- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Onslaught
Wykonawca: | Nige Rockett - Onslaught (gitara) |
strona: 1 z 2
Onslaught, materiały prasowe
rockmetal.pl: Jakimi trzema przymiotnikami opisałbyś waszą nową płytę, "Sounds Of Violence" - i dlaczego?
Nige Rockett, Onslaught: Mroczna, brutalna i ciężka... Chcieliśmy zrobić bardzo ekstremalny, thrashmetalowy album. Coś oldchoolowego, ale z współczesnymi wibracjami. Naszym celem było przesunięcie granic thrashu tak daleko, jak tylko będziemy w stanie, włączając przy tym inne style metalu i jednocześnie odwołując się do korzeni Onslaught. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że docieramy jednocześnie do fanów black i death metalu, tak samo, jak i do miłośników naszego gatunku. Kiedy nagrywaliśmy ten album, mieliśmy jedną, prostą zasadę: to musi być "dźwięk przemocy"!
Pojawiają się zarzuty, że zbyt chętnie korzystacie ze stylistyki nowoczesnego thrashu, zapominając o swoich starszych fanach. Wiadomo, to nie lata 80, ale czy na "Sounds Of Violence" nie przesadzacie z ilością elementów groove?
Oczywiście bardzo, bardzo dbamy o naszych starych fanów. Właśnie dlatego gramy na żywo wiele starszych kawałków i zawsze będziemy to robić... Bez wątpienia masz rację, że to już nie lata 80. Jest 2011 rok i Onslaught nie może stać w miejscu. Chcemy wciąż przeć naprzód i dać naszym starym fanom świetne nagrania. Ale chcemy też docierać do nowej generacji thrasherów. Z jednej strony zależy nam na przetrwaniu thrashowej sceny, z drugiej chcemy, by nabrała ona rozpędu na wiele kolejnych lat. Myślę że oszukiwalibyśmy wszystkich i siebie samych, gdybyśmy do dziś wydali kolejną, piątą wersję albumu "The Force". Na "Sounds of Violence" znajdziecie bardzo wpływu z "Power From Hell" i "The Force", ponieważ dla nas zawsze niezwykle ważne było zachowanie tożsamości na przestrzeni całej kariery. Nagrywając nową płytę zrobiliśmy to samo, co zawsze, z tym że w troszeczkę inny sposób.
Jak na żywca sprawdza się nowy materiał? Macie kilka niezłych koncertowych killerów, np. "Hatebox" czy "Godhead"...
Nowe piosenki na żywo wypadają niesamowicie, ponieważ wszystkie zostały napisane z myślą o publiczności. Przez ostatnie kilka lat, gdy pisaliśmy materiał na "Sounds Of Violence", przyglądaliśmy się zachowaniu tłumu na koncertach i wyłapywaliśmy rytmy i tempa, które najbardziej ożywiały publikę. Zastosowaliśmy je w nowych kawałkach. Wygląda na to, że nasze obserwacje się sprawdzają (śmiech).
Zrobiliście cover jednej z najpopularniejszych piosenek Motorhead. Wasza wersja "Bomber" brzmi zadziwiająco podobnie do oryginału. Taki mieliście plan? Zaproszenie Angelrippera z Sodom sugerowałoby, że chcecie niemiłosiernie zbrutalizować ten utwór.
Nienawidzę coverów, które w niczym nie przypominają oryginalnych wykonań. Chcieliśmy, by ten kawałek zabrzmiał jak perfekcyjne połączenie Motorhead i Onslaught z thrashowym, bardziej agresywnym feelingiem. Dodaliśmy nowe intro, podgrzaliśmy nieco tempo i daliśmy więcej progresywnych metalowych akordów. Wiesz, nie mogliśmy za dużo zmienić, bo to jest kurwa klasyk (śmiech). Co do obecności Toma, wiedzieliśmy, że jest akurat w studiu i nagrywa nowy album Sodom. Bardzo spodobał nam się pomysł zaangażowania go w prace nad tą piosenką, bo nadał jej zupełnie nowy charakter. Doszliśmy do wniosku, że głos Sy (Keelera, wokalisty Onslaught - przyp. red.) w duecie z Tomem dobrze odda gniew tego kawałka. Tom spisał się świetnie, uwielbiam jego wokale w tej piosence.
Pozostając jeszcze przy tym kawałku, jak doszło do waszej współpracy z Philem Campbellem z Motorhead? Zazwyczaj nie zaprasza się gości, by zagrali w coverze swojego własnego utworu.
Przyjaźnimy się z Philem od lat. Zakumplowaliśmy się, gdy graliśmy razem z Motorhead na trasie "Orgasmatron". Phil mieszka niedaleko miejsca, w którym nagrywaliśmy, więc pomyśleliśmy, że byłoby świetnie, gdyby wpadł do nas i pomógł w nagraniach tego coveru. Spodobał mu się ten pomysł i przyjechał do studia, by nagrać klasyczny riff i kilka solówek... Wyszła z tego prawdziwa bomba i jak tylko dodał swoje partie, kawałek nabrał tego klasycznego dla Motorhead feelingu.
A poza tym to wywiad sympatyczny, choć strasznie krótki.