- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Dead Meadow
Wykonawcy: | Jason Simon - Dead Meadow (gitara, wokal), Steve Kille - Dead Meadow (gitara basowa) |
strona: 3 z 4
Waszyngton w latach 80 i 90 słynął przede wszystkim jako wylęgarnia kapel punkowych i hardcore'owych. Czy ciężko było wam się wpasować w scenę ze swoim zamiłowaniem do stoner rocka?
Jason Simon: Wychowaliśmy się na punkowych ideałach. Wciąż uwielbiam wiele z tych zespołów. Początek Dead Meadow był jednak ciekawym okresem, ponieważ nasza muzyka nijak nie pasowała do tego, co robiły punkowe załogi. Wydaje mi się, że od grup stonerowych również odstawaliśmy. Byliśmy gdzieś pośrodku, scena stricte psychodeliczna nie istniała. Grywaliśmy wspólne koncerty z Fugazi czy stonerowymi ekipami pokroju Spirit Caravan, lecz mimo to pozostawaliśmy poza nawiasem.
Pamiętasz swoje pierwsze muzyczne doświadczenie, które kazało ci potem chwycić za instrument?
Jason Simon: Tak, koncert Motley Crue w 1990 roku. Pomyślałem wówczas, że natychmiast muszę nauczyć się grać na gitarze.
Kiedy zacząłeś pisać swoje pierwsze utwory? Na jakiej gitarze grałeś na początku swojej kariery?
Jason Simon: W szkole średniej miałem punkową kapelę o nazwie The Red Out. Wydaliśmy dwie taśmy magnetofonowe, po sześć utworów każda. To była pierwsza muzyka, przy której majsterkowałem i która dała mi poczucie, że oto coś wyszło spod mojej ręki. Podczas sesji nagraniowej używałem tej samej gitary, co teraz. Gram na tym blond Telecasterze od kiedy skończyłem czternaście lat. Steve też miał w liceum punkowy zespół. Nazywał się Mafiamatic i wypuścił jedną kasetę.
Po wydaniu debiutanckiego "Dead Meadow" zostaliście zaproszeni do zarejestrowania sesji nagraniowej dla Johna Peela z BBC. Słyszałem, że odbyła się ona poza studiem BBC.
Jason Simon: Pojawienie się w audycji Johna Peela było wielkim zaszczytem. Nie planowaliśmy w tamtym czasie żadnych koncertów w Wielkiej Brytanii, dlatego pozwolono nam zarejestrować naszą sesję w Stanach. Podobno był to pierwszy tego typu przypadek. Nagraliśmy materiał na 8-ścieżkowym magnetofonie w salce prób należącej do Fugazi.
Macie na swoim koncie tylko jeden album koncertowy, do tego w nieco partyzanckiej jakości - "Got Live If You Want It". Jak doszło do jego powstania?
Jason Simon: "Three Kings" też jest w dużej mierze albumem koncertowym. Znalazły się na nim cztery kompozycje studyjne, lecz reszta to muzyka wykonana na żywo. "Three Kings" zawiera zapis koncertu, który zagraliśmy na koniec trzymiesięcznej trasy promującej album "Old Growth". Podczas występu zauważyliśmy, że ktoś nas filmuje. Jak się potem okazało, sfilmowano nas całkiem nieźle. Zaprzyjaźniliśmy się z operatorami kamery i tak rozpoczął się projekt, który zaowocował DVD. Dorzucaliśmy coraz więcej pomysłów, aż wyszedł nam z tego film.
Co do "Got Live If You Want It", jest to materiał z taśmy zgranej z konsolety. Anton Newcombe z Brian Jonestown Massacre, którzy wówczas byli z nami w trasie, kupił tę taśmę od jednego nagłośnieniowca. Nie jestem zadowolony z jakości dźwięku ani z występu, który wtedy daliśmy. Prawdę mówiąc usłyszeliśmy ją tylko raz przed wydaniem i do tego przez telefon. Mimo to postanowiliśmy wypuścić ten bootleg. Ukazał się nakładem świetnej wytwórni o nazwie Bomp! Records.