zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

wywiad: Origin

1.06.2018  autorzy: Verghityax, Katarzyna "KTM" Bujas

Wykonawca:  Jason Keyser - Origin (wokal)

strona: 1 z 2

Origin, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax
Origin, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax

Z Jasonem Keyserem - wokalistą deathmetalowego Origin - mieliśmy porozmawiać przede wszystkim na temat ostatniej płyty zespołu, czyli "Unparalleled Universe". Mieliśmy, bo rozmowa szybko zeszła na inne tory. Jason okazał się bardzo elokwentnym i zabawnym rozmówcą, traktującym swoją twórczość i samego siebie z olbrzymim dystansem. Dowiedzieliśmy się, jak wygląda scena metalowa w Indiach i Afryce, dlaczego Masajowie piją krew kóz i jak to jest udzielać ślubu na koncercie. Wokalista opowiedział nam również o swojej fascynacji zespołem Gwar, co sądzi o reaktywacji Skinless i za co nie lubi szwedzkiego Ghost.

rockmetal.pl: Cześć, Jason. "Unparalleled Universe" to drugi album Origin z twoim udziałem. Czy praca nad materiałem była dla ciebie łatwiejsza niż to miało miejsce w przypadku "Omnipresent"?

Jason Keyser: Tym razem poszło nam zdecydowanie sprawniej, właściwie to wyrobiliśmy się przed planowanym terminem. Nie znaczy to, że praca była mniej wymagająca. Niektóre kawałki były tak szybkie, że nie miałem pojęcia, jak ułożyć do nich linię wokalną (śmiech). Pod względem tekstowym znowu sięgnąłem do fantastyki i innych pierdoł, które mnie akurat fascynują. Nigdy nie lubiłem tych oklepanych piosenek o imprezowaniu albo o tym, że kogoś zostawiła dziewczyna.

Origin, Kraków 30.11.2014, fot. Verghityax
Origin, Kraków 30.11.2014, fot. Verghityax

Do Origin dołączyłeś w 2011 roku, kiedy pozostali członkowie zespołu byli już ze sobą świetnie zgrani. Ciężko ci się było zaaklimatyzować?

O dziwo nie. Paul (Ryan - przyp. red.), John (Longstreth - przyp. red.) i Mike (Flores - przyp. red.) ani przez chwilę nie pozwolili na to, bym czuł się jak żółtodziób, nikt nie próbował mnie ograniczać. Od pierwszego dnia dopuścili mnie do procesu twórczego i w rezultacie większość tekstów na "Omnipresent" i "Unparalleled Universe" jest mojego autorstwa. Na poprzednim albumie - "Entity" - sami musieli nagrywać wokale, gdyż krótko przed sesją rozstali się z Jamesem Lee i z tego, co wiem, dodatkowe obowiązki nie przypadły im do gustu. Chyba się ucieszyli, kiedy zdjąłem im ten ciężar z barków (śmiech).

Wzorujesz się na kimś, stojąc za mikrofonem?

Nie mam konkretnych inspiracji, jeśli pytacie o styl wokalny, natomiast jako nastolatka zachwycały mnie popisy sceniczne Gwar. Pamiętam, że moja miłość do tego zespołu rozpoczęła się w dniu, kiedy podprowadziłem bratu album "Hell-o!" na winylu. Oderus Urungus wyczyniał na żywo najprawdziwsze cuda, wszystko, by rozbawić publiczność. Z tego powodu zawsze robię co w mojej mocy, aby ludzie na koncertach Origin się nie nudzili. Jeżeli sam nie bawię się dobrze, zaraz dopada mnie strach, że widownia też nie czerpie z tego żadnej frajdy.

Kolejne źródło inspiracji stanowiły dla mnie wczesne dokonania Skinless, w którym zresztą mój brat Joe grał na basie i do którego sam później dołączyłem. Chris, mój drugi brat, miał kapelę o nazwie Dead Baby. Jego wokale były tak chore i zakręcone, że musiały odcisnąć na mnie piętno (śmiech).

Origin, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax
Origin, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax

Próbowałeś sięgnąć po jakiś instrument?

Nie jestem uzdolniony w tej dziedzinie. Próby były, pewnie, ale chyba zawsze brakowało mi wiary w siebie, aby nad tym pracować. Do dziś nie uważam się nawet za muzyka, bliżej mi raczej do aktora (śmiech).

Jak wygląda typowy dzień pracy w obozie Origin?

Cóż, w naszym przypadku każda próba i sesja poprzedzona jest starannym planowaniem, ponieważ jesteśmy rozrzuceni po całym kraju. Ja i John na co dzień rezydujemy w Nowym Jorku, Paul mieszka w Kalifornii, a Mike w Kansas, dlatego spędzany wspólnie czas staramy się wykorzystywać do maksimum. Najczęściej umawiamy się na spotkanie na kilka dni przed rozpoczęciem trasy, żeby się trochę rozruszać i przećwiczyć nowe pomysły.

Jak doszło do waszego spotkania?

Metalowe środowisko jest niezwykle hermetyczne, wystarczy trochę pojeździć w trasy i wkrótce znasz już wszystkich. Swego czasu byłem frontmanem nowojorskiej formacji Skinless, gdzie John Longstreth udzielał się na perkusji, jeszcze zanim ja stanąłem tam za mikrofonem. Poznaliśmy się jednak, bo obaj mieszkaliśmy w tym samym mieście. Po rozpadzie Skinless przeniosłem się do Indii. Któregoś dnia dostałem od Johna maila z propozycją dołączenia do Origin, resztę już znacie.

Origin, Ostrawa 14.02.2012, fot. Verghityax
Origin, Ostrawa 14.02.2012, fot. Verghityax

Co robiłeś w Indiach?

Przebywałem tam w ramach kierunku, który studiowałem.

A jaki to kierunek?

Jestem antropologiem, studiuję różne kultury.

To dość niezwykły wybór jak na gościa, który zdziera sobie gardło w deathmetalowym zespole.

Muzycy deathmetalowi mogą być naukowcami, sam paru poznałem, choć większość to faktycznie półgłówki (śmiech).

Podczas pobytu w Indiach udzielałeś się w jakiejś kapeli?

Nie, ale sporo czasu spędziłem w towarzystwie lokalnych metalowców, bardzo fajni kolesie. Indie powoli otwierają się na ekstremalne brzmienia, organizują tam własne festiwale, aczkolwiek nadal zdarzają się ludzie, którzy spoglądają na to wszystko niechętnym okiem. Pod tym względem Nepal jest dużo bardziej postępowy.

Pozwolę sobie przytoczyć w tym miejscu zupełnie nieistotną anegdotkę. W Nowym Delhi wybrałem się do sklepu z gadżetami dla fanów metalu - stoisko mieściło się w ciasnym pokoiku w piwnicy pod centrum handlowym. Przeglądając towar, natknąłem się na nieoficjalną koszulkę Skinless, która okazała się być nieporównywalnie lepszej jakości niż merchandise, jaki sami sprzedawaliśmy. Tak mi się spodobała, że natychmiast ją sobie kupiłem.

« Poprzednia
1
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Origin

Na ile płyt CD powinna być wieża?