- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Death Angel
Wykonawca: | Rob Cavestany - Death Angel (gitara) |
strona: 1 z 2
Death Angel, Warszawa 15.11.2017, fot. Lazarroni
Gitarzysta Death Angel, Rob Cavestany, to jeden z najfajniejszych gości w thrashmetalowym światku. To wrażenie odniosłam już sześć lat temu, kiedy miałam okazję przeprowadzić z nim wywiad po raz pierwszy. Nie zmienił się ani trochę. Pomimo iż z przyczyn organizacyjnych nasza rozmowa mogła odbyć się dopiero późnym wieczorem, po koncercie Death Angel we wrocławskim klubie "A2" u boku Annihilator i Testament, Rob w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że jest zmęczony. O tym, jak załatwia się gościnne solówki od znanych muzyków, o zwyczajach towarzyskich w Bay Area, a także o projekcie z Nickiem Menzą, który ostatecznie nie doszedł do skutku, rozmawialiśmy przy dźwiękach koncertu Testament, występującego jako gwiazda wieczoru.
rockmetal.pl: Przyzwyczailiście fanów do tego, że po wydaniu nowej płyty szybko ruszacie w promującą ją trasę po Europie. Album "The Evil Divide" ukazał się w maju 2016 roku, tymczasem wracacie do nas dopiero w listopadzie rok później i to nie jako headliner, lecz u boku Testament i Annihilator. Co się stało?
Rob Cavestany, Death Angel: Próbujemy budować napięcie... (śmiech) Jeśli mam być szczery, to nie wiem dlaczego tak wyszło. Po premierze płyty pojechaliśmy w znakomitą trasę w Ameryce Północnej ze Slayerem i Anthrax, która trwała aż dziewięć tygodni. Później nadarzyła się kolejna okazja, tournee po Stanach u boku Devildriver. W tym czasie próbowaliśmy zorganizować europejską trasę jako headliner, ale z różnych powodów ostatecznie nie doszło to do skutku. Myślę, że teraz wszystko wróci do normy, organizujemy już kolejne koncerty w Europie.
Death Angel, Katowice 26.11.2013, fot. Verghityax
"The Evil Divide" to trzeci album nagrany w obecnym składzie i trzeci zrealizowany w "Audiohammer Studios" przy udziale Jasona Suecofa jako producenta. Wybraliście sprawdzone rozwiązania i tę samą ekipę. Nie sądzisz, że zabrakło przez to nieco innowacyjności?
Dotychczas byliśmy bardzo zadowoleni z pracy z tą ekipą i dlatego nie braliśmy nawet pod uwagę, że mielibyśmy szukać innego miejsca, skoro tutaj wszystko działało jak należy. Świetnie rozumiemy się z Jasonem i w jego studiu czujemy się już prawie jak w domu. Możliwe, że praca w innym studiu, z innym producentem, wniosłaby nieco świeżego powietrza, a może stracilibyśmy tylko czas, zanim udałoby się wypracować to, co z Jasonem mamy już ogarnięte od dawna. Jeśli chodzi o samo studio, to na przestrzeni lat wiele się w nim zmieniło. Jest inny sprzęt, sala do nagrywania perkusji, więcej pomieszczeń do pracy nad różnymi instrumentami w tym samym czasie. Ilekroć przyjeżdżamy do "Audiohammer Studio", wygląda ono inaczej.
Powiedziałeś w innym wywiadzie, że "The Evil Divide" i dwie poprzednie płyty to miała być trylogia, jednak okoliczności, w jakich powstawały tamte albumy, znacznie różniły się od atmosfery, w której pracowaliście nad najnowszym wydawnictwem. Co miałeś na myśli?
