- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Accept
Wykonawca: | Peter Baltes - Accept (gitara basowa) |
strona: 3 z 4
Accept, Warszawa 5.02.2011, fot. Wojtek Dobrogojski
Skoro już mówimy o promocji, to podobno żaden album Accept nie zaszedł tak wysoko na listach przebojów, jak "Blood of the Nations"...
Zgadza się. I do tego w wielu różnych krajach. Z jednej strony nie przywiązujemy do tych list aż tak wielkiej wagi, ale z drugiej, gdy spojrzysz na to w kontekście albumu, oznacza to, iż świat przyjął go i wykazał nim zainteresowanie. Naszym zadaniem jest teraz dokonać tego powtórnie, gdyż następna płyta oceniana będzie nie przez pryzmat "Balls to the Wall" czy "Metal Heart", lecz właśnie "Blood of the Nations". Jeżeli nam się powiedzie i nagramy świetny krążek, lepszy od obecnego, to sądzę, że przyszłość zapowiada się świetnie.
Są może jakieś plany odnośnie wydania na DVD koncertu z Markiem na wokalu?
Nad tym również pracujemy. Mamy już nieco zarejestrowanego materiału, ale chcemy to zrobić porządnie, żeby to było coś więcej, niż tylko zwykły koncert... Coś, co zapadnie ludziom w pamięć. Nikt nas nie pogania, nie ma pośpiechu. Nie trzeba nam ilości kosztem jakości. Gdy nadejdzie odpowiedni moment, wówczas ukaże się takie DVD.
Utrzymujecie w ogóle jakiś kontakt z Udo Dirkschneiderem albo Stefanem Kaufmannem?
Nie. Absolutnie żadnego. Obiecaliśmy sobie, że już nie będziemy się oglądać wstecz ani wspominać przeszłości, bo ilekroć to robimy, przegapiamy teraźniejszość, a chcemy iść do przodu, nie do tyłu. To były dobre czasy, ale pora ruszyć naprzód. Wiesz, wszyscy mamy już swoje lata. I to, co jest dla nas obecnie najważniejsze w Accept, to fakt, iż się przyjaźnimy i dogadujemy. Nic innego się nie liczy. Gdy jesteś w zespole i pozostali jego członkowie są twoimi przyjaciółmi, a przy tym granie rzeczywiście sprawia ci przyjemność, to te emocje widać na scenie i publiczność dzieli z tobą tę pozytywną energię. Jedynie w ten sposób to naprawdę działa, bo inaczej gołym okiem będzie widać, że robisz to na siłę. Na przykład Eddie Van Halen i David Lee Roth - oni nawet nie spojrzą na siebie podczas koncertu. Nie ma w tym nic fajnego. Albo Jimmy Page i Robert Plant - ta sama sytuacja. Nikt nie ma na to ochoty. W Judas Priest też był okres, w którym Rob Halford nie łapał na żywo żadnego kontaktu z resztą chłopaków - stali tylko bez życia i grali swoje. Nie chcemy czegoś takiego u siebie. Chcemy całkowitego przeciwieństwa. Kiedy ujrzysz nas dziś wieczorem, zobaczysz, że kochamy swoje towarzystwo i to, co robimy. Patrząc, jak Wolf wycina solówki, aż rozpiera mnie z radości i wtedy mówię do siebie: "Tak! Super!". A publika wychwytuje takie rzeczy.
Na obecnej trasie supportują was Szwedzi ze Steelwing. Co o nich sądzicie?
Są w porządku. To dobre dzieciaki, ale mają mnóstwo na głowie, bo muszą prowadzić własnego busa. Co więcej, podróżują bez ekipy technicznej, więc sami noszą sobie sprzęt, składają wszystko i stroją, a po występie pakują to z powrotem. No i mają getry, jak w latach 80-tych (śmiech). Wiesz, młode kapele mają dziś o wiele trudniej, niż dawniej...
Bo niełatwo wymyślić teraz w muzyce coś świeżego i oryginalnego?
Tu nie tylko o to chodzi. Ciężko im z tej muzyki wyżyć, bo sprzedają bardzo mało płyt - bez tego nie ma zysków. Zarabiają wyłącznie na koncertach, a supportowanie też nie jest szczególnie dochodowym zajęciem.
No tak. Rynek zmienił się do tego stopnia, że wydanie albumu stało się pretekstem do zorganizowania trasy koncertowej. Wpływy z gigów i merchandise'u zepchnęły płyty na dalszy plan.
Dokładnie. A to również nie są duże wpływy. Młodym zespołom nie jest lekko. Wymaga to od nich naprawdę silnej woli i ogromnych pokładów wytrwałości, by się tym zajmować. I jakby tego było mało, tych nowych formacji jest obecnie od groma. Każde miasto ma swoich muzyków, każdy z nich jest na YouTube, każdy ma album. To jak niekończąca się historia.