- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Primordial
Wykonawca: | Alan "Nemtheanga" Averill - Primordial (wokal) |
strona: 1 z 2
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
rockmetal.pl: Poprzedni album Primordial, "Where Greater Men Have Fallen", miał dość pesymistyczny wydźwięk i nawiązywał do wydarzeń dwudziestego wieku, który był wiekiem wojen. Uważasz, że ludzkość wyciągnęła jakieś wnioski z tamtych wydarzeń, czy wręcz przeciwnie, ulega coraz większej degeneracji?
Alan Averill, Primordial: Kiedy pisałem tamtą płytę, dużo czytałem na temat dwudziestego wieku, który miał być czasem nadziei, odczuwania pozytywnych skutków rewolucji przemysłowej i niejako nowym początkiem dla ludzkości, a tymczasem z powodu dwóch wojen światowych zapisał się na kartach historii jako okres tragiczny. Wydawało się, że lata dziewięćdziesiąte zapoczątkują czas większej stabilizacji i prosperity w Europie, ale coraz bardziej wydaje mi się, że stoimy u progu kolejnych konfliktów zbrojnych. Ta degeneracja, o której mówicie, odbywa się na wielu poziomach i w bardzo różny sposób. Weźmy na przykład internet. Został stworzony przez wybitnie mądrych ludzi, a mimo to nie byli oni w stanie przewidzieć, jak niebezpiecznym stanie się narzędziem. Z gospodarczego punktu widzenia internet sprawił między innymi, że zupełnie nieodpowiednie osoby zyskały wpływ na ekonomię i nastąpiło psucie rynku w wielu branżach, ale wyhodowaliśmy też pokolenie idiotów, które udostępnia w sieci informacje o każdym wydarzeniu ze swojego życia. Ponadto rozwój technologii dał praktycznie nieograniczone możliwości manipulowania treścią. Propaganda w USA za czasów wojny w Wietnamie to nic w porównaniu z jakością serwisów informacyjnych, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Doszło do tego, że narzędzia do edycji obrazu i dźwięku pozwalają na publikowanie dowolnych treści, nawet jeśli osoba na ekranie w ogóle nie znajduje się wówczas w miejscu, w którym jest przedstawiona. Poza tym każdy idiota może publikować w sieci swoje opinie dotyczące praktycznie czegokolwiek. Nie będzie z tego niczego dobrego.
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
Uważasz, że to samo dotyczy zespołów? Czy dzięki internetowi dostęp do promocji zyskało wiele przypadkowych grup?
Ludzie mają coraz gorszy gust muzyczny, to po pierwsze. Wróćmy na przykład do lat siedemdziesiątych. W 1974 roku ukazał się najlepszy album Pink Floyd - "The Wall", to także najlepszy okres dla światowego kina. Rozrywka była rozrywką, ale posiadała jakąś wartość, którą następne pokolenia doceniają po latach. Teraz dorośli ludzie chodzą do kina na kreskówki albo słuchają każdego badziewia, które leci w radiu i telewizji. Mainstream to ostateczne zwycięstwo popkultury nad sztuką. Te masowe treści nie mają absolutnie żadnej wartości artystycznej, są zwykłym produktem przeznaczonym do ogłupiania ludzi. Przez ostatnie pięćdziesiąt lat gust muzyczny społeczeństwa stał się na tyle niewymagający, że popularność zyskują zespoły pokroju Five Finger Death Punch, Within Temptation, Bullet For My Valentine albo Babymetal. Same śmieci. Współczuję tym dzieciakom, bo my wychowaliśmy się na prawdziwej muzyce, a nie na takim gównie. Ja w 1986 roku słuchałem "Master Of Puppets" Metalliki. Wtedy najlepsze zespoły były tymi najbardziej popularnymi. Metallica, Judas Priest, Celtic Frost... Teraz popularność bardzo rzadko idzie w parze z faktyczną wartością zespołu. Dochodzi nawet do tego, że tych naprawdę wartościowych wykonawców należy szukać wyłącznie w podziemiu. Zresztą o czym my tu rozmawiamy... Wyobrażacie sobie, żeby w latach osiemdziesiątych taki twór jak Babymetal grał na dużej scenie jakiegokolwiek festiwalu? To wstyd dla środowiska metalowego. Podobnie jak to, że taki Alestorm sprzedaje więcej płyt niż Grand Magus. Jeśli słuchasz takich zespołów, jesteś zwykłym idiotą i powinieneś dorosnąć.
