zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Krisiun

21.01.2017  autor: Katarzyna "KTM" Bujas

Wykonawca:  Moyses Kolesne - Krisiun (gitara)

strona: 2 z 4

Krisiun, Wrocław 'W-Z' 2009, fot. K. Zatycki
Krisiun, Wrocław 'W-Z' 2009, fot. K. Zatycki

Zmiana kursu w tym środowisku wymaga chyba sporej odwagi.

Taa... szczególnie, że już na dzień dobry, na samym początku płyty znajduje się stosunkowo wolny numer, nie mający nic wspólnego z szalonym napierdolem. Wielu starych fanów, po usłyszeniu tego krążka, wyrażało opinie typu "Zeszmaciliście się, dla mnie już nie żyjecie". Ojej... naprawdę? (śmiech) Nagrałem dziewięć płyt z agresywnym, technicznym death metalem, a teraz z powodu jednej płyty jestem dla ciebie martwy? Jakoś to przeżyję. Nie wszyscy odbiorcy muzyki Krisiun zareagowali w ten sposób. Także ludziom, którzy słuchają nas od lat, w większości podoba się nowy materiał. Wiesz, łatwo jest spełniać oczekiwania fanów, którzy spodziewają się ciągle tego samego. Nagrywasz kolejną taką samą płytę i po sprawie. Uznaliśmy jednak, że osiągnęliśmy już to, co chcieliśmy w ekstremalnym, brutalnym graniu i zamiast się powtarzać, nie warto opierać się naturalnemu kierunkowi rozwoju zespołu. Chcieliśmy postawić sobie jakiś nowy cel i sprostać nowym wyzwaniom. Dzięki temu osiągnęliśmy w naszej działalności nowy poziom, wyższy niż kiedykolwiek dotychczas. Ten album otworzył nam wiele drzwi. Poza tym, tak szczerze mówiąc, to nie wydaje mi się, żebyśmy w porównaniu do innych zespołów poszli na jakiś wielki kompromis. Nadal gramy death metal, nasze utwory nadal mają szybkie, brutalne partie i nie zmieniło się nasze brzmienie. To, że dodaliśmy też inne elementy, nie jest w moim odczuciu jakąś niewybaczalną zmianą. Wykonywanie takiej muzyki sprawia nam teraz największą radość, dzięki czemu jej przekaz jest naprawdę szczery. Nadal lubię pograć ostry łomot, ale lubię też na chwilę zwolnić. Lekka zmiana naszego stylu nie była zimno wykalkulowana, ale przyszła naturalnie po tylu latach grania bardzo surowej i powtarzalnej muzyki. To nie jest żaden kompromis. Taka muzyka nam wychodzi, kiedy zamkniemy się w próbowani i zaczniemy jammować. Nie rozumiem, dlaczego miałbym za to przepraszać.

Muzycy często mówią, że upływ czasu zmienia ich podejście do muzyki także z tego względu, że sami zmieniają się personalnie pod wpływem doświadczeń życiowych.

Naturalnie, to normalna kolej rzeczy. My też robimy się coraz starsi i na wiele spraw mamy już inne spojrzenie. Niektórzy muzycy z wiekiem zmieniają się do tego stopnia, że przestaje im w ogóle sprawiać radość granie ciężkiej muzyki. My jesteśmy fanami metalu i staramy się tworzyć taką muzykę, jakiej sami oczekiwalibyśmy od naszych ulubionych zespołów. Mimo że na każdym etapie życia może to dla nas oznaczać robienie tego w nieco inny sposób.

Na ostatniej płycie znalazł się cover Black Sabbath "Electric Funeral". Skąd taki wybór?

Bo Black Sabbath to ojcowie chrzestni metalu. Nie byłoby nas tu dzisiaj, gdyby nie ten zespół. To od nich wzięła początek cała metalowa scena i dlatego chcieliśmy oddać im hołd. Drugim impulsem do nagrania ich utworu, było to, że Bill Ward, perkusista Black Sabbath, powiedział w jakimś wywiadzie, że słucha takich kapel jak Cryptopsy, Arch Enemy... i Krisiun. Wiesz jaki to komplement, kiedy muzyk najbardziej znaczącego zespołu metalowego wszech czasów mówi, że podoba mu się twoja muzyka? Chcieliśmy okazać szacunek formacji, która od wielu lat była jedną z naszych inspiracji. Wybraliśmy kawałek "Electric Funeral", bo brzmi najbardziej deathmetalowo i ponuro. Zwłaszcza ten pierwszy riff... (śpiewa), ma taki specyficzny groove i jest bardzo mroczny. Potem jest też szybsza część, więc numer ma wszystko, czego trzeba, żeby zrobić z tego dobrze brzmiący deathmetalowy cover.

A jaka historia kryje się za okładką tej płyty?

Okładkę "Forged In Fury" stworzył Joe Petagno, znany ze współpracy z wieloma metalowymi zespołami. Przedstawia ona połączenie motywów z całej naszej dotychczasowej dyskografii. Joe zgłosił się do nas sam, pomimo że rozważaliśmy pracę z innym artystą. Zaproponował, że prześle nam próbki tego, jak widzi tę okładkę, a potem zobaczymy, co dalej. Chcieliśmy mieć na tej płycie prawdziwą, namalowaną ręcznie grafikę, a nie jakiś komputerowy twór, bo cały zamysł tego albumu był dość surowy i organiczny. Nagrywaliśmy wszystko analogowo, więc chcieliśmy mieć równie prawdziwą okładkę. Joe wykonał dla nas wspaniały obraz, będący połączeniem okładek naszych dotychczasowych płyt, podsumowujący jednocześnie wszystkie lata naszej działalności.

A jak ma się do tego tytuł krążka?

"Forged In Fury" dlatego, że spędziliśmy już jako zespół dwadzieścia pięć lat "kując w furii", nagrywając ciężkie, brutalne albumy, ale i przezwyciężając wiele trudności, doświadczając ciężkich chwil w trasach. Zaczynaliśmy jako undergroundowy zespół, graliśmy w małych knajpach, dla garstki osób, podróżowaliśmy z miejsca na miejsce w o wiele mniej komfortowych warunkach niż teraz. Obecnie wszystko jest inne, ale doszliśmy do tego właśnie przez te wszystkie lata, kiedy konsekwentnie pracowaliśmy na nasz sukces. Nigdy się nie poddaliśmy ani nie wskoczyliśmy w jakiś popularny trend, żeby szybko zyskać popularność i się wybić. Wiele zespołów dało się na to złapać i w imię sławy dostosowały swoją muzykę do potrzeb szerszej publiczności, skupiło się na wymyślaniu jakiegoś chwytliwego image'u i scenicznych teatrzyków. My tego nie potrzebujemy. Przemawia za nas nasza muzyka. Zawsze byliśmy konsekwentni i nie poszukiwaliśmy innych sposobów na to, żeby zyskać większą popularność niż granie najlepiej jak potrafimy.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Krisiun
Bacchus (wyślij pw), 2017-01-24 15:59:19 | odpowiedz | zgłoś
Zajebisty wywiad... Krisiun słyszałem max [;-)] dwie płyty ale czytało się doskonale.

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?