Mówiąc krótko, gdy pracowaliśmy nad "The Dream Calls For Blood" i "Relentless Retribution" borykaliśmy się z wieloma poważnymi problemami w życiu. Jak wiadomo, po nagraniu płyty "Killing Season" skład opuścili Andy Galeon i Dennis Pepa, co było dla nas mało radosnym wydarzeniem, ale musieliśmy się z tym pogodzić i jakoś się pozbierać. Sformowanie składu Death Angel na nowo, dotarcie się z nowymi ludźmi, to wszystko było dla nas stresujące, na "Relentless Retribution" znalazło to ujście. W tle "The Dream Calls For Blood" rozgrywały się już inne dramaty. Nie chciałbym ujawniać zbyt wielu szczegółów, ale generalnie nie działo się zbyt dobrze w naszym życiu osobistym. Szczególnie w moim i Marka. W trakcie pracy nad "The Evil Divide" ta sytuacja zaczęła się zmieniać, więc ten gniew stopniowo nas opuszczał i miało to wpływ także na muzykę. Zdaliśmy sobie wtedy sprawę, że z tego powodu ten krążek będzie inny niż poprzednie i koncepcja trylogii wydała się nam sztuczna. Zamiast robić coś na siłę, byliśmy po prostu szczerzy.
Death Angel, Warszawa 1.04.2011, fot. Lazarroni
Płytę zadedykowaliście pamięci zmarłej Margarity Williamson. Kto to?
To babcia Marka. Jako że jesteśmy rodziną, była bliska nie tylko jemu.
Mark Osegueda (z drugiego końca pokoju): Była wspaniałą, silną kobietą!
Skoro mowa o rodzinie... Kiedy przeglądam książeczkę załączoną do albumu, widzę osoby o nazwisku Cavestany i Aguilar także poza składem zespołu. Wygląda na to, że całe wasze najbliższe otoczenie jest w jakiś sposób zaangażowane w karierę Death Angel.
Rob Cavestany: To bardzo dobra obserwacja (śmiech). Mamy ogromne wsparcie naszych rodzin i wiele temu zawdzięczamy. W każdej rodzinie różne osoby mają różne umiejętności i czyni się z tego użytek. Dlatego oprócz nas samych w życie Death Angel zaangażowanych jest wielu naszych bliskich, którzy przez lata musieli znosić nasze wzloty i upadki, ale mimo to nigdy nie przestali nas wspierać. Opiera się to na wyjątkowym zaufaniu i świadomości, możesz polegać na kimś zawsze, niezależnie od tego, co się stanie.
Death Angel, Jaworzno 3.06.2012, fot. Lazarroni
Czy ta tradycja przeniesie się na następne pokolenia? Twój syn, który zagrał w teledysku do utworu "Lost", już nosi długie włosy i wydaje się całkiem zaangażowany w życie zespołu.
O nie, mam nadzieję, że nigdy nie pójdzie w moje ślady... (śmiech) Wystarczy, że nasza rodzina musi użerać z jednym muzykiem. Chcę jednak, żeby uczestniczył w tym, co robimy i doświadczał różnych rzeczy, które pozwolą mu samemu ocenić takie życie. Przede wszystkim jest świadomy tego, że granie w zespole to nie tylko zabawa i przyjemność, ale także powód, dla którego tak często nie ma mnie w domu i nie mogę poświęcić mu tyle czasu, ile obaj byśmy chcieli. Mój syn lubi ciężką muzykę i jest bardzo dumny z tego, co osiągnęliśmy w Death Angel, ale cieszy mnie, że nie stara się być moją kopią, tylko rozwija się we własnym kierunku. Nie chcę go do niczego zmuszać, ani też zniechęcać, bo będzie się buntował i z czystej przekory robił na odwrót. Wolę, żeby sam odnalazł swoją drogę. Bardzo cieszę się jednak, że mój syn kocha muzykę i rozumie tę pasję, dzięki czemu możemy dzielić także tę płaszczyznę porozumienia. Aiden gra na perkusji i jest w tym naprawdę dobry, więc często razem jammujemy. To wspaniałe uczucie.
