zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

wywiad: Asphyx

17.08.2016  autor: Katarzyna "KTM" Bujas

Wykonawca:  Martin van Drunen - Asphyx (wokal)

strona: 3 z 3

Asphyx, Ostry Grun 23.07.2016, fot. Verghityax
Asphyx, Ostry Grun 23.07.2016, fot. Verghityax

Myślisz, że dostępność muzyki w internecie sprawia, że fani są w dzisiejszych czasach trochę rozpuszczeni?

Być może tak, ale podoba mi się, że nadal chodzą na koncerty i jeżdżą na festiwale. Przy całej tej dyskusji na temat ściągania muzyki z sieci, a nawet konwertowania teledysków i nagrań live z YouTube i ściągania ich na dysk, najbardziej liczy się, że mimo dostępności tego wszystkiego, ludziom nadal chce się oglądać kapele na żywo. Dla nas jako zespołu jest to co prawda pewna strata, gdy zamiast kupić płytę, fani ściągają ją w formacie mp3. My mamy za sobą wytwórnię, która nie jest instytucją charytatywną, a bez wytwórni nie jesteśmy w stanie dotrzeć do takiej liczby słuchaczy, jak obecnie. Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś ściągnie płytę, ale mimo to przyjdzie na koncert i zapłaci za bilet, to jest to dla mnie w porządku.

Może to jest pewna przesada, kiedy ktoś ma na dysku trzydzieści dwa tysiące dziewięćset trzydzieści siedem plików, wszystkie je udostępnia i ściąga dalej, ale przypomnijmy sobie, co my robiliśmy w latach, kiedy nie było takich narzędzi. Nagrywaliśmy z winyli na kasety, wymienialiśmy się kasetami i je przegrywaliśmy. To dokładnie to samo, choć na mniejszą skalę. Zgadzam się natomiast, że w dzisiejszych czasach dostęp do wszystkiego jest odrobinę zbyt łatwy. Ja musiałem walczyć o telewizor, żeby obejrzeć metalowe teledyski. Przychodziłem do ojca i marudziłem, a on akurat oglądał co innego i pozostawało mi tylko strzelić focha: "nie to nie, to idę do siebie!". Teraz wystarczy mieć w pokoju komputer. Dzieciaki mogą oglądać wszystko, kiedy tylko chcą.

A co powiesz na zjawisko filmowania koncertów smartfonami?

Powiem, że to do dupy. Ja bym tego nie zrobił, bo szanuję cudzą własność, ale znam kapele, dla których nie jest problemem - kiedy ktoś prawie włazi z telefonem na scenę - żeby wytrącić mu to gówno z ręki i rozdeptać. To brak szacunku dla zespołu. Tacy ludzie nie przychodzą na koncert, żeby go oglądać i słuchać muzyki, tylko żeby popisać się w internecie: "O, patrzcie, gdzie byłem! Patrzcie, co nagrałem!". Nie jest dla mnie problemem, że ktoś zrobi sobie kilka zdjęć na pamiątkę albo nagra swój jeden ulubiony numer, ale spędzanie całego koncertu z telefonem w ręku jest dla mnie nienormalne. Zwłaszcza, że zasłania to scenę niższym osobom, które stoją dalej. Dochodzi do tego, że trzeba by nosić ze sobą na koncert jakąś miniaturową kuszę i wystrzelać im te telefony z łap. Poszliby ich szukać i byłby spokój.

W twoim muzycznym życiu oprócz Asphyx były też lata poświęcone formacjom Pestilence i Bolt Thrower. Czy to już zamknięty rozdział?

Rozdział jest zamknięty, ale zawsze będą towarzyszyć mi dobre wspomnienia związane z tymi zespołami. Mój kontakt z Bolt Thrower odnowił się, kiedy w wieku 38 lat zmarł Kiddie (perkusista - Martin "Kiddie" Kearns - przyp. red.), co było dla mnie ogromnym szokiem. Złożyłem wtedy kondolencje zespołowi i jego rodzinie, co w dość przewrotny sposób zaowocowało tym, że nasza relacja odżyła i do dziś jesteśmy w dobrym kontakcie. Ja i Kiddie przyszliśmy do Bolt Thrower w tym samym czasie, z tym że on był wtedy siedemnastoletnim dzieciakiem, a ja już miałem za sobą jakieś doświadczenie w zespołach. Znając go jednak od tak młodych lat, mogę bardziej niż inni stwierdzić, jakim był dobrym człowiekiem. Wracając jednak do tematu, przeszłość nie wpływa bezpośrednio na to, co robię w Asphyx, ale myślę, że to, kim jestem dzisiaj i jak postępuje, jest w jakimś stopniu jej odbiciem. Staram się nie odcinać od przeszłości, ale czerpać z niej naukę.

Wydaje się, że Asphyx jest zespołem, który nie zmienił się przez to, że zyskał ostatnimi czasy większą popularność.

