- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: In Flames
Wykonawca: | Bjorn Gelotte - In Flames (gitara) |
strona: 2 z 4
In Flames, Warszawa 6.04.2009, fot. Lazarroni
W waszym oświadczeniu jest wzmianka, że "drzwi In Flames zawsze są dla niego otwarte". Czy to znaczy, że jeśli upora się z problemami, będzie mógł wrócić do zespołu?
Nie sądzę, by Jesper tego chciał. Poza tym wiesz, zespół przez cały czas idzie do przodu. Gramy nowe piosenki, zmieniamy niektóre rzeczy... Im dalej, tym większe będzie miał zaległości. Nie wiem, czy odnalazłby się w tej kapeli na przykład za parę lat. A poza tym my chyba też nie bylibyśmy za takim powrotem. Mamy przecież w składzie Niclasa Engelina i uważam, że bardzo do nas pasuje. W obecnym składzie wszyscy jesteśmy jednakowo zaangażowani w zespół i w granie tras. Moim zdaniem powinno tak zostać. Powrót Jespera raczej nie wchodzi w grę.
Kończąc ten temat, jaka jest według ciebie najlepsza cecha Jespera jako gitarzysty i jako przyjaciela?
Hmm... on tak naprawdę wcale nie jest takim dobrym gitarzystą (śmiech). Sam to zresztą przyznaje (śmiech). Ale mogę powiedzieć, że jest bardzo kreatywnym facetem. Ma wielki talent do wymyślania melodii, które wpadają w ucho i na długo zostają w pamięci. Jesper umie wymyślić takie motywy o każdej porze dnia i nocy, kiedy tylko potrzeba. To naprawdę niesamowite. Natomiast jako przyjaciel... to naprawdę bardzo dobry człowiek. Gość oddałby ci ostatni kawałek chleba, nawet gdyby przez to miało go zabraknąć jemu.
Dobrze, to przejdźmy wreszcie do nowej płyty - "Sounds Of A Playground Fading". Oglądałam wasze raporty ze studia i zaintrygowało mnie, jak jeden z was powiedział, że tym razem "mieliście coś do udowodnienia". O co chodziło?
W zasadzie to co płytę sobie coś udowadniamy. Głównie to, że nadal jesteśmy w stanie pisać dobrą muzykę, mimo że z albumu na album coraz trudniej wymyślić coś nowego. Na pewno nie chcieliśmy niczego udowadniać innym. Nie obchodzą nas media, wytwórnie, menedżment, a nawet niektórzy niezadowoleni fani. Nie dość, że musimy dojść do porozumienia w sprawie każdego kolejnego krążka jako zespół, to mielibyśmy jeszcze próbować zadowolić wszystkich dookoła? Gramy, bo kochamy to robić i tak naprawdę tylko dlatego ma to sens. Może inne zespoły traktują nagranie nowej płyty jak robotę do odwalenia, ale my nie mamy takiego podejścia. Wiesz, jak zaczynaliśmy nagrywać ten album, nie za bardzo miałem pojęcie, jak to wszystko wyjdzie. Po raz pierwszy musiałem napisać cały materiał sam od początku do końca, bez pomocy Jespera. On zawsze potrafił coś zasugerować, wymyślić coś ciekawego, znaleźć inne rozwiązanie. Teraz, kiedy zabrakło go w składzie, nie wiedziałem, czy mam zabrać się za robotę sam, czy znaleźć sobie innego pomocnika. W końcu jednak zdecydowałem, że dam sobie radę. Tak, chyba chciałem sobie udowodnić, że mi się uda. To przecież nie operacja na otwartym mózgu. Kiedy już przekonałem sam siebie, że podołam temu zadaniu, wszystko poszło gładko.
Kiedy już zaprezentowałeś reszcie kapeli efekty twojej pracy, wszyscy byli na "tak", czy mieli trochę swoich sugestii?
Materiał, który przyniosłem do studia, bardzo się spodobał. A potem oczywiście zaczęliśmy nad nim pracować. Wiesz, piosenka nie jest jeszcze skończona, kiedy napiszesz samą melodię, riffy, układ refrenów, zwrotek i solówek. Później przychodzi czas na aranże i właśnie to robiliśmy razem. Szlifowaliśmy materiał i dopasowywaliśmy do siebie wszystkie składniki, tak żeby był kompletny.
Co do samego Jespera to i tak ciągle mam nadzieję, że wróci do IF, choć może jestem naiwny... W każdym razie wierzę, że coś jeszcze na muzycznej działce, tu albo gdzieś indziej, zdziała, bo za dobrym muzykiem jest, żeby było inaczej.
Po drugie - rzeczywiście zaraz po odejściu Jespera było oświadczenie, z którego wynikało, że jak tylko będzie on do tego gotowy to może w kazdej chwili wrócić. Natomiast to co mówi tu Bjoern - nie wiem czy byśmy tego chcieli, mamy już Engelina itd. - zadziwia i wywołuje niesmak. Zdaje się, że Gelotte nieco obrósł w piórka i myśli, że jak skomponował całą nową płytę to wszystko jest w najlepszym porządku, a nie jest. Sounds... to płyta przeciętna. Poza tym Jesper to założyciel In Flames i chyba prawie wszyscy chcieliby, żeby wrócił. I taką nadzieję mieć trzeba. Dziękuję autorce wywiadu, że popytała o Jespera :-)