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
Wspomniałeś Metallikę, ale warto zaznaczyć, że od dłuższego czasu ten zespół również wydaje już całkiem inną muzykę niż w latach osiemdziesiątych.
Oczywiście. Przede wszystkim granie metalu to, niestety, zabawa dla młodych kolesi. Przeważająca większość zespołów wydaje swoje najlepsze płyty w młodzieńczych latach. Odczuwa się wtedy ten bunt, wściekłość, wkurwienie na cały świat. Trudno jest przywołać te emocje na późniejszym etapie życia. Metallica miała chociaż swój moment, a większość nowych kapel nie reprezentuje sobą absolutnie nic.
A jak oceniasz przyszłość europejskich festiwali? Nie masz czasem wrażenia, że kiedy ostatnie wielkie kapele zakończą karierę, cały ten biznes straci rację bytu?
Nie wydaje mi się, a to z bardzo prostej przyczyny. Kiedy obserwuję ludzi, którzy jeżdżą na duże festiwale, wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach ważniejsze od samych koncertów jest to, aby się tam pokazać. Najlepszym dowodem na to, że wiele festiwali wyprzedaje się jeszcze zanim zostanie ogłoszony zestaw zespołów. Te imprezy przeistoczyły się w coś w rodzaju wakacyjnej rozrywki dla nastolatków. Nieważne, kto gra jako gwiazda wieczoru, jedzie się po prostu na dużą metalową imprezę. Ale to prawda, za chwilę zabraknie tych wielkich zespołów. Zresztą krajobraz sceny rockowo - metalowej już bardzo się zmienił. To, co w mainstreamie określa się mianem muzyki rockowej, nawet koło niej nie stało. Świat muzyki został w dużej mierze zdominowany przez muzykę elektroniczną, bo jest łatwiejsza w odbiorze. Wydaje mi się, że ostatnią prawdziwą falą popularności ciężka muzyka zaliczyła w erze nu metalu. Co samo w sobie jest już dostatecznie smutne.
Primordial, Byczyna 25.06.2016, fot. Verghityax
Nawiązując do tego, co powiedziałeś o wpływie czasu na twórczość doświadczonych kapel - w jaki sposób pracuje Primordial, żeby wciąż dostarczać odbiorcy tej wartościowej muzyki? Robicie dłuższe przerwy pomiędzy albumami właśnie z tego powodu?
Na to, że nie wydajemy płyt każdego roku, składa się tak naprawdę wiele czynników. Nie utrzymujemy się z grania w Primordial i nie musimy tego robić na siłę, żeby przeżyć. Piszemy muzykę wtedy, kiedy mamy na nią pomysł, i robimy to z chęcią, a nie dlatego, że gonią nas terminy. Poza tym, hej, nie jesteśmy jeszcze tacy starzy! (śmiech) Co prawda jestem w tym biznesie już od dwudziestu pięciu lat, ale mam dopiero czterdziestkę i jeszcze wiele gniewu, który mnie napędza. Czuję, że wciąż mam dużo do powiedzenia i przekazania poprzez muzykę. Myślę, że ten brak ognia w twórczości zespołów, które są na scenie od wielu lat, dotyczy w głównej mierze zespołów heavy- i thrashmetalowych. Nie wiem z czego to wynika, ale te gatunki w jakiś sposób kojarzą się z młodością. Zauważcie też, jak kończą się próby nagrania takiego samego albumu, jak w latach osiemdziesiątych, ponad dwadzieścia lat później. To nie może się udać. Wydaje mi się, że w ekstremalnej muzyce jest nieco więcej przestrzeni, którą da się eksplorować pomimo upływu czasu.
