- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
felieton: Mecenasi nasi i wasi - czyli co dziś komu pasi
strona: 1 z 2
fot. Dariusz "Lazarroni" Łasak
Słuchałem ostatnio płyty "Magnum Opus" Yngwie Malmsteena. O czym można myśleć, puszczając sobie muzykę z tego albumu? Wielu ludzi grających na gitarach pewnie myśli o samobójstwie, widząc w każdym arpeggio Yngwiego - "I bet Ya can't play this!". Ponieważ pogodziłem się z faktem, że wiele więcej niż akord e-moll z gitary nie wydobędę, to pomyślałem o czymś innym. Powiązałem ze sobą kilka faktów z różnych czapek. Po pierwsze primo: początkowe słowa, jakie wyśpiewuje na tym albumie Michael Vescera, lecą tak: "Take what You wanted, You'll get what you need". Po drugie primo: na tej płycie roi się od tzw. neoklasycznego wymiatania. Po trzecie primo, które tym razem jest ultimo: jeszcze w tym roku wszędzie w mediach było głośno o ACTA czy - jak wolą inni - "srACTA".
Ściąganie muzy z neta jest już chyba powszechne w naszym kręgu kulturowym, tak jakby wszyscy wzięli sobie do serca te wyrwane z kontekstu zdanie, które śpiewa Vescera na początku "Magnum Opus". Neoklasyczny klimat tej płyty może przypomnieć o dawnych czasach, kiedy to np. Joseph Haydn i inni kompozytorzy tworzyli, bo mieli opiekę mecenasów. Nie musieli więc iść na wojenkę czy pracować w jakimś typowym rzemiośle - rymarstwie na ten przykład. Dzięki temu mogli skupić się na muzyce. Mecenasem z reguły był jakiś władca, arystokrata czy np. dostojnik kościelny dużego kalibru. Jak wiadomo - pan płaci, więc pan wymaga. Dlatego też wiele utworów poświęconych było np. kwestiom religijnym, ale bynajmniej nie w takim ujęciu, które umiłowały sobie "misie panda" z Norwegii.
Przeskoczmy teraz ponownie w nasze czasy. Słyszało się, że za umową ACTA stały korporacje. Pojawiały się też różne pomysły, np. taki, żeby muzykantów sponsorowały wielkie firmy typu Google Inc., a motłoch będzie mógł dalej ściągać za free. Przecież wielu ściągaczy ma już prawo do głosowania w wyborach, trzeba więc zapewnić im również dostęp do kultury, coby dobrze zagłosowali, czyli zgodnie z linią władzy. A władza, jak pokazuje przykład ACTA, potrafi się dogadać z wielkimi firmami, które dysponują budżetami większymi niż niejedno państwo.