- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: John Porter
Wykonawca: | John Porter - John Porter (gitara, wokal) |
Przed koncertem zespołu Johna Portera w Szczytnie w ramach "Big Bit Fety 2011", przeprowadziłem z nim krótką rozmowę. Dotyczyła ona przede wszystkim (lecz nie tylko) jego najnowszego albumu, "Back In Town", który ukazał się w marcu 2011 roku po jedenastu latach od ostatniego solowego wydawnictwa artysty. Gdy wszedłem do pomieszczenia, w którym miał być przeprowadzony wywiad, i spojrzałem na Johna, ujrzałem niezwykle skupionego, jakby stroskanego człowieka o ciepłym i sympatycznym spojrzeniu. Chociaż spotkałem go po raz pierwszy, wydało mnie się, że znam go od dawna.
strona: 1 z 2
John Porter, Szczytno 9.07.2011, fot. K. Trzcińska
rockmetal.pl: Twoja ostatnia płyta, "Back In Town", niesamowicie wciąga. Trzeba jej słuchać od pierwszego do ostatniego dźwięku. Czy wybór kolejności nagrań był przemyślany, czy bardziej żywiołowy?
John Porter: bardzo ciężko jest wybrać kolejność, aby przekazać spójność muzyczną na płycie. A piosenki są takie jakie są i jeżeli to wciąga słuchacza, to bardzo się cieszę.
Czy inspiracją utworu zatytułowanego "Lawrence" była postać słynnego pułkownika Lawrence, walczącego na początku dwudziestego wieku z Beduinami w północnej Afryce?
(śmiech) Nie, nie, przede wszystkim nie mam takiej orientacji seksualnej, jak Lawrence z Arabii. To takie wspólne imię dla tych ludzi, którzy pojawili się w naszym życiu. Pamiętamy o nich i myślimy wtedy, co oni tutaj robią. A wybrałem to imię z artystycznych pobudek, bez specjalnego powodu.
Utwór "Piece of Paradise" według mnie jest najlepszy na nowym krążku, zainspirowany został filmem "Betty Blue". Widziałem ten film bardzo dawno temu, ale pamiętam, że byłem nim wstrząśnięty. Jak odebrałeś ten obraz?
No właśnie napisałem tę piosenkę pod wpływem tego filmu. Mamy w nim dwoje młodych ludzi, którzy bardzo się kochają, a poprzez tę szaloną miłość ujawnia się obłęd jednego z nich, to znaczy kobiety. Jest to bardzo smutne i tragiczne. Również piękne, kiedy facet - zamiast uciekać od jej szaleństwa - kupuje swej ukochanej kawałek ziemi. Po to, aby miała swój prywatny raj z kawałkiem nieba i chmurami oraz śpiewającymi ptakami. Wzruszająca historia (kończy się jednak tragicznie - przyp. autora).
Na albumie "Back In Town" przywołujesz klimaty takich wykonawców, jak Bob Dylan, Leonard Cohen czy Joy Division. Czy słuchałeś lub słuchasz takiej muzyki?
(westchnienie) Słuchałem i słucham. Odbieramy muzykę poprzez to, czego zazwyczaj słuchamy. Mógłbym odpowiedzieć, nie. Ale rzeczywiście spostrzeżenie jest trafne i wydaje mnie się, że jakiś wpływ na naszą twórczość mają artyści, których lubimy i słuchamy. Czasami nawet widzimy świat przez naszego ukochanego muzyka, co daje nam niesamowitą moc twórczą.
Na twoją płytę czekaliśmy jedenaście lat i mamy na niej jedenaście nagrań. Czy te liczby mają jakiś związek?
(uśmiech) Nie, ale kusi mnie odpowiedzieć, że tak właśnie jest (śmiech). Ale niestety nie.
Teraz o okładce. Z przodu jest twoja podobizna, kiedy miałeś sześć lat, a z tyłu mamy twój obraz dzisiejszy. Czy nie miałeś jakichś oporów, aby pokazać swoją twarz? To już jest przecież oblicze człowieka dojrzałego.
Tak, bardzo dojrzałego, to jest jakby drogowa mapa życia. Nie, nie wstydzę się tego, kim jestem i jak wyglądam. Dobrze się czuję z tym. W końcu to nie jest aż tak ważne. Najważniejsze jest dla mężczyzny co robisz i jak to robisz.