- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Kat "Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach"
Nazwa zespołu: Kat
Tutuł płyty: "Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach"
Utwory: Odi profanum vulgus 4'52'', Purpurowe gody 5'26'',
Płaszcz skrytobójcy 6'22'', Stworzyłem piękną rzecz 5'44'',
Słodki krem 6'46'', Wierzę 10'06'', Strzeż się plucia pod
wiatr, Szmaragd bazyliszka
Wykonawcy: Roman Kostrzewski (wok), Ireneusz Loth (perk),
Piotr Luczyk (git), Krzysztof Oset (bas),
Jacek Regulski (git)
Gościnnie: Jarek Pruszkowski (git. 6 utwór),
Piotrek Pruszkowski (wok - utwór 8)
Wydawca: Silver-Ton
Rok, nośnik: 1996, taśma
Płytę otwiera "Odi profanum vulgus" - "Nienawidzę nieoświeconego tłumu". Bombowy numer, o skomasowanej sile rażenia. Ironia słów, obniżone o jeden ton gitary, agresywny wokal, trochę core'owych zagrywek, ale głównie ta ironia w słowach. Dziękujmy Panu za wszystko, za choroby: raka, AIDS, chytrość, obłudę, wojny. I czyja to wina jak nie twoja? No chyba, że to nie ty... to kto wtedy nami rządzi?
"Purpurowe gody" to z początku ballada, zaczynająca się na chińską nutę, potem akustyczna gra gitar, płyną melodyczne minuty utworu, aż do słów "...naga budzisz się w wielkich jajach", na dwa odzywają się ciężkie gitary, perkusja i chory głos Kostrzewskiego - "Prącie trzy na metr, czarne jak w habicie ksiądz...", nastaje znów lekki nastrój akustycznych gitar, jęki, następna zwrotka i znów ostra gra do identycznych słów. Powstaje z tego muzyczny przekładaniec, od wolnych "gwiezdnych" gitar i zaowaulowanej opowieści o kobiecej niewinności, do brutalnych słów gwałcącego napastnika, aż po wyciągnięcie noża.
Następna piosenka zaczyna się jednostajnym wybijaniem taktu przez perkusję i posępnymi dzwiękami zmierzchu, krzyk i wszystko rozbrzmiewa ciężkimi gitarami i recytującym głosem znanym z "Bibli satanistycznej", refren jest śpiewany wyjącym głosem, gitary grają niezły kawałek. Bardzo psychodeliczny kawałek, strasznie porozrywany na przeróżne tempa, brzmienia gitar, mnogość barw śpiewu.
"Stworzyłem piękną rzecz" to jednolity, szybki utwór, znów z dozą ironi i kpiny. Dużo też w tym numerze "wygłupów": "Ynndższsz", nosowe przekpiewcze "Co to jest?", "Diridiri". Gitary też grają swobodnie, po drugiej zwrotce nagle odzywają się jakieś gwizdki, piszczałki, Kostrzewski śpiewa "Łałałała", intonuje temat z "Smoke on the water", trąbki... co to jest? Karnawał, rozwrzeszczane zbiegowisko? Kapitalne! :) Potem muzycy się opamietują, ale utwór ciągle brzmi lekko, zabawnie, na koniec wśród śmiechu pierwsze "Happy birthday to you", powtórzone, potem trzeci raz z pijackim bełkotem "Happy birthday dear Man", "Happy birthday to you". W pozostałych słowach czuć pogardę do świata, małego, śmiesznego, patrząc okiem niezadowolonego boga.
"Słodki krem" to wolny utwór. Na początku gitary przygrywają cichutko na wiolinowych strunach, Kostrzewski szemrząc wypowiada pierwszą zwrotkę, wolno cedząc słowa na wolno płynącej pięciolinii. Słychać dwa głosy, nałożone śpiewające to samo w dwóch barwach, wspaniale to wychodzi. Po chwli nowy rytm wstrząsa pięciolinią, ranne nuty toną w krwi przesterowania. Tekst odczytałem jako atak na kler, bo co słyszymy? Ksiądz pomaga młodej kobiecie, gdy ta nie ma już skąd uzyskać pomocy. Potem "W półśnie poczułaś ostry ból. Wiedziałaś, że to grzech. Zdyszanym głosem szeptał ci - "Módlmy się, módlmy się"...". Haha, gdyby to usłyszał, któryś z tych zepsutych sług jedynego Boga. Czeka ich jeszcze sprawiedliwość za życia - "Głową w dół z ambony spadł!"
"Wierzę" zaczyna się stłumionym odgłosem gitar, jakby wszystko grało za ścianą, po dwóch taktach otwierają się nagle drzwi i wpadasz do pomieszczenia, w którym dominuje głośny ryk gitar i stuki perkusji. Chwila i odzywa się mocno przesterowana solówka w średnim tempie, by zaniknąć wraz z nastaniem głównego. Na nim oparta jest większa część piosenki, o żywym akcencie, dynamiczna. Dwie zwrotki pod ten rytm, krótki powrót do pierwszego tematu w utworze, potem znów solówka pod główny riff i trzecia zwrotka, po czym następuje totalne wyciszenie i zostają same gitary i klawisze, grając pokręcony instrumentalny kawałek o brzmieniu trochę jak przez flangera, dochodzą po jakimś czasie słów "...Nienawidzę tych, którzy są jak szron..." oraz wolna perkusja i bardzo wolna solowa gitara, wszystko razem wspaniale rozbrzmiewa i znów wpada w ostre, przesterowane brzmienia pierwszego tematu. Na końcu "kaczkowate" solo, a wszystko urwane w pół słowa.
Następny utwór - "Strzeż się plucia pod wiatr" zaczyna się szybkimi gitarami, strzelającą perkusją i po chwilowym przycichnięciu odzywa się ze starą prędkością w nowym, ósemkowym riffie. Refren jest trochę wolniejszy, grany rozłożonymi akordami na pół z szybkim kostkowaniem na najwyższej strunie. Cały utwór wali jak młotek w mój nędzny łeb, chcąc wyczarować morza, przez które żegluję, knieje, przez które przyjdzie mi się przedzierać, aż dotrę do bagiennych moczarów następnego utworu, gdzie gitary unoszą się w gęstej mgle, wszystko jest ciche, na wpół żywe. Instrumenty wydają przypadkowe dźwięki, w tle gra spokojna, monotonna przygrywka. Potem perkusja niepokoi nagle wyskakującymi uderzeniami, odzywa się stonowana solowa gitara, grą zapowiadając czekający nas później główny riff utworu. I jest! Wszystko wybucha w doomiastym stylu, jak w okropnej przedpotopowej bajce gitary grają jaskiniowy, wolny, riff. Odzywa się głos z podziemi. Wiąże się z tym śmieszna sprawa gdyż na okładce kasety KAT zapewnia, że głos ten należy do 11-to letniego Piotrka Pruszkowskiego - co jest bardzo wątpliwe, jeśli odrzucić by jakąś obróbkę owego głosu w utworze. Po prostu jest to wolny, deathowy ryk... rzecz do tej pory nigdy nie spotykana w KACie, tak jak i doomiastych gitar. Szok!
Miło będzie pójść na koncert KATa, spodziewając się nowego materiału z tej płyty. Może mają również jakieś nowe pomysły estradowe, może znowu jakieś baletnice?