zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Ragnarok

11.07.2018  autor: Katarzyna "KTM" Bujas

Wykonawcy:  Jontho - Ragnarok (wokal), Bolverk - Ragnarok (gitara)

strona: 1 z 3

Ragnarok, Wiedeń 12.05.2018, fot. Zuzanna Gregorczuk
Ragnarok, Wiedeń 12.05.2018, fot. Zuzanna Gregorczuk

Często zdarza się, że członkowie mniej znanych zespołów mają do opowiedzenia dużo ciekawsze historie niż gwiazdy dużej sceny. Takimi rozmówcami okazali się muzycy norweskiego Ragnarok w osobach Jontho, założyciela formacji, który do roku 2016 pełnił w zespole funkcję perkusisty i zamienił ją na... wokal, oraz gitarzysty Bolverka. Miałam przyjemność zamienić z nimi parę zdań podczas festiwalu "Vienna Metal Meeting 2018" w Austrii. Ragnarok rozpoczął swój udział w trasie z Marduk w dość pechowy sposób - nie odbył się żaden z zaplanowanych w Polsce występów. O kulisach tych wydarzeń, a także o zabawnych historiach związanych z działalnością Ragnarok, muzycy opowiadali z taką ochotą, że gdyby nie kolejny zaplanowany wywiad, nasza rozmowa trwałaby zapewne kilka godzin. Jeśli ciekawi was, jak awansować o dwie pozycje w programie festiwalu nawet nie rozmawiając z organizatorem, czy też jak to się stało, że zespoły Ragnarok i Behemoth nagrały dwa różne kawałki z tym samym tekstem, albo dlaczego Bolverk chciał jechać do domu gitarzysty King Diamond ze skrzynką piwa, polecam zapis wyjątkowo sympatycznej pogawędki z Norwegami.

rockmetal.pl: Początek trasy był dla was dość pechowy. Nie zagraliście w Polsce żadnego z dwóch zaplanowanych koncertów. Na otwierający trasę występ w Poznaniu nie dotarliście z przyczyn komunikacyjnych.

Jontho: Siedzieliśmy już w samolocie z Kopenhagi i nic nie zapowiadało problemów. Samolot normalnie wystartował, ale po dziesięciu minutach okazało się, że z przyczyn technicznych musi zawrócić na lotnisko. Próbowaliśmy znaleźć szybko inny lot, ale nie było zbyt ciekawych opcji. Wylądowaliśmy w Warszawie o wiele za późno, żeby dotrzeć do Poznania na czas.

Bolverk: Najlepszy był komentarz w naszej lokalnej prasie: "Katastrofa samolotu, którym leciał tutejszy zespół metalowy"... (śmiech) Tak jakby nie było wiadomo, co się wydarzyło, samolot spadł i wszyscy zginęli na miejscu... (śmiech) Bardzo nam żal, że nie dotarliśmy do Poznania, ale na pewno postaramy się to szybko nadrobić.

Następny był koncert w Rzeszowie, który nie odbył się z całkiem innego powodu.

Bolverk: Najpierw dowiedzieliśmy się, że lokalne środowisko katolickie protestuje przeciwko temu koncertowi i z powodu tych nacisków impreza została odwołana. Później jednak dotarła do nas informacja, że ktoś upatrzył sobie grunt, na którym stoi klub, i chce tam wybudować parking. Dlatego od jakiegoś czasu działalność tego miejsca jest bojkotowana. Ktoś robi wszystko, żeby ten obiekt został zamknięty, a pojawienie się w nim zespołów blackmetalowych to tylko dobry pretekst, żeby po raz kolejny utrudnić życie jego właścicielom. Chodzi o pieniądze, nic więcej. Jakoś tak to jest, że im więcej ktoś ich ma, tym więcej chce.

Jontho: Czekaliśmy cały dzień. Do końca mieliśmy nadzieję, że coś jednak uda się zaradzić. Ekipa techniczna normalnie przygotowywała scenę, a my byliśmy gotowi, żeby zagrać. Niestety nic nie mogliśmy zrobić, żeby koncert jednak doszedł do skutku. Jak powiedział Bolverk, to działanie nie było wymierzone w zespoły, tylko w klub, z którym właściciel pobliskiej posesji toczy wojnę już od dłuższego czasu.

A jak reszta trasy?

Jontho: Na szczęście odtąd nie było już żadnych problemów. Codziennie gramy dla co najmniej czterystu osób, koncerty są naprawdę świetne i zdobywamy nawet nowych fanów. Kiedy rozmawiamy z ludźmi, okazuje się, że niektórzy nie zadali sobie dotąd trudu, żeby nas posłuchać, bo nazwa "Ragnarok" kojarzyła im się z jakimś viking metalem (śmiech).

