- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Ragnarok
Wykonawcy: | Jontho - Ragnarok (wokal), Bolverk - Ragnarok (gitara) |
strona: 3 z 3
Ragnarok, Wiedeń 12.05.2018, fot. Zuzanna Gregorczuk
Teraz rozumiem, dlaczego w utworze "My Creator" słychać tyle emocji.
Jontho: Na tym powinno polegać granie black metalu. Na przekazywaniu autentycznych emocji. To nie jest muzyka, którą powinno się produkować mechanicznie, przesyłając sobie pliki z różnych końców świata, a potem nagrywając produkt. Black metal powinien powstawać w sali prób, kiedy muzycy grają razem, a treści stanowiące inspirację do tworzenia powinny być autentyczne.
Skoro mowa o procesie twórczym - zdaje się, że macie już gotowy materiał na następne wydawnictwo.
Bolverk: Mamy szesnaście nowych utworów. Kiedy ostatnim razem wróciliśmy ze studia, miałem bardzo owocny okres. Bardzo naturalnie przyszło mi skomponowanie kolejnych nowych numerów, a teraz po dwóch i pół roku czuję, że wybraliśmy z tego materiału same najlepsze kąski. Nie mam pojęcia, czy przebijemy "Psychopathology" i prawdę mówiąc niewiele mnie to obchodzi. Nie wiem też z jakiego powodu ten album został tak dobrze przyjęty. Po prostu robiliśmy swoje i tak samo jest tym razem. Pamiętam, że nie spieszyliśmy się z komponowaniem tamtej płyty i czekaliśmy aż do głowy przyjdą nam właściwe rozwiązania. Jest na poprzednim albumie taki kawałek, "I Hate", brakowało mi do niego dosłownie dwóch riffów. Przez dwa tygodnie się nad tym głowiłem i pewnego dnia, tak po prostu, leżąc w łóżku usłyszałem je w głowie. Wiedziałem, że prędzej czy później natchnienie przyjdzie samo. Taką samą strategię obraliśmy podczas pracy nad następcą "Psychopathology". Nic na siłę. Mamy też bardzo dobry skład. Nasz nowy basista Chris ma duży wkład w działalność zespołu, a perkusista Daniel to największy fan Ragnarok na świecie (śmiech). Jesteśmy też dobrze ograni na żywo. W zeszłym roku daliśmy ponad czterdzieści koncertów, teraz mamy zaplanowanych ze trzydzieści.
A wiesz, jest takie zabawne zdarzenie związane z norweskim festiwalem "Tons Of Rock". Nie chcieli nas na tę imprezę zaprosić, ale wyobraź sobie, że fani to wymusili. Dostaliśmy więc strasznie chujowe miejsce w rozpisce. Zwróciliśmy się wtedy do Massive Music z prośbą, czy mogliby nam wynegocjować coś lepszego, ale w odpowiedzi usłyszeliśmy "Co? To duży festiwal i dobrze wam zapłacą. Zamknijcie się i zagrajcie" (śmiech). Stwierdziliśmy więc, że zrobimy to inaczej. Postanowiliśmy zainwestować nasze honorarium w efekty pirotechniczne, całe piętnaście tysięcy euro. Kiedy dowiedzieli się o tym organizatorzy, sami przenieśli nas o dwie pozycje wyżej w rozpisce godzinowej. Tym sposobem gwiazdami tego dnia festiwalu zostali At The Gates, Ragnarok i Abbath. Gdyby zostawili nas w programie o piętnastej trzydzieści, prawdopodobnie wysadzilibyśmy to miejsce w powietrze... (śmiech)
Czy następcę "Psychopathology" zamierzacie nagrać również w "Endarker Studio" z Magnusem "Devo" Anderssonem?
Jontho: Tak, jesteśmy już umówieni na październik. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, nowa płyta ukaże się w lutym lub marcu 2019. Chcieliśmy znów pracować z Magnusem, bo ten facet naprawdę zna się na black metalu i wie, o co nam chodzi w Ragnarok. Nie zrezygnujemy chyba również ze współpracy z Marcelo Vasco, który wykonał okładkę poprzedniego wydawnictwa. Wstępnie już z nim rozmawiałem i zgodził się.
Z tego co widzę, wy dwaj doskonale ze sobą współpracujecie. Pamiętacie jeszcze, jak się poznaliście?