Nagraliście wideo, w którym opowiadacie o jednym z problemów poruszonych w tekście utworu "Lost". Aiden mówi tam, że w szkole nigdy nie spotkał się z szykanowaniem, bo jest "dzieckiem gwiazdy rocka".
No tak, trochę tak to jest, że dzięki mojej popularności mój syn ma wśród kolegów większe poważanie. Nie zauważyłem jednak, żeby kiedykolwiek to wykorzystywał. Staram się raczej pokazywać mu ten świat niż się tym szczycić. Zabieram go na koncerty, chcę żeby oglądał na żywo kapele, które lubi, na przykład Red Hot Chilli Peppers, Incubus, Depeche Mode. Co prawda już w tak młodym wieku wchodzi ze mną wszędzie za kulisy, podczas gdy inne dzieciaki mogą o tym tylko pomarzyć, ale jestem dumny z tego, że wcale się z tym nie obnosi i nie uważa się za kogoś lepszego od rówieśników.
Death Angel, Katowice 26.11.2013, fot. Verghityax
Wróćmy do informacji zawartych w książeczce z tekstami. W utworze "Hatred United / United Hate" gościnne solo zagrał Andreas Kisser z Sepultury. Skąd się znacie?
Poznaliśmy się dawno temu, jeszcze w latach osiemdziesiątych. Graliśmy razem koncerty i występowaliśmy na tych samych festiwalach. Tak zresztą jest do dziś. Po naszej reaktywacji zagraliśmy z nimi trwająca siedem tygodni trasę po Stanach. Bardzo często występujemy na tych samych większych imprezach. Jeśli chodzi o gościnny występ na "The Evil Divide", od początku miałem w głowie jego solo, kiedy komponowaliśmy numer "Hatred United / United Hate". Pewnie zgodziłby się i tak, ale akurat z tą solówką jest związana pewna zabawna historia. Kilka lat temu, kiedy graliśmy razem na tym samym festiwalu, Andreas chciał zrobić ze mną wywiad do swojej audycji radiowej. Wiedziałaś o tym? Andreas udziela się w radiu w Brazylii, wraz ze swoim synem. Wracając jednak do tematu, gdy wywiad dobiegł końca, spytał mnie, czy chciałbym jeszcze coś dodać i wtedy spytałem go, czy zgodziłby się nagrać gościnne solo na naszej płycie. W takich okolicznościach nie mógł mi odmówić! (śmiech) Bardzo lubię tę solówkę, mam nadzieję, że wystąpi kiedyś z nami na żywo.
Jeśli chodzi o gościnne występy solowe, też masz kilka takich na swoim koncie. Jako pierwszy wymienię Charred Walls Of The Damned, supergrupę w której udziela się wasz producent Jason Suecof, Richard Christy, Steve DiGiorgio i Tim "Ripper" Owens.
Wow... wiesz o tym! To taka śmieszna historia, bo kiedy Jason zaproponował mi to gościnne solo i puścił utwór, do którego miałem je dograć, okazało się, że miejsce na moją partię to prawie półtorej minuty! (śmiech) Pytam go: "Stary, naprawdę? Co ja mam tu zrobić?", na co Jason: "A co chcesz. Nagraj ile wlezie". Nie ma problemu, żebym nagrał jakiemuś zespołowi gościnną partię, pod warunkiem, że nie jest to jakieś kompletne gówno. Ostatnio na przykład wystąpiłem gościnnie na płycie, którą nagrywał komik Brian Posehn. Nie wiem, czy go kojarzysz, występuje w programie Sary Silverman. Kiedyś widziałem go w telewizji w koszulce Death Angel. Pomyślałem sobie "O cholera... Naprawdę?", a potem poznaliśmy się i okazało się, że gość jest fanem metalu i sam coś tam nagrywa. Ten jego ostatni album to znane piosenki z lat osiemdziesiątych nagrane w wersjach metalowych.