Zauważyliście większe zainteresowanie waszą muzyką od czasu wydania albumu "Psychopathology"? To w końcu pierwsza płyta, na której Jontho zza perkusji przesiadł się na wokal.

Bolverk: Myślę, że stale się rozwijamy i zamiast powtarzać stare patenty, staramy się pisać coraz lepsze numery i ciężko nad tym pracujemy. Oczywiście to nadal Ragnarok. Wiele riffów jest w podobnym stylu, co nasze starsze dokonania, wydaje mi się jednak, że na "Psychopathology" jest nieco więcej wściekłości.

Jontho: Współpraca z wokalistami na przestrzeni lat zawsze była dla mnie źródłem nerwów i frustracji. Choć faktycznie to ja dowodziłem zespołem, twarzą zespołu na pierwszej linii zawsze jest wokalista, a nie zawsze trafiali nam się muzycy, z którymi współpracowało się łatwo. Wokaliści są często przekonani, że są wielkimi gwiazdami i nie muszą pracować na rozwój zespołu - wystarczy, że w nim są. Niestety tak nie jest w prawdziwym życiu. Rzadko zdarzało się, żeby wokalista równie mocno przykładał się do pracy, jak reszta zespołu, a ja miałem już dosyć takiego podejścia. Jestem założycielem i jedynym muzykiem, który jest w składzie od 1994 roku. Wiem najlepiej, czego potrzeba Ragnarok. Pewnego dnia stwierdziłem, że po prostu zrobię to sam.

Bolverk, powiedziałeś kiedyś w wywiadzie, że Jontho był faktycznym frontmanem w Ragnarok jeszcze zanim przejął obowiązki wokalisty.

Bolverk: Nadal tak uważam. Jontho był twarzą tego zespołu i osobą, która reprezentowała go w mediach. Na scenie zawsze zwraca się największą uwagę na wokalistę, ale u nas wokal nigdy nie był liderem. Pamiętam, że kiedy Hans (Fyrste, poprzedni wokalista Ragnarok - przyp. red.) zaczął rozważać odejście z zespołu, od razu powiedziałem do Jontho: "Ty powinieneś go zastąpić". To było ryzykowne, bo gdyby zmiana nie spełniła oczekiwań fanów, prawdopodobnie nie byłoby już powrotu z twarzą do poprzedniej konfiguracji. Ale na szczęście okazało się, że to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy wtedy podjąć.

Jontho: To była dla mnie trudna decyzja i ogromne wyzwanie. Wszyscy utożsamiali zawsze Ragnarok z moją osobą i gdybym zawiódł jako wokalista, straciłby na tym cały zespół. Pierwszy koncert, na którym stanąłem za mikrofonem, był w Niemczech przed publicznością liczącą około siedmiuset osób. Cieszyłem się, że mam corpse paint, bo dzięki temu nikt nie widział, jaki jestem przerażony. Zapomniałem wtedy wszystkich tekstów... (śmiech). Totalnie improwizowałem i chyba śpiewałem bardzo dużo o szatanie... (śmiech) Pierwsza trasa też była straszna. Nie miałem jeszcze wtedy odpowiedniej techniki i totalnie zdarłem gardło. Prawie straciłem wtedy głos. Ale z czasem zacząłem szkolić swój warsztat i odpowiednio ćwiczyć, dzięki czemu robię chyba jakieś postępy. Znajomi z branży mówią mi, że jest coraz lepiej i że jestem dobrym frontmanem. To mnie motywuje do dalszej pracy.

Czyli nie miałeś żadnego doświadczenia, kiedy zdecydowałeś, że zostaniesz wokalistą w Ragnarok?

Jontho: Żadnego. Dwadzieścia lat za bębnami i pewnego dnia zdecydowałem, że będę śpiewać. Domyślasz się, co się działo w mojej głowie, kiedy podjąłem taką wariacką decyzję. Siedziałem w domu i zastanawiałem się, czy aby na pewno dobrze robię.

Bolverk: Na szczęście ma głupich przyjaciół, którzy go do tego skutecznie namówili (śmiech). Pomysł po raz pierwszy pojawił się, gdy w roku 2011 byliśmy w trasie w Ameryce Południowej. Hans sygnalizował nam wtedy, że rozważa odejście z zespołu, ale potem zmienił zdanie. Postanowiliśmy wtedy, że jeśli po raz kolejny stracimy wokalistę, wokalem zajmie się Jontho.

Bo kto przekazałby lepiej wizję zespołu niż jego mózg.

Jontho: Dokładnie. Jako wokalista mam o wiele większe możliwości jeśli chodzi o ekspresję na scenie. Tworzeniu muzyki w Ragnarok towarzyszą autentyczne emocje i teraz mogę je lepiej przekazać. Jako perkusista nie miałem takiej możliwości.

« Poprzednia
1
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?