Oczywiście, że nie, jesteśmy nadal tymi samymi facetami, co kiedyś. W tym właśnie tkwi siła Asphyx. Mieliśmy duże szczęście, że osiągnęliśmy sukces i możemy grać na takich scenach, jak dzisiejszego wieczoru, a ludzie będą bawić się na naszym koncercie i skandować naszą nazwę. Jesteśmy tu dla nich i dzięki nim. Nie wolno nam o tym zapominać. Zresztą my też chodzimy na koncerty naszych ulubionych kapel i zachowujemy się jak fani. Doskonale znamy to uczucie

Asphyx, Ostry Grun 23.07.2016, fot. Verghityax
Asphyx, Ostry Grun 23.07.2016, fot. Verghityax

Kto jest idolem Martina van Drunena?

Gdybym mógł teraz pójść na koncert Venom i zagraliby stary, blackmetalowy materiał z płyty "Welcome To Hell", to chyba bym zwariował. W zeszłym roku spotkałem też Ace'a Frehley'a z Kiss, który był moim idolem kiedy byłem jeszcze dziesięcioletnim dzieciakiem: "Przepraszam, ty jesteś Martin z Asphyx?". "Tak, miło mi...". "Człowieku, jesteś ślepy? To był pieprzony Ace Frehley!". (śmiech) Jednak moim największym idolem na zawsze pozostanie Lemmy, którego miałem szczęście poznać osobiście i którego podziwiam pod każdym względem. Mimo że stał się bardzo wpływowym człowiekiem i wręcz ikoną sceny metalowej, zawsze pozostał normalnym, twardo stąpającym po ziemi facetem, do którego można było podejść w barze i zacząć rozmowę. To jest moim zdaniem prawdziwą oznaką wielkości. My w Asphyx również staramy się nie wynosić nad inne kapele. Często oglądamy koncerty zespołów, które grają na tych samych imprezach, co my. Jesteśmy fanami gatunku i nie zachowujemy się, jakbyśmy byli jedynym zespołem godnym uwagi. Nie siedzimy na zapleczu, jak niektóre kapele: "Wszyscy są do dupy oprócz nas. Nie chcemy nikogo widzieć, tylko my jesteśmy zajebiści". Na przykład dziś czujemy się zaszczyceni, że dzielimy scenę z Napalm Death. To świetny zespół i prywatnie bardzo fajni kolesie.

Nie szanujesz zespołów, które w ogóle nie wychodzą do fanów?

Nie mogę tak generalizować, bo niektóre zespoły osiągają taką popularność, że spotykanie się z fanami nie jest już takie proste. Widziałaś może film "Iron Maiden: Flight 666"? Jest tam taka scena z Ameryki Południowej, gdzie zespół nie może wydostać się z hotelu, bo tłum fanów blokuje całą ulicę. Muzycy Iron Maiden wypowiadają się tam, że nie mogą przecież skarżyć się na to, że są gwiazdami, ale takie sytuacje pokazują też negatywną stronę tak wielkiej sławy. Mogę to zrozumieć, bo w jakimś małym stopniu poznałem to uczucie, kiedy po raz pierwszy graliśmy z Asphyx w Chile. Na koncercie tłum był naprawdę szalony, a kiedy po graniu wyszedłem jak zawsze z zaplecza, ochroniarz zawrócił mnie w połowie drogi. "Przykro mi, nie mogę pana wypuścić". "Dlaczego? Zawsze wychodzę do fanów po koncercie". "Jestem odpowiedzialny za pana bezpieczeństwo i nie ma mowy, żebym pana tam puścił. Zadepczą pana. Nie ma pan pojęcia, jak to tutaj wygląda". Uparłem się, więc ustawiono barierki, za którymi mogłem stanąć, ale już po chwili te barierki zaczęły się ruszać i wciskać nas do środka, kiedy tłum napierał na nie z każdej strony. Ochroniarz zaczął panikować, ale powiedziałem, że nic mi nie jest, a do tłumu zwróciłem się, żeby przestali się pchać, bo każdy dostanie autograf. Wydostanie się stamtąd zajęło mi trzy albo nawet cztery godziny i wtedy dotarło do mnie, że skoro nawet ja przeżyłem takie coś, to co by było, gdyby Bruce Dickinson albo Steve Harris wyszli na ulicę w Santiago de Chile. Zrozumiałem, że muzycy tego formatu, nawet jeśli są bardzo lojalni wobec fanów, choćby nawet chcieli, nie mogą sobie pozwolić na spontanicznie wyjście do nich po koncercie.

Zanim wyjdziesz na scenę zagrać przed publicznością festiwalu "Gothoom Open Air", powiedz na zakończenie, jak podoba ci się to miejsce i atmosfera festiwalu.

Jest fantastycznie. Przypomina mi to jeden mały festiwal w Austrii, którego nazwa akurat wyleciała mi z głowy, albo nasz pierwszy występ na "Obscene Extreme". Uwielbiam takie miejsca. Mniejsze imprezy są wspaniałe, bo mają swój klimat. Wolę takie festiwale od dużych imprez pokroju "Wacken". Myślę, że to też fajna opcja dla fanów, bo bilety nie są takie drogie i dużo łatwiej jest spotkać się ze swoimi ulubionymi zespołami - jeśli te oczywiście zdecydują się wyjść z zaplecza. Ja czuję się tu świetnie. Mam nadzieje, że po naszym koncercie fani będą mogli powiedzieć to samo.

3
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Asphyx

Na ile płyt CD powinna być wieża?