- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Impaled Nazarene
Wykonawca: | Mika Luttinen - Impaled Nazarene (wokal) |
strona: 2 z 2
Impaled Nazarene, Katowice 18.12.2010, fot. Verghityax
A czy możemy spodziewać się w najbliższym czasie jakiegoś nowego materiału?
Kiedy spotkaliśmy się na próbie w styczniu, padło właśnie takie pytanie - czy ktoś napisał już jakieś nowe kawałki? Okazało się, że ja mam trzy, basista dwa, gitarzysta dwa, perkusista trzy. Pomyślałem sobie, o cholera... to właściwie całkiem sporo. Nie wiem jednak, kiedy uda nam się zarejestrować ten materiał. Nie mamy w Impaled Nazarene jakiegoś sztywnego grafiku i terminów, i według mnie jest to dla nas bardzo dobre. Wchodzimy do studia wtedy, kiedy naprawdę mamy na to ochotę i kiedy czujemy się gotowi. Wstępnie planujemy nagrać nową płytę w tym roku, ale nie mam pewności, czy zdąży się ona jeszcze w nim ukazać. Z niczym nie musimy się spieszyć. Bardziej niż na terminie, zależy nam na rezultacie. Do studia chcielibyśmy wejść pod koniec sierpnia lub na początku września. Czy to się uda - czas pokaże.
Powiedziałeś kiedyś w wywiadzie, że możecie sobie pozwolić na taki tryb pracy dlatego, że nie wywiera na was presji wytwórnia. Waszym wydawcą jest Osmose Productions i zdaje się, że właściciel, Hevre Herbaut, to wasz dobry przyjaciel.
To prawda. Przyjaźnimy się z Herve od lat i nawet powiedział mi pewnego razu, że nie ma takiej opcji, żebyśmy kiedykolwiek mieli wydać coś pod innym szyldem. Osmose Productions i Impaled Nazarene to nierozłączalny duet. Dzięki temu, że mamy z Hevre tak dobre układy prywatnie, możemy pracować w najlepszy dla nas sposób. Mamy do siebie tak duże zaufanie, że przy nagrywaniu ostatnich dwóch płyt nawet nie podpisywaliśmy formalnej umowy. Dzwonię do Hevre i mówię, że będziemy wchodzić do studia, z jego ust pada "okay" i sprawa jest załatwiona. Z drugiej strony my też jesteśmy dobrym partnerem do współpracy, bo zawsze oddajemy kompletny produkt w postaci ostatecznie dopracowanej muzyki, okładki i zdjęć promocyjnych za jednym zamachem. Hevre nie musi nas o nic prosić, zawsze wysyłam mu komplet, w którym niczego nie brakuje i można od razu przystąpić do wydania płyty.
Skoro wspomniałeś o okładkach, obrazek na waszej ostatniej płycie, "Vigorious And Liberating Death", nasuwa pewne skojarzenia z "Show No Mercy" Slayera.
Właśnie patrzę na ten obraz, bo wisi u mnie na ścianie. Namalował go nasz poprzedni basista Taneli Jarva. Dałem mu tekst drugiego kawałka z płyty "Flaming Sword Of Satan", żeby go zainspirować, i kiedy dostał ode mnie maila, odpisał: "Kurwa, tak!" (śmiech). Myślę, że to ten tekst zainspirował go, żeby namalować postać demona z mieczem, choć faktycznie jest to motyw, który pojawił się już na okładce Slayera.
Impaled Nazarene, Katowice 18.12.2010, fot. Verghityax
Czy oprócz Taneliego Jarvy masz kontakt z innymi byłymi muzykami Impaled Nazarene?