Po pierwszym przesłuchaniu chciałem już napisać, że jestem trochę rozczarowany i to najmniej zajebista płyta Irlandczyków od lat, ale w trakcie aktualnego drugiego przesłuchania zaczynam mieć co do tego wątpliwości, więc po prostu z oceną się wstrzymam, bo album pewnie będę w najbliższym czasie katował niemiłosiernie.
Napiszę tylko, że "Exile..." jest trochę inna od kilku ostatnich, utrzymanych w podobnym klimacie płyt Primo (wskazywały na to już numery wcześniej udostępnione), chwilami wyraźnie nawiązuje do ich starszych dokonań (to zdecydowanie na plus), dobrze brzmi, Alan wokalnie jest w dalszym ciągu w świetnej formie, do tego rewelacyjna okładka, którą na razie oglądam na ekranie TV. Właściwie wychodzą same plusy, więc zmieniam zdanie - jednak nie jestem rozczarowany. Za kilka dni pewnie napiszę, że płyta roku wyszła już pod koniec marca:)
Wynika to z tego, że znaczna część ludzi uważających się za tzw. "metalowców" i z reguły jednocześnie kontestatorów głównego nurtu rozrywki i swoistego rodzaju buntowników to tak naprawdę straszni lenie, którzy nie zainteresują się niczym, co nie zostanie im podetknięte pod nos. I z tego względu większość z nich słucha, w różnych konfiguracjach, tych samych kapel z dosyć wąskiego grona - albo starych klasyków, którzy z różnym efektem wciąż utrzymują się w biznesie, albo zespołów, które z pewnych względów zrobiły się "modne", co często nie przekłada się na jakość (uwzględniam oczywiście różnice w gustach, bo z nimi się nie dyskutuje). Nie kupują płyt (w jakiejkolwiek formie, niech to będą nawet pliki) albo kupują tylko zespołów jak wyżej, chodzą tylko na koncerty znanych nazw (nie zdając sobie sprawy, ile tracą i jak bardzo mniejsze kapele potrafią czasami niszczyć na żywo, w przeciwieństwie do niektórych popularniejszych) i cały mechanizm się nakręca.
Sam byłem w ostatnich dniach na koncercie klasyka death metalu ze Stanów, ale takiego mniej popularnego, który pozamiatał totalnie, a na sali było kilkadziesiąt osób, zresztą ponownie tych samych, których widuję na większości tego typu spędów. A dwa dni później na Therionie kilkaset metrów dalej była pewnie kupa ludzi, chociaż to już bardziej karykatura zespołu, ale wpisuje się w powyższy kanon zespołu popularnego. I myślę, że do tego pije Alan. I ma rację.
A mnie najbardziej wkurza to, że teraz w sieci wszystko jest na wyciągnięcie ręki (i pewnie to masz na myśli) i jak chce się sprawdzić jakąś kapelę, to można to z łatwością zrobić w kilka minut (a nie jak kiedyś czekać czasami tygodniami czy miesiącami, zanim udało się dorwać jakąś przegrywaną kasetę), ale bardzo wielu ludzi z tych możliwości nie korzysta. I tu jak dla mnie jest rozgraniczenie między podziemiem i tym co ponad - teraz bardziej w sferze mentalnej, niż w jakichś fizycznych ograniczeniach.
A tak naprawdę napisałem o tym bo wkurza mnie takie gadanie, że kiedyś to było lepiej. Gucio prawda. Nie było. Po prostu byliśmy młodzi. To wszystko.
Internet paradoksalnie spowodował niechęć do szukania nowości.
Teraz jest sporo dobrej muzyki, szczególnie tej ciężkiej, problem w tym,
że jest trudniejsza w odbiorze, bo nie
jest tak melodyjna, jak dawniej. djent, postmetal, techniczny metal, trzeba trochę poszukać.
No naprawdę, ręce opadają, czytając takie komentarze...