- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Lostbone
Wykonawca: | Przemek Łucyan - Lostbone (gitara) |
strona: 3 z 4
Lostbone, Warszawa 12.10.2011, fot. Lazarroni
Ostatnie pytanie o nowy album - czy zostały wam jakieś niewykorzystane utwory, które nie trafiły na płytę? Czy też może napisaliście dokładnie tyle, ile było trzeba?
U nas proces tworzenia zazwyczaj wygląda tak, że poszczególne pomysły, jeśli mają odpaść, to odpadają we wstępnej fazie pracy nad nimi. To, co zostaje, ma trafić na album. Natomiast gdy czujemy, że materiał jest już kompletny, po prostu zamykamy temat i nie pracujemy nad kolejnymi numerami. Oczywiście ja nie potrafię wyłączyć w głowie elementu twórczego, więc nowe riffy cały czas gdzieś się pojawiają, jednak chowam je do szafki, aż do momentu, kiedy zaczniemy robić następny materiał. W samym studiu również nigdy nie nagrywaliśmy więcej utworów, niż wiedzieliśmy, że trafi na płytę. Czas w studiu jest cenny i lepiej się skupić na pewniakach, niż nagrywać coś, co i tak nie znajdzie się na krążku. Jeśli coś jest według nas dobre, to idzie na album, jeśli nie, to nie ma sensu tego rejestrować.
Ok, teraz coś z zupełnie innej beczki. Niedawno odbyliście w towarzystwie Hedfirst i Made of Hate trasę koncertową pod nazwą "Metalowa Trasa Roku". Skąd pomysł, by tak ochrzcić to przedsięwzięcie? Zwłaszcza, że styl muzyczny wszystkich zaangażowanych w to kapel oscyluje bardziej w okolicach metalcore, niż klasycznego metalu.
Pomysł był z głowy Bayera. Kto jej nie zna, mogę uprzedzić, że to przerażające i niezgłębione miejsce (śmiech). Założenie było takie, żeby podejść do tematu z przymrużeniem oka. Chcieliśmy nazwę trasy po polsku, padło takie hasło i wszyscy podchwycili. Poza tym spodziewaliśmy się, że wzbudzi zarówno zainteresowanie, jak i oburzenie, szczególnie internetowych hejterów, więc nie mogliśmy sobie tego odmówić! W ogóle nie zastanawialiśmy się nad tym, do jakiej szufladki ludzie wrzucają poszczególne zespoły. Dla mnie "metal" to jakby nadrzędne określenie mocnej muzyki, a czy to heavy metal, thrash metal, metalcore, deathcore i chuj-wie-co-core, to już mało mnie interesuje. Ważna jest muzyka, a nie etykietki.
To tournee już za wami, jak oceniasz je z obecnej perspektywy? Czy spełniło wasze oczekiwania? A może jakieś anegdotki z tej wyprawy?
Jestem absolutnie zadowolony z tej trasy. Po pierwsze dlatego, że organizacyjnie wyszliśmy do przodu, a w dzisiejszych warunkach to wcale nie jest takie oczywiste i pewne. Po drugie wytworzyła się naprawdę świetna atmosfera między zespołami. I po trzecie, i najważniejsze - był zajebisty klimat na koncertach. Bez względu na to, czy ludzi przyszło dużo - a kilka pełnych sali się trafiło - czy też publiki było nieco mniej, pod sceną zawsze dominowała dobra zabawa i to mnie naprawdę cieszy. Warto było zrobić coś swojego od początku do końca. Graliśmy w zmienianej kolejności, co raczej nieczęsto ma miejsce, i jakoś się to wszystko sprawdziło. Co do anegdot, to trochę by się ich uzbierało - bo jak jest dobra ekipa, to zawsze się coś ciekawego wydarzy - jednak większość nie nadaje się do upublicznienia (śmiech). Z niecodziennych rzeczy, cóż, zaliczyliśmy pożar busa, po którym o dziwo niemiecka maszyna odpaliła i dowiozła nas do domu, wprawdzie po części bez świateł, bez ogrzewania itd., ale mimo wszystko. Były też miłe momenty, kiedy to na trzech koncertach ludzie w ferworze zabawy pod sceną połamali barierki, a raz rozwalili nawet część nagłośnienia. Z kolei Bartonowi zdarzyło się wypaść w środku nocy z łódki do jeziora - trzy razy (śmiech) - i takie tam.