Bolverk: Znamy się rzecz jasna z lokalnego środowiska muzycznego, ale Jontho jest ode mnie siedem lat młodszy, więc kiedy ja miałem dwadzieścia trzy lata, on był jeszcze szesnastoletnim gówniarzem. Pamiętam, że kiedy ukazał się pierwszy album Ragnarok, przesłuchałem go i pomyślałem sobie: "No niezłe" i to by było na tyle. Zaprzyjaźniliśmy się wiele lat później, jeździliśmy w tym samym klubie motocyklowym.
Jontho: To znaczy on z początku do niego należał, a ja dopiero aspirowałem. Byłeś wtedy totalnym dupkiem, wiesz? (śmiech)
Bolverk: Nie gadaj. Przyjeżdżałem po ciebie w każdą sobotę (śmiech). A mówiąc poważnie, od tamtej pory z czasem naprawdę się zaprzyjaźniliśmy. Wiele razem przeszliśmy i mamy do siebie ogromny szacunek. Mimo że czasami nie zgadzamy się w różnych kwestiach i zdarza nam się pokłócić, równie szybko wszystko wraca do normy. Traktujemy się nawzajem jak bracia. Dla nas braterstwo to słowo, które naprawdę coś znaczy. Ludzie rzucają takie frazesy na wiatr, a z ich zachowania względem siebie wynika całkiem co innego.
Jontho: W klubach motocyklowych pieprzy się o braterstwie na każdym kroku, a tak naprawdę to więcej w tym polityki i walki o pozycję niż w parlamencie. Dodaj do tego rywalizację o kobiety i masz kompletny obrazek. Zresztą w środowisku metalowym wcale nie działa to w aż tak odmienny sposób. Kobiet jest tu zdecydowanie mniej, zwłaszcza wśród osób blisko związanych z branżą. Dlatego często zdarza się, że faceci uderzają do tych ładniejszych, nie patrząc na to, czy kolega nie ma czasem takich samych planów. A potem są sceny zazdrości, fochy i pretensje. Zresztą co ci będę opowiadał... (śmiech) Pewnie doskonale wiesz, o czym mówię. Domyślam się, że przebywanie wśród facetów w tym środowisku musi być męczące... (śmiech)
Nadal jeździcie w klubie?
Bolverk: To był lokalny klub i już go rozwiązaliśmy. Z wielu przyczyn nie chcieliśmy już tego kontynuować. Ale ja nadal jeżdżę na motocyklu. Mam Harleya Fat Boya. Jontho swoją maszynę niestety sprzedał.
Jontho: To był Harley Davidson Night Train. Wspaniały motocykl. Być może jeszcze kiedyś kupię sobie taki sam.
Co motywuje was, żeby nadal tworzyć pod szyldem Ragnarok?
Jontho: Odkąd zostałem wokalistą, motywuje mnie reakcja fanów na to, jak rozwijam się w tym kierunku. Czuję się bardziej niż kiedykolwiek odpowiedzialny za przyszłość tej kapeli. Co prawda nie tworzymy tylko z tego powodu, żeby zadowolić naszych fanów, ale cieszy nas, jeśli podoba im się materiał, którego granie sprawia przyjemność również nam.
Bolverk: Dla mnie granie black metalu to również sposób na pozbycie się negatywnych emocji i wyładowanie agresji, dzięki czemu w innych dziedzinach życia mogę być spokojny i opanowany. Lubię muzykę, która wyzwala wręcz fizyczne reakcje. Taką, która sprawia, że chce ci się krzyczeć albo robić młyn pod sceną. Najbardziej cenię w muzyce metalowej autentyczność. Gram na gitarze już trzydzieści pięć lat i mimo że robię to niemal codziennie, to założę się, że technicznie mógłbym być o wiele lepszy. Ale koncentruję się nie na tym, żeby odstawiać techniczne popisówki w stylu Yngwie Malmsteena, tylko wyrażać poprzez swoją grę autentyczne emocje.
Jontho, doszły mnie słuchy, że masz też na oku jakiś projekt poboczny.
Jontho: Może... (śmiech) No dobra, zakładamy nowy zespół z Danielem Vrangsinnem, byłym basistą Carpathian Forest. To będzie bardzo tradycyjny, prosty black metal. To znaczy mam nadzieję, że prosty... muszę sobie odświeżyć granie na perkusji (śmiech).
Wobec tego życzę wam powodzenia i czekam na nowy materiał.
Jontho: My też! Dziękujemy za rozmowę i mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce.