- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Tides From Nebula
Wykonawca: | Adam Waleszyński - Tides From Nebula (gitara) |
strona: 2 z 3
Tides From Nebula, Kraków 3.11.2011, fot. G. Chorus
Wydaliście do tej pory dwie płyty. Czy jesteś z nich zadowolony? Czy w tej chwili coś byś w nich zmienił, dodał lub poprawił?
To jest zawsze trudne pytanie. Bo twórca, nieważne czy to muzyk, fotograf, czy artysta rzeźbiarz, malarz, nigdy nie będzie zadowolony w stu procentach z tego, co robi. No bo jeśli będzie, to po co to dalej robić? Czy bym coś zmienił? No nie, bo to już jest, ale z drugiej strony, gdy słucham tych płyt, są na nich miejsca, które mógłbym zrobić inaczej. Albo dochodzą jakieś nowe pomysły. Tu, to może by było tak lepiej lub tak. Jeśli chodzi o brzmienie pierwszej płyty, "Aura", może bym trochę poprawił. Lecz znowu z drugiej strony ona brzmi na swój sposób i to jest jej charakter. Tak właśnie zapisała się w historii naszego zespołu.
Skąd wzięła się nazwa waszej ekipy?
Do tej pory interesujemy się sprawami kosmicznymi, przyrodą i chcieliśmy, aby muzyka, którą robimy, wydawała się kosmiczna i stanowiła pewną całość. I nazwa powstała w połowie na wykładzie naszego basisty w formie Tides From..., a resztę wymyślił przyjaciel zespołu - Maciek. On właśnie podsunął wyraz Nebula, co oznacza wielki obłok gazu w kosmosie. Śmialiśmy się z tego, że jest już grupa Tides i zespół Nebula. A my: Tides From Nebula.
Co dla ciebie i dla zespołu znaczyło uczestniczyć w trasie po Europie z kapelą Riverside? Jak wspominasz te koncerty i które kraje odwiedziliście?
To był zaszczyt niesamowity. Bo pojechać z jedną z większych polskich kapel za granicę, gdzie na koncerty przychodzi masa ludzi, gdyż Riverside ma pełne kluby. Oni dali nam nieprawdopodobną szansę i zaufali nam. Dali możliwość zaprezentowania się przed ich publiką. I to było nie lada wyzwanie. Ale my jesteśmy zespołem ciężko pracującym, który uwielbia wyzwania. Więc to wszystko na dobrą sprawę było taką nobilitacją.
Wspominam to fenomenalnie, tak jako to, że muzycy z Riverside twierdzą iż są naszymi starszymi braćmi. Gdy rozmawiałem z Piotrem Grudzińskim czy Mariuszem Dudą - oni mówili: chłopaki, my w was widzimy nas, siedem lat temu. Ponieważ widzimy, jak ciężko pracujecie, tak jak my wtedy.
Dużo się nauczyliśmy na tej trasie. Powiedzmy sobie szczerze, to jest zespół doświadczony. Nawet uczyli nas, jak dobrze zrobić koszulki (śmiech), więc to było świetne. No i trzy tygodnie spędziliśmy w jednym busie. Jechaliśmy "nightlinerem" z łóżkami. Mieszkaliśmy razem, jedliśmy razem. Wszyscy razem pracowaliśmy. Trudno było się nie zżyć. Mam nadzieję, że to jeszcze powtórzymy i z tego, co wiem, oni też opowiadają, iż wszystko się idealnie zgrało między nami.
To było niesamowite, że publiczność Riverside nas zaakceptowała. Przecież to jest zupełnie inny słuchacz, niż ten słuchający naszej muzy. Ponieważ oni przychodzili na zespół z wokalem, a tu grupa bez wokalisty. Lecz podobało się ludziom i było to niezwykłe, że jednak daliśmy radę.
A odwiedziliśmy między innymi Rumunię. Zresztą teraz na własnej trasie wracamy do tego miejsca.
Sami również odbyliście samodzielne tournee po Europie. Co wynieśliście z tych przeżyć - zarówno artystycznych, jak i pozamuzycznych?
Każda trasa to oddzielna przygoda. To są śmieszne teksty w busie i inne zabawne sytuacje. Po pierwsze, na naszych trasach nie ma tylu ludzi, co na Riverside (śmiech). Ale ludzie przychodzą i to jest świetne, bo pracujemy ciężko. Wydajemy jedną i drugą płytę. Jedziemy do Portugalii, przychodzi sto pięćdziesiąt osób na występ. Jechać parę tysięcy kilometrów i przychodzi tyle osób - to jest absolutnie nagroda. Coś, czego my do tej pory jakby nie możemy zrozumieć. Doceniamy to bardzo. A poza tym artystycznie, porównując do Polski - nie ma różnicy, tyle tylko, że w innych miejscach mówią w innych językach. Ludzie są tak samo przyjaźni.