- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
felieton: Dziennik koncertowej podróży
strona: 2 z 5
Opeth, Warszawa 24.02.2012, fot. W. Dobrogojski
Marzec stał pod znakiem klasyków z Vadera i wyprawy na innych klasyków - Napalm Death do czeskiej Ostravy (przeczytaj relację). Impreza w Mieroszowie ma swój finał w postaci "You Shoock Me All Night Long", "Rock N' Roll All Nite" i "Living After Midnight" - granych przez 40 minut. To taka mała dygresja.
Najprawdopodobniej ostatni koncert w dziejach katowickiego "Spodka" odbył się 14 kwietnia. Ostatni, ale za to jaki - Judas Priest kolejny rok ze swoją "pożegnalną" trasą. Set ten sam, co w Pradze rok temu, ale za to niesamowity, nieludzki wręcz młyn pod sceną, lecące kostki, pałki, dziewczyny na barach przepoconych facetów w skórach. Tak powinien wyglądać i pachnieć prawdziwy heavy metal (przeczytaj relację, zobacz zdjęcia).
Kwietniowy maraton, który rozpocząłem w "Spodku", swój dalszy ciąg miał we wrocławskich klubach "Alive" i "Madness". W pierwszym zobaczyłem intrygujących Francuzów z Mars Red Sky (brzmiących jak zaginiona kapela z lat 70-tych, będąca fuzją Pink Floyd z Black Sabbath), w drugim black - thrashowy maraton z Furią i Bloodthirst w rolach głównych.
Judas Priest, Katowice 14.04.2012, fot. Verghityax
Następnego dnia po przebudzeniu w późnych godzinach popołudniowych odebrałem jednego z najśmieszniejszych i groteskowych maili w moim życiu, o treści: "Gratulujemy!!! Wygrał pan 2 podwójne zaproszenia na jutrzejszy koncert Accept!!!". Chyba nie muszę dodawać, że bez większego zastanowienia następnego dnia zapakowałem się z dopełnieniem drugiego zaproszenia do pociągu i ruszyłem do mojego "ulubionego" polskiego miasta celem obejrzenia trzeciego koncertu w ciągu 4 dni. Po 6,5 godzinach podróży(!) wylądowałem w "Stodole" na kolejnym metalowym klasyku (zobacz zdjęcia).