zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

wywiad: Accept

2.01.2023  autor: Verghityax

Wykonawca:  Wolf Hoffmann - Accept (gitara)

strona: 1 z 3

Accept, Kraków 3.03.2017, fot. Verghityax
Accept, Kraków 3.03.2017, fot. Verghityax

Pandemia utrudniła życie wielu muzykom, zwłaszcza w graniu koncertów. Po kilku miesiącach stało się jasne, że w nowej rzeczywistości przetrwają najsilniejsi, najsprytniejsi i najlepiej sytuowani. Korzystając z wymuszonej przerwy, niejedna kapela zakasała rękawy i wzięła się do roboty studyjnej, w tym muzycy Accept. Ostatni album zespołu, zatytułowany "Too Mean to Die", to właśnie produkt tych niecodziennych okoliczności. Niezmordowany Wolf Hoffmann, gitarzysta i lider formacji, opowiedział mi o wyzwaniach, z jakimi grupie przyszło się mierzyć, wliczając w to przekładaną wielokrotnie trasę - w Polsce kapela zagra 1 lutego 2023 roku, stając na deskach stołecznej "Progresji". Od 1976 roku Accept przeszedł długą drogę i nie była to droga usłana różami. Jeśli chcecie się dowiedzieć, kto napędzał zespół w początkowej fazie jego kariery, co zrobić, gdy w studio wasz wokalista nie ma gotowych tekstów i jak przebiegło spotkanie Accept ze starszym bratem Angusa i Malcolma Youngów z AC/DC - zapraszam do lektury.

rockmetal.pl: Cześć, Wolf! Wraz z poluzowaniem obostrzeń sanitarnych Accept mógł wreszcie ruszyć w trasę z materiałem ze swojego szesnastego longplaya studyjnego, zatytułowanego "Too Mean to Die". Czy dobrze rozumiem, że materiał został nagrany podczas pandemii?

Wolf Hoffmann: Nie do końca. Połowę nagraliśmy jeszcze przed wybuchem pandemii. Byliśmy w Nashville z Andym Sneapem, gdy zaczęło się całe to szaleństwo. Z dnia na dzień docierały do nas coraz gorsze wieści, państwa zamykały swoje granice. Nikt z nas nie chciał utknąć z dala od domu, więc zarządziliśmy przerwę i postanowiliśmy wrócić do siebie, dopóki było to możliwe. Wtedy nie wyobrażaliśmy sobie skali, na jaką się to rozwinie. Rozstaliśmy się z myślą, że przeczekamy ten kryzys i zbierzemy się ponownie, kiedy sytuacja trochę się uspokoi. Tak się jednak nie stało i w efekcie nie spotkaliśmy się, a przynajmniej nie twarzą w twarz. Co prawda udało się ściągnąć cały zespół do Nashville, lecz nasz producent (Andy Sneap - przyp. red.) nie mógł przylecieć z Anglii do Stanów. Musieliśmy dokończyć sesję za pośrednictwem internetu. Przesyłaliśmy Andy'emu nasze ścieżki, a potem organizowaliśmy telekonferencję, żeby je omówić. Wspominam to jako niezwykle dziwne doświadczenie.

Accept, Vizovice 11.07.2013, fot. Verghityax
Accept, Vizovice 11.07.2013, fot. Verghityax

Co to za studio, w którym pracowaliście?

Należy do nas, to prywatne studio zespołu. Spotykamy się w nim na próby, tu też nagrywamy nasze piosenki.

"Too Mean to Die" to pierwszy album Accept zrealizowany w nowym składzie. W 2018 roku z kapeli odszedł Peter Baltes, a jego miejsce na basie zajął Martin Motnik. Możesz go przedstawić? Co sprawiło, że go wybrałeś?

Martin pochodzi z Niemiec, ale mieszka w Nashville. To świetny gość. Co zabawne, propozycja współpracy wyszła z jego strony. Umówiliśmy się na próbę i zdał egzamin. Szybko zorientowaliśmy się, że potrafi również komponować i pisać teksty, dzięki czemu stał się istotnym elementem brzmienia "Too Mean to Die". Podrzucił mi sporo fajnych pomysłów. Oczywiście Martin nie stara się kopiować Petera i bardzo słusznie, bo nigdy nie zastąpisz drugiej osoby w stu procentach. Jest tylko jeden Peter Baltes, podobnie jak jest tylko jeden Martin Motnik. Zawsze będą jakieś różnice i nie ma w tym nic złego.

Zależało mi na tym, by wyszukać kogoś z Niemiec, ponieważ mamy już w zespole trzech Amerykanów. Teraz jest pół na pół (śmiech).

