- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Primordial
Wykonawca: | Alan "Nemtheanga" Averill - Primordial (wokal) |
strona: 2 z 2
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
Wasz najnowszy album, "Exile Amongst The Ruins", podobnie jak wcześniejsze wydawnictwa, ukaże się nakładem Metal Blade Records. Niewiele osób wie, że prywatnie również pracujesz w tej wytwórni. Możesz zdradzić, jak do tego doszło?
Jako osoba aktywna w tej branży od wielu lat, mam mnóstwo kontaktów, a ludzie mnie znają, co w oczach wytwórni z pewnością stanowiło duży plus i czyniło mnie bardziej wiarygodnym dla środowiska przedstawicielem wydawcy. Znam realia tego biznesu z obu stron, dlatego służę swoim doświadczeniem mniej znanym zespołom, na przykład pomagam im znaleźć właściwą osobę, która wykona okładkę, firmę na terenie danego kraju, która zajmuje się drukowaniem merchu, pomagam w załatwianiu spraw dotyczących organizowania koncertów. Można powiedzieć, że to taki mikro-management (śmiech).
Miałeś też kiedyś własną wytwórnię o nazwie Poison Tongue.
Zawiesiłem jej działalność. Dalsze jej prowadzenie nie miałoby najmniejszego sensu, zważywszy na aktualny poziom sprzedaży fizycznych nośników, które tylko zalegały mi całymi kartonami w garażu i nic z tego nie wynikało. Prowadzenie mniejszej wytwórni to trudny biznes i jeśli traktuje się to jako zajęcie dodatkowe, prędzej czy później okazuje się, że to nierentowna inwestycja.
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
Wystąpiłeś kiedyś gościnnie w utworze "Accuser / Opposer" Marduk na płycie "Rom 5:12". Skąd się znacie?
Jesteśmy przyjaciółmi od wielu lat. Kiedyś nawet pracowałem dla nich, jeżdżąc z nimi w trasy koncertowe. Pewnego dnia Daniel (Rosten vel. Mortuus, wokalista Marduk - przyp. red) przyszedł do mnie i powiedział, że ma taki pomysł na kawałek o dwóch postaciach biblijnych, które prowadzą ze sobą rozmowę. Zgodziłem się od razu i pamiętam, że kiedy przyjechałem nagrywać ten numer, zrobiliśmy to praktycznie za pierwszym podejściem. W ogóle to bardzo lubię tę płytę Marduka. A szczególnie ten utwór i to nie dlatego, że w nim śpiewam. Przede wszystkim uważam, że Daniel wykonał tam naprawdę fantastyczną robotę.
Jednym z twoich bardziej znanych gościnnych występów jest numer "Thou Art Lord" na płycie "Aealo" Rotting Christ.
Z Sakisem (Tolisem - wokalistą Rotting Christ - przyp. red.) znamy się już dwadzieścia pięć lat. Jeszcze kiedy obaj byliśmy nastolatkami, pisaliśmy do siebie listy. Pierwszy raz spotkaliśmy się chyba w roku 1996 w Atenach. Graliśmy też razem trasy. Ze względu na długoletnią przyjaźń - tak, jak w przypadku Marduka - nie mógłbym odmówić, kiedy poprosił mnie o gościnne wokale.
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
A co słychać w twoim projekcie Dread Sovereign?
W zeszłym roku wydaliśmy płytę "For Doom The Bell Tolls" nakładem Van Records. Ten zespół to dla mnie coś innego. Nie tylko śpiewam, ale i gram na basie. Do tego komponuję materiał, a nie tylko zajmuję się tekstami. To całkiem inny rodzaj satysfakcji.
Udzielałeś się też we włoskim projekcie Void Of Silence, ale z tego, co wiemy, po pierwszej płycie zaprzestaliście dalszej działalności.
To było jedenaście lat temu. Mieli napisaną całą płytę i brakowało im tylko wokali. Dogadaliśmy się i poleciałem do Włoch je nagrać. Niewiele osób wie o tym projekcie, a dla mnie to naprawdę wyjątkowy album. Niestety później sprawy tak się potoczyły, że zdecydowaliśmy się nie kontynuować tego przedsięwzięcia. Nadal jednak bardzo lubię posłuchać sobie tego materiału od czasu do czasu. Jestem z niego bardzo dumny. Udzielałem się też w projekcie pod nazwą Blood Revolt z Kanady. Nagraliśmy jeden krążek, który ukazał się w roku 2010.
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
A czy planujecie kolejne wydawnictwo pod banderą Twilight Of Gods?
Myślę, że tak, choć obecnie nie ma żadnych konkretów. Jak pewnie wiecie, zespół został założony w hołdzie Bathory i na początku graliśmy ich covery. Później powstał pierwszy autorski materiał, album "Fire On The Mountain". Wiem, że nie jest to muzyka, która wywróci czyjś świat do góry nogami, ale moim zdaniem to fajny, klasyczny heavy metal, którego przyjemnie się słucha. Niektórym się podoba, innym nie. Nie zadowolimy wszystkich, ale myślę, że jeszcze kiedyś wydamy coś pod tą nazwą. Wszystko w swoim czasie. Nie chcę być kolesiem, który angażuje się w milion projektów, a żadnemu nie może poświęcić dość uwagi.
