- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Satyricon
Wykonawca: | Frost - Satyricon (instrumenty perkusyjne) |
strona: 2 z 2
Satyricon, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
W czasach działalności "Helvete" byliście wszyscy bardzo młodzi i wielu muzyków, którzy wywodzą się z tego środowiska, obecnie nieco odżegnuje się od ekstremalnych postaw, które wtedy prezentowaliście. Gdybyś miał spojrzeć na swoją ówczesną postać oczami człowieka, którym jesteś dziś, jak oceniłbyś tamte czasy?
To bardzo skomplikowana kwestia. Czasem ludzie pytają mnie o to i sam się zastanawiam, jak to naprawdę było, bo te czasy były tak zagadkowe i tajemnicze, że chyba sami nie do końca to rozumieliśmy. Byliśmy bardzo młodymi ludźmi. Stąd pewnie ta śmiertelna powaga we wszystkim, co wtedy robiliśmy. Działalność tego ruchu miała wówczas bardzo emocjonalny, niemal teatralny charakter. Może nawet nieco pretensjonalny. Z drugiej jednak strony ta powaga przekładała się na wielkie poświęcenie i oddanie rozwojowi sceny. Euronymous był bardzo zaangażowany w tę sprawę. Stworzył wokół siebie to specyficzne środowisko, które miało opierać się na określonym kanonie prawideł i zasad, które powinny być przez jego uczestników wyznawane i manifestowane. Jeśli ktokolwiek próbował dostać się do niego, a nie utożsamiał się z warstwą ideologiczną i światopoglądową, był automatycznie wykluczany bez możliwości powrotu. To już w zasadzie wyjaśnia, gdzie należy upatrywać potencjalnego źródła konfliktu. Grupa nastolatków w obliczu bardzo ekstremalnego systemu wartości i filozofii życia - muszą wyniknąć z tego problemy. Pozytywną stroną tego stanu rzeczy było jednak to, że zespoły należące do środowiska wyjątkowo mocno przykładały się do tworzenia i poszukiwania własnego stylu. Kreatywność była jedną z podstawowych wartości, których znaczenie podkreślało się wówczas w tej grupie. Poza ekstremalnymi wartościami moralnymi wyznawało się także silne przywiązanie do wartości muzycznych i kładziono bardzo duży nacisk na jakość i oryginalność twórczości. To było coś w rodzaju muzycznej policji, która pilnowała, czy są spełniane odpowiednie standardy. Dlatego poprzeczka ciągle wędrowała wyżej, dzięki czemu zespoły musiały starać się coraz bardziej. Satyricon był zawsze nieco na uboczu, poszukiwaliśmy przede wszystkim własnej drogi i własnego stylu. Mimo to bycie częścią tego ruchu, w tamtym czasie i miejscu, motywowało do dalszego rozwoju i jeszcze cięższej pracy. Samo to doświadczenie, udział w działalności ruchu i możliwość doświadczenia tej specyficznej aury, w jakiś sposób nas ukształtowały i pozostały w nas do dziś. Mógłbym oczywiście powiedzieć dużo o negatywnych skutkach tej działalności, ale dla nas dziedzictwem tamtych lat jest przede wszystkim muzyka.
Satyricon, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
Pamiętasz kiedy i w jakich okolicznościach dołączyłeś do Satyricon? Podobno zespół narodził się z deathmetalowego projektu Eczema powołanego do życia przez Carla Michaela Eide, znanego później z działalności Aura Noir, jeszcze zanim w składzie pojawił się Satyr.
Istotnie tak było, zespół poszukiwał wtedy swojej tożsamości i nie miał zbyt sprecyzowanego stylu. Wszyscy byli wtedy jeszcze niedoświadczonymi muzykami, próbowali wielu różnych rzeczy i pewnie nie mogli ostatecznie dojść do porozumienia w kwestii konkretnego kierunku, w jakim zespół ma podążać. Satyr dołączył do składu wcześniej niż ja i zapoczątkował jakikolwiek pierwiastek dyscypliny i przywództwa. Chciał zrobić z tego wreszcie coś konkretnego, nakreślić jakiś cel. Nie wszyscy byli tym zainteresowani, dlatego skład się zmienił i w roku 1992 zająłem miejsce dotychczasowego perkusisty. Satyr pytał wtedy Fausta, czy chciałby z nimi grać, ale on właśnie dołączył do Emperor i zamiast tego polecił mu mnie.
Satyricon, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
Jak opisałbyś waszą relację, która trwa od tamtej pory? Prywatnie jesteście dobrymi przyjaciółmi?
Jesteśmy kumplami z zespołu, po latach chyba nawet lepszymi niż na samym początku. Z czasem tylko umocnił się nasz wzajemny szacunek i zrozumienie. Przyjaźnimy się, oczywiście, ale nie jest to rodzaj najbliższej przyjaźni, bo relacja oparta na wspólnym graniu w kapeli wymaga dla jej własnego dobra pewnego dystansu. Mamy diametralnie różne osobowości, co jest dla zespołu bardzo korzystne. W wielu składach występuje walka samców alfa o dominującą pozycję. To nigdy nie był problem. Każdy z nas dobrze rozumie swoje miejsce i rolę. Między innymi dzięki temu nasze relacje zarówno na płaszczyźnie muzycznej, jak i personalnej, były w stanie przetrwać tak wiele lat.
Satyricon, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
Wspomniałeś o typach osobowości. Co dla ciebie jest najgorszym aspektem jeżdżenia w trasy, najbardziej sprzecznym z twoją naturą?
Każdego dnia może przydarzyć się coś denerwującego, więc i w tym aspekcie życie niesie ze sobą pewne niespodzianki, jednak generalnie muszę przyznać, że w trasach najbardziej męczy mnie towarzystwo. Mam dość trudny charakter i nie pasuję w pełni do żadnego środowiska. Jestem trochę jak taki samotny wilk wędrujący po lesie. Przebywanie wśród ludzi praktycznie przez cały czas, w klubie, w autokarze i na scenie trochę mnie męczy. Dla takiego samotnika jak ja to chyba najbardziej uciążliwy aspekt tras koncertowych. Czasem też rozkład dnia jest na tyle szalony, że nie pozwala mi na moje standardowe zajęcia, które poprzedzają wyjście na scenę lub pozwalają mi na odpoczynek po koncercie. Bardzo ważne jest dla mnie odpowiednie mentalne nastawienie, dlatego potrzebuje spokoju i czasu na pewne praktyki intelektualne i jogę, a nie mam do tego warunków. Rozumiem jednak, że to nieodłączna część życia w trasie i muszę się z tym pogodzić. Nie oznacza to jednak, że kiedykolwiek do tego przywyknę (śmiech).
Prawdziwy men.