Tylko z niektórymi. Część pozakładała rodziny i nie mamy już wielu wspólnych tematów. Z Tanelim jednak utrzymuję dobry kontakt, choć przez dziesięć lat po jego odejściu z zespołu mieliśmy przerwę w kontaktach i właściwie nawet nie wiem dlaczego. Aż tu nagle, jakoś w roku 2009, nagle do mnie zadzwonił: "Cześć, tu Taneli. Chodź na piwo" (śmiech). A ja na to "Co do diabła... No dobra!". Poszliśmy na to piwo, co przerodziło się w długą wycieczkę po knajpach. Około trzeciej nad ranem byliśmy już totalnie nawaleni i Taneli wpadł na świetny pomysł: "Muszę ci zrobić tatuaż!" (bo pracuje teraz jako tatuażysta), a ja oczywiście się zgodziłem. No to co... pojechaliśmy do jego studia tatuażu, wydziarał mi prawą rękę, a potem kompletnie pijani rozjechaliśmy się do domów. Obudziłem się o czwartej po południu następnego dnia, z koszmarnym kacem i czułem, jak pali mnie skóra na ręce. Patrzę, a tu ręka w folii, jak po sesji tatuażu: "Co to kurwa jest?". Dopiero wtedy zaczęły do mnie docierać jakieś przebłyski i przypomniało mi się, że urządziliśmy sobie sesję tatuowania po pijaku. Poszedłem pod prysznic i dopiero wtedy zobaczyłem, co dałem sobie wydziarać na prawej ręce: "Aha... no spoko. No w sumie fajne" (śmiech).
Nie było widać, że artysta pracował pod wpływem?
Och, zupełnie nie! Byłem pod wrażeniem, jak dobrą robotę odwalił Taneli, mimo że był totalnie napruty. To niesamowite, jakim jest zdolnym człowiekiem, kiedy porządnie się napije (śmiech).
Nawiązując jeszcze do dawnych czasów - podobno zaczynaliście pod nazwą Mutilation, a pierwszy skład zespołu uformowali kumple z liceum.
Graliśmy kiedyś pod nazwą Mutilation, ale to był całkowicie niezależny zespół, założony przeze mnie i przez mojego brata (Kimmo Luttinen - przyp. red.). Nigdy jednak nie udało nam się osiągnąć pod tym szyldem niczego konkretnego. Nie zarejestrowaliśmy nawet żadnej demówki. Wzięliśmy udział w jednym przeglądzie zespołów i jakoś dziwnym trafem go nie wygraliśmy... (śmiech). Potem odeszli gitarzysta i basista, a ja z moim bratem zdecydowaliśmy, że zrobimy coś nowego. Miałem wtedy takiego kumpla z liceum, który grał na gitarze, Mika Paakko. On miał dwóch innych kumpli, drugiego gitarzystę i basistę. Pierwsze próby w tym składzie zagraliśmy około grudnia 1989 roku. Już wtedy zdecydowałem, że nazwę Mutilation trzeba będzie zmienić na coś innego, bo były już takie kapele w USA i Kolumbii, a chyba jeszcze na dodatek w Niemczech. Trzeba było wymyślić coś oryginalnego. Wtedy wpadła mi w ręce książka, taki krótki horror opowiadający o tym, jak Jezus wskrzesił Łazarza i Łazarz stał się wampirem. Zatem Jezus też musiał nim być, więc aby go zabić, nie trzeba go wcale było ukrzyżować, tylko przebić palem. Stąd nazwa "Impaled Nazarene".
A jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką metalową?
Jako ośmiolatek zaczynałem się już interesować zespołami rockandrollowymi, ale wszystko zaczęło się tak naprawdę w dniu, kiedy usłyszałem w radiu o godzinie szesnastej piosenkę "Witching Hour" Venom. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że ktoś puścił to o tej porze, ale pamiętam, że totalnie mnie wtedy zmiotło i już następnego dnia poleciałem do sklepu po płytę "Welcome To Hell".
Skoro mowa o Venom, co sądzisz o tym, że istnieją teraz dwa zespoły - oryginalny i Venom Inc.?
Są też dwa Entombed, dwa Morbid Angel, Sepultura i bracia Cavalera. Według mnie to kurewsko głupie. Nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat.
Czy nadal słuchasz zespołów, które inspirowały cię w młodości? Podoba ci się muzyka, którą aktualnie wydaje Slayer albo Sodom?