Co zadecydowało o tym, że zostałeś wokalistą? Brałeś kiedyś lekcje śpiewu?
Kiedy zakładaliśmy Primordial, chciałem, żeby mój wokal był w jakiś sposób charakterystyczny. Inspirowały mnie takie zespoły jak Candlemass czy Celtic Frost. Nie byłem zainteresowany robieniem typowego, charczącego blackmetalowego growlu. Z czasem odkryłem, że mój głos brzmi nieźle w pewnych rejestrach. Myślę, że około 2007 roku ostatecznie ukształtowały się moje umiejętności, które pozwoliły mi zostać prawdziwym wokalistą, a nie tylko kolesiem, co to drze się do mikrofonu, bo nie umie grać na żadnym instrumencie. Trochę to trwało, ale nic wartościowego nie przychodzi w życiu łatwo.
Po pierwszym przesłuchaniu chciałem już napisać, że jestem trochę rozczarowany i to najmniej zajebista płyta Irlandczyków od lat, ale w trakcie aktualnego drugiego przesłuchania zaczynam mieć co do tego wątpliwości, więc po prostu z oceną się wstrzymam, bo album pewnie będę w najbliższym czasie katował niemiłosiernie.
Napiszę tylko, że "Exile..." jest trochę inna od kilku ostatnich, utrzymanych w podobnym klimacie płyt Primo (wskazywały na to już numery wcześniej udostępnione), chwilami wyraźnie nawiązuje do ich starszych dokonań (to zdecydowanie na plus), dobrze brzmi, Alan wokalnie jest w dalszym ciągu w świetnej formie, do tego rewelacyjna okładka, którą na razie oglądam na ekranie TV. Właściwie wychodzą same plusy, więc zmieniam zdanie - jednak nie jestem rozczarowany. Za kilka dni pewnie napiszę, że płyta roku wyszła już pod koniec marca:)
Wynika to z tego, że znaczna część ludzi uważających się za tzw. "metalowców" i z reguły jednocześnie kontestatorów głównego nurtu rozrywki i swoistego rodzaju buntowników to tak naprawdę straszni lenie, którzy nie zainteresują się niczym, co nie zostanie im podetknięte pod nos. I z tego względu większość z nich słucha, w różnych konfiguracjach, tych samych kapel z dosyć wąskiego grona - albo starych klasyków, którzy z różnym efektem wciąż utrzymują się w biznesie, albo zespołów, które z pewnych względów zrobiły się "modne", co często nie przekłada się na jakość (uwzględniam oczywiście różnice w gustach, bo z nimi się nie dyskutuje). Nie kupują płyt (w jakiejkolwiek formie, niech to będą nawet pliki) albo kupują tylko zespołów jak wyżej, chodzą tylko na koncerty znanych nazw (nie zdając sobie sprawy, ile tracą i jak bardzo mniejsze kapele potrafią czasami niszczyć na żywo, w przeciwieństwie do niektórych popularniejszych) i cały mechanizm się nakręca.
Sam byłem w ostatnich dniach na koncercie klasyka death metalu ze Stanów, ale takiego mniej popularnego, który pozamiatał totalnie, a na sali było kilkadziesiąt osób, zresztą ponownie tych samych, których widuję na większości tego typu spędów. A dwa dni później na Therionie kilkaset metrów dalej była pewnie kupa ludzi, chociaż to już bardziej karykatura zespołu, ale wpisuje się w powyższy kanon zespołu popularnego. I myślę, że do tego pije Alan. I ma rację.
A mnie najbardziej wkurza to, że teraz w sieci wszystko jest na wyciągnięcie ręki (i pewnie to masz na myśli) i jak chce się sprawdzić jakąś kapelę, to można to z łatwością zrobić w kilka minut (a nie jak kiedyś czekać czasami tygodniami czy miesiącami, zanim udało się dorwać jakąś przegrywaną kasetę), ale bardzo wielu ludzi z tych możliwości nie korzysta. I tu jak dla mnie jest rozgraniczenie między podziemiem i tym co ponad - teraz bardziej w sferze mentalnej, niż w jakichś fizycznych ograniczeniach.
A tak naprawdę napisałem o tym bo wkurza mnie takie gadanie, że kiedyś to było lepiej. Gucio prawda. Nie było. Po prostu byliśmy młodzi. To wszystko.
Internet paradoksalnie spowodował niechęć do szukania nowości.
Teraz jest sporo dobrej muzyki, szczególnie tej ciężkiej, problem w tym,
że jest trudniejsza w odbiorze, bo nie
jest tak melodyjna, jak dawniej. djent, postmetal, techniczny metal, trzeba trochę poszukać.
No naprawdę, ręce opadają, czytając takie komentarze...