonspell, Jaworzno 1.06.2012, fot. Lazarroni
Zatrzymajmy się jeszcze na moment przy dwudziestoletnim stażu grupy - przez ten czas prawie nie zmieniał się skład. Jak wam się to udało?
Palimy trawę... (śmiech) Portugalczycy radzą sobie z relacjami interpersonalnymi na swój sposób. Na przykład w Skandynawii ludzie są znacznie bardziej opanowani i zdystansowani względem siebie. My mamy trochę inny temperament. Musimy się jednak dogadywać, bo znalezienie odpowiedniego muzyka na czyjeś miejsce w kraju takim, jak Portugalia, to cholernie trudne zadanie. Ja i Mike gramy ze sobą od początku, potem w 1993 roku dołączył Pedro, Ricardo pojawił się w zespole w epoce "Wolfheart", a Aires jest z nami już dziesięć lat. To świetny skład, nie tylko od strony muzycznej, ale i na płaszczyźnie osobistej. Jesteśmy przyjaciółmi, dogadujemy się na scenie, a dobro Moonspell jest dla nas ważniejsze, niż własne ego. Tak, możesz się już rozpłakać (zwraca się do Mike'a Gaspara, który udaje, że się wzruszył - przyp. red.) (śmiech).
Wspomniałeś o początkach zespołu - kiedyś Moonspell nazywał się Morbid God. Dlaczego zmieniliście nazwę? Co z nią było nie tak?
Była zbyt dziecinna, a poza tym na metalowej scenie funkcjonowało wówczas za dużo kapel z frazą "morbid" w nazwie. Morbid, Morbid Angel, Morbid Death... Wymyśliliśmy to jako zbuntowani gówniarze. Kiedy później przyszedł nam do głowy "Moonspell", pomyśleliśmy, że jest to szyld, pod którym da się wyrazić coś więcej. To słowo świetnie pasowało do zespołu pragnącego zanurzyć się w mroczniejsze rejony... Nie wspominając już o tym, że formacji o nazwie Morbid God było wtedy ze dwadzieścia, a Moonspell tylko jeden!
Fernando, a co z twoim projektem Daemonarch? To było przedsięwzięcie na jedną płytę czy planujesz jeszcze wskrzesić ten skład?
W muzyce staram się działać w myśl zasady "nigdy nie mów nigdy", ale chwilowo nie mam potrzeby reaktywowania tego projektu. W tej chwili Daemonarch jest... nie-martwy... (śmiech).
A jak wygląda sytuacja z twoją pozostałą aktywnością muzyczną? Swego czasu wziąłeś udział w sesji nagraniowej do albumu zatytułowanego "Amalia Hoje". Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
To był taki dwuletni skok w bok i całkiem inny rodzaj muzyki niż to, co robię w Moonspell. Zostałem zaproszony do nagrywania ot tak, totalnie z zaskoczenia. Amalia Rodrigues, artystka z nurtu muzycznego fado, jest w Portugalii bardzo popularna. To taka nasza Edith Piaf. Płyta odniosła spory sukces, lecz to był jedynie projekt. Zajmowałem się tym, gdy miałem czas. Potem znowu zaczęło się koncertowanie z Moonspell... metal wygrał.