Kocham Sodom i nadal kupuję ich wszystkie płyty. To wspaniały zespół i muszę przyznać, że trzymają poziom pomimo upływu czasu. Kolejną kapelą, którą cenię tak samo jak w młodości, jest Napalm Death, pomimo że nie podzielam ich poglądów politycznych. Kupuję też jak leci wszystko, cokolwiek wyda Slayer. Niektóre płyty są dobre, niektóre takie sobie, ale mam to w dupie i wspieram ten zespół mimo wszystko.
Impaled Nazarene, Katowice 18.12.2010, fot. Verghityax
Zdarzyło ci się zaprzyjaźnić z członkami zespołu, którego byłeś fanem jako nastolatek?
Tak było na przykład wtedy, kiedy pojechaliśmy w trasę z Exodus w 2002 roku. Grali wtedy w oryginalnym składzie i wszyscy strasznie się tym jaraliśmy. To było jakoś tak, że Exodus miał do nas dołączyć na trzy koncerty w trasie. Był dla nich przygotowany osobny pokój za kulisami i myśleliśmy, że będą w nim siedzieć i tyle ich zobaczymy. Tymczasem nagle otwierają się drzwi do naszej kanciapy, staje w nich Gary Holt i oznajmia "W dupie mam osobny pokój, chcę siedzieć z chłopakami z Impaled Nazarene. Uwielbiam waszą muzę!", na co my wszyscy szczęki w dół "o kuuurwa..." (śmiech). Zaczął nam opowiadać, że jesteśmy jednym z jego ulubionych zespołów blackmetalowych i że słucha nas jego dziewczyna. Totalnie wywaliło nas z butów. Nie wiedzieliśmy nawet, co na to odpowiedzieć. Siedzieliśmy i zastanawialiśmy się, jak to się stało, że pijemy piwo z Garym Holtem, a on chwali naszą muzykę i zachowuje się, jakbyśmy od dawna byli kumplami. Kiedy tego wieczoru graliśmy koncert, gość wszedł nawet na scenę i walił łbem obok naszego perkusisty. To było naprawdę zajebiste.
Nie wszyscy wiedzą, że w Impaled Nazarene grał kiedyś frontman Children Of Bodom, Alexi Laiho. Biorąc pod uwagę drastyczną odmienność stylistyki Waszych zespołów, ta współpraca musiała być co najmniej interesująca.
Alexi grał z nami w latach 1998 - 2000. Zaczęło się to od koncertu w Sankt Petersburgu, który graliśmy razem z Children Of Bodom. Gadaliśmy po koncercie w hotelu, mówiliśmy, że prawdopodobnie będziemy rozglądać się za drugim gitarzystą, a Alexi po prostu stwierdził "ja mogę z wami grać". Niestety jednak w tamtym okresie Children Of Bodom było już bardzo znanym zespołem, a ponadto Alexi udzielał się w Sinergy. Trzy aktywne kapele to za dużo dla jednego człowieka. Po jakimś czasie stało się jasne, że nie da się tego wszystkiego pogodzić, a z powodu popularności Children Of Bodom wybór był dla Alexiego raczej prosty. Cieszymy się jednak, że był członkiem Impaled Nazarene chociaż przez krótką chwilę, bo dzięki temu, że jest naprawdę fantastycznym gitarzystą, my również podciągnęliśmy się technicznie.
Niedługo spotkamy się na festiwalu "Metalmania" w Katowicach. Czy możesz zdradzić, jakiej set listy możemy się spodziewać?
To zależy od tego, ile dostaniemy czasu na scenie. Ale pozwólcie, że ujmę to w ten sposób - doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, które kawałki publiczność chciałaby usłyszeć (śmiech). Nie zawiedziemy was na pewno!
Wobec tego do zobaczenia wkrótce. Dziękujemy ci za rozmowę i życzymy miłej reszty niedzieli.
Dzięki za fajny wywiad. A na "Metalmanii" zapraszam na piwo! Do zobaczenia!