Accept (od lewej do prawej: Uwe Lulis, Martin Motnik, Philip Shouse, Mark Tornillo, Christopher Williams i Wolf Hoffmann), materiały prasowe
Accept (od lewej do prawej: Uwe Lulis, Martin Motnik, Philip Shouse, Mark Tornillo, Christopher Williams i Wolf Hoffmann), materiały prasowe

Drugim nowym nabytkiem jest Philip Shouse. Przyjmując go do zespołu, poszedłeś w ślady Iron Maiden i Lynyrd Skynyrd, i tym samym stworzyłeś pierwszą inkarnację Accept z trzema gitarzystami. Jak do tego doszło?

Po prostu zakochaliśmy się w jego grze. W 2019 roku zaplanowaliśmy trasę z udziałem orkiestry. Uwe (Lulis - przyp. red.), nasz drugi gitarzysta, nie mógł z nami pojechać z przyczyn zdrowotnych. Kilka lat wcześniej uległ wypadkowi motocyklowemu i potrzebował operacji korekcyjnej. Żeby doprowadzić trasę do skutku, nie mieliśmy innego wyjścia, jak znaleźć tymczasowe zastępstwo. Na Philipa wpadliśmy w Nashville. Pierwotnie zakładaliśmy, że pomoże nam wypełnić zobowiązania koncertowe i na tym koniec, jednak w trakcie tournee oczarował nas swoją osobowością i umiejętnościami gitarowymi. Tak dobrze do nas pasował, że zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego właściwie musimy wybierać pomiędzy Uwe a Philipem, skoro możemy mieć ich obu? Na próbę zagraliśmy parę koncertów w sześcioosobowym składzie i rezultat przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Zdecydowaliśmy się zatrzymać Philipa na stałe.

Accept, Warszawa 1.03.2017, fot. Agnieszka "vSpectrum" Jędrzejewska
Accept, Warszawa 1.03.2017, fot. Agnieszka "vSpectrum" Jędrzejewska

Wracając do albumu, bardzo podoba mi się jego tytuł: "Too Mean to Die". Pomijając fakt, że tak samo nazywa się jedna z zawartych na nim piosenek, czy z tytułem tym wiąże się jakaś historia?

Nie bardzo. Głowiłem się nad tym, jak powinien brzmieć tytuł płyty, która ukazuje się w tak dziwacznych czasach. Wtedy przypomniałem sobie o pewnym niemieckim powiedzeniu. "Unkraut vergeht nicht". Ciężko to przetłumaczyć, ale dosłowne znaczenie to: "chwasty nigdy nie umierają". Szukałem angielskiego odpowiednika i w ten sposób trafiłem na "Too Mean to Die". Od razu wiedziałem, że to strzał w dziesiątkę. Accept przetrwał liczne transformacje, mamy za sobą wzloty i upadki. Mimo to nadal tu jesteśmy.

W swojej twórczości wielokrotnie sięgaliście do muzyki klasycznej. Tak jest i w tym przypadku. Mowa o instrumentalnej kompozycji "Samson and Delilah", która wieńczy album. Podobno główny motyw pochodzi z opery "Samson i Dalila" Camille'a Saint-Saensa?

Tak, lecz nie tylko. Są tam również elementy z symfonii "Z nowego świata" Antonina Dvoraka. Często zapożyczam rozmaite melodie z muzyki klasycznej i przerabiam na swoją modłę. Na "Too Mean to Die" jest jeszcze utwór "Symphony of Pain", w którym usłyszeć możesz echa van Beethovena.

« Poprzednia
1
Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Accept
Thrash Lover (wyślij pw), 2023-01-04 16:35:46 | odpowiedz | zgłoś
Jak juz byles przy okladkach to mogles jeszcze zapytac o kontrowersyjna okladke do plyty "Breaker" :)
re: Accept
Verghityax (wyślij pw), 2023-01-04 20:48:09 | odpowiedz | zgłoś
To też było w planie, podobnie jak temat trasy z Judasami z 1981 roku, ale nie starczyło czasu. Jeśli będzie jeszcze okazja, na pewno się nadrobi :)
re: Accept
Thrash Lover (wyślij pw), 2023-01-03 22:32:05 | odpowiedz | zgłoś
Rzeczywiście, fajne niecodzienne pytania. Ciekawie się czytało :)
re: Accept
jarema37 (wyślij pw), 2023-01-03 16:39:17 | odpowiedz | zgłoś
Dzieki za wywiad.
Melduje sie w Progresji
re: Accept
Sebulba (gość, IP: 212.96.243.*), 2023-01-03 12:10:36 | odpowiedz | zgłoś
Wywiad ciekawy, super czytało się!
re: Accept
Tntn (gość, IP: 94.254.171.*), 2023-01-03 09:32:33 | odpowiedz | zgłoś
Dobry wywiad chociaż krótki:)
re: Accept
Verghityax (wyślij pw), 2023-01-03 11:01:23 | odpowiedz | zgłoś
Dzięki :) Miałem więcej pytań, ale, niestety, zabrakło czasu.

Materiały dotyczące zespołu

- Accept