- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Forbidden
Wykonawca: | Steve Smyth - Forbidden (gitara) |
strona: 1 z 3
Forbidden, materiały prasowe
rockmetal.pl: Cześć, Steve. Jak doszło do tego, że dołączyłeś do Forbidden? Byłeś ich fanem, zanim to nastąpiło?
Steve Smyth, Forbidden: Tak, zawsze byłem ich fanem. I właściwie, to raz grałem z nimi wcześniej. Miało to miejsce lata temu podczas festiwalu "Thrash of the Titans", benefisu dla Chucka Billy'ego. Zastąpiłem wówczas Craiga Locicero i świetnie się z chłopakami dogadywaliśmy... Byłem ja, Matt (Camacho - przyp. red.), Russ (Anderson - przyp. red.), no i Glen Alvelais. Za bębnami zasiadł Jeremy Colson. Jeremy udzielał się już w przeróżnych projektach, między innymi u Steve'a Vaia i Billy'ego Idola. To była naprawdę fajna okazja, żeby z nimi zagrać. I wiele lat później, w 2008 roku, zadzwonili do mnie, żebym wpadł i pogadał z Craigiem i Mattem. Oni oznajmili, że chcieliby mnie w swojej kapeli. Zapytali, czy jestem zainteresowany, na co ja odparłem: "Pewnie!".
W 2010 roku ukazał się "Omega Wave", nowy album studyjny Forbidden. Możesz coś na ten temat powiedzieć?
Jak dla mnie ta płyta to kawał świetnej muzy. Sądzę, że Forbidden zatoczyło na niej pełne koło. Ten krążek przedstawia sobą wszystko to, czym ta kapela jest, jej thrashowe korzenie, i to, gdzie się znajdowała, gdy przyjęła nieco bardziej progresywne brzmienie. Russ jest teraz w rewelacyjnej dyspozycji i jego wokale konkretnie napędzają całość.
Skąd taki pomysł na tytuł?
Tę decyzję podjął Craig. Stał za tym następujący koncept... "Omega Wave" ma wyrażać przeświadczenie, że rodzaj ludzki czeka nieuchronna zguba, że wszyscy wiemy i czujemy, iż w każdej chwili może wydarzyć się coś, co zakończy świat, jaki znamy. To jest motyw przewodni całej płyty i dominuje on zarówno w tekstach, jak i muzyce.
Podpisaliście kontrakt z Nuclear Blast. To chyba największa wytwórnia, z jaką Forbidden dotychczas pracowało...
Tak, jesteśmy bardzo podekscytowani możliwością współpracy z nimi. To świetna ekipa i wiedzą, co robią.
Macie kontrakt tylko na jeden album?
Nie, na kilka. W umowie jest też mowa o koncertowym DVD.
Na to DVD trafi jakiś aktualny koncert, czy coś ze starszych nagrań?
To się jeszcze okaże.
Parę lat temu byłeś członkiem Nevermore, lecz zakończyłeś z nimi współpracę po jednej płycie. Co skłoniło cię do tego kroku?
Właściwie to nie tyle zakończyłem współpracę, co po prostu odszedłem. Jedyne, co mam na ten temat do powiedzenia, to że był to przypadek fajnej znajomości, która się popsuła, i nie był to pierwszy raz w moim życiu, gdy coś takiego się wydarzyło. Mam nadzieję, że z Forbidden taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Kapele funkcjonują w ten sposób, że się daje i bierze. Czasem ludzie dają coś od siebie, a czasem tego nie robią. Niektórzy rozumieją, że to jest jak rodzina i biznes jednocześnie, a do niektórych to nie dociera... Cóż, to było jak związek, który się rozpadł. Wciąż przyjaźnię się z dwoma z czterech z nich, ale nic więcej nie mogę na ten temat powiedzieć. Czas, który z nimi spędziłem, był dobrym czasem, oni o tym wiedzą i ja o tym wiem, lecz stało się, co się stało.