zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

wywiad: The Wolverines

25.03.2001  autor: Krzysztof Błachewicz

Wykonawca:  Trotzky - The Wolverines

Pewnej nocki podczas buszowania w sieci przypadkowo na IRC złapałem Trotzky'ego z Wolverine. Koniecznie trzeba było skorzystać z okazji i zadać mu kilka pytań. Nowy rockowy projekt Nergala z Behemoth, mający jak narazie na koncie tylko promo, zdobył sobie moją sympatię, co było wystarczającym bodźcem, żeby tej nocy nie dać mu spać muzykowi. Wprawdzie musiałem wszystkie pytania na poczekaniu wymyślić, wywiad był improwizowany, Trotzky zarwał kilka godzin snu, przez co niedługo po skończeniu konwersacji do pracy poszedł pewnie lekko zmasakrowany, ale tak to bywa. Zapraszam do lektury.

strona: 1 z 1

Krzysztof Błachewicz: Na początek może powiedz mi czemu zdecydowaliście się grać "pieprzony rock'n'roll".

Vel Trotzky: Czemu? Bo sami kochamy taką muzę. To przede wszystkim, a poza tym zobacz - cała scena jest zawalona obecnie albo wszelką forma pseudo-ekstremy, albo jakimiś new-metalowymi klonami Korna, Soulfly i tego typu bandow. Gdzies zniknęło serce z tej muzyki, pojecie muzyki rockowej stało się strasznie rozmyte. My uznaliśmy, że to źle... hehe... no i chcemy to zmienić, przynajmniej w jakiejś tam niedużej skali.

Takie może szablonowe pytanie, ale Wolverine to młody zespół, więc wypada je zadać: jak doszło do powstania grupy?

Wiesz, kiedyś po pijaku zaczęliśmy sobie z Nergalem jamowac i próbowaliśmy zagrać jakieś covery Danziga, niestety byliśmy tak zawaleni, że coś nam nie wyszło i tak powstały pierwsze kawałki Wolverine... hehee. A tak poważnie, sama myśl założenia tego projektu powstała już kilka dobrych lat temu.

Który utwór powstał jako pierwszy?

Kawałek "She speaks with the devil", którego nie ma na promo, a z tych, ktore nagraliśmy, to "Million Hells".

Czemu nie znalazł się na promo?

Gdy nagrywaliśmy promo, mieliśmy zrobionych osiem kawałków, musiała więc nastąpić jakaś selekcja. W sumie padło na "War with Christ", "Million Hells" i "Man...", ale to raczej kwestia przypadku. Wszystkie kawałki, które zrobiliśmy, trzymają ten poziom.

Skąd nazwa "Wolverine"? W zasadzie może się to kojarzyć z bohaterem X-Men, albo... albo z "Wolverine Blues" Entombed.

Dokladnie, masz rację. Na pierwszej próbie nasz basista miał ze sobą całą paczkę komiksów i ktoś rzucił, żeby nazwać kapelę "Wolverine", ktoś inny krzyknął: "ale to się będzie kojarzyc z Entombed", a jeszcze ktoś inny, że to dobrze i tak zostało. Brzmi dobrze i tylko o to chodzi. Żadnych ukrytych znaczeń, żadnych głebokich sensów.

Woverine to projekt, czy zespół w pełnym tego słowa znaczeniu?

Zespół w pełnym tego słowa znaczeniu. Mamy zamiar wydawać płyty, grać koncerty etc. No, ale jak się to wszystko potoczy, tego nie wiemy. czas pokaże.

Co narazie zrobiliście by wypromować Wolverine? Mam na myśli proma, wywiady etc.

W tej chwili budujemy fundament pod przyszły debiutancki album. Było już kilka wywiadów, rozdajemy promówki komu się da, jesteśmy w trakcie rozmów z kilkoma wytwórniami... ogólnie staramy się zdobyć jakiś tam rozgłos, zanim uderzymy tak naprawdę.

Kolejne pytanie dotyczy Nergala. Eksperymentował kiedyś z czystym wokalem? Nie bał się, że może żei, tak powiem, "nie wypalić"?

A nie wypaliło?

Jak dla mnie wypaliło, ale nie o to chodzi. Czy nie bał się samego podejscia, czy podoła, skoro nie używał czystego wokalu na co dzień?

Pewnie się bał, ale zaryzykował i myślę, że się udało, aczkolwiek radzę z ocenami wstrzymać się do momentu wydania naszej debiutanckiej płyty, gdyż, tam dopiero będzie on mógł pokazać całą klasę. W końcu wokale na promo nagrał praktycznie "na setkę", za jednym podejściem. Nie zapominaj też, że w Wolverine jest też drugi wokalista - nasz basista - i on również ma wspaniały czysty głos.

Wracając do wątku z początku wywiadu: skąd zrodził się pomysł na granie muzyki inspirowanej, jak sami mówicie, Black Sabbath, Danzig?

Widzisz, właściwie wszyscy w tym zespole jesteśmy fanami takiej muzy już od dobrych kilku, kilkunastu lat, to są rzeczy na których się wychowywaliśmy.

Jest to więc taki trybut dla tych zespołów?

I tak, i nie. To tak jak z bluesem. Ta muzyka którą gramy, to coś podobnego, wiesz, pewna klisza, którą się powiela, określone terytorium, na którym się poruszamy, zarazem próbując nadać temu własny charakter. Przynajmniej dla mnie tak to wygląda. O ile Morrison kopiował Howlin' Wolfa, a Danzig Morrisona, to my kopiujemy Danziga. Rozumiesz?

Rozumiem. Kolejny powrót do wątku z początku wywiadu: napisz dokładnie czemu to, co teraz dzieje się na scenie metalowej, jest żenujace według ciebie.

Nie mówię, że wszystko jest tu żenujące, ale w dużej mierze z muzyki znika gdzieś jej pierwotna, spontaniczna siła. Większość wykonawców skupia się albo na gonieniu mody, próbie powielania schematów wytyczonych przez to, co akurat jest na topie, albo ślepo szuka czegoś, co będzie oryginalne, awangardowe, nie zauważając, że tak naprawdę ucieka im gdzieś dusza tej muzyki, esencja r'n'r. Wiesz, kiedyś B. Lawless z WASP powiedział coś, co w wolnym tłumaczeniu znaczyło: "rock to muzyka, przy której ludzie chcą się pieprzyć". Moze to i proste, prymitywne, ale trafne w 100%. Rock to muzyka ciała, muzyka prosta, ale działająca mocno, bezpośrednio i dosłownie. Znajdź mi to we współczesnej ostrej muzie. Tego tam nie ma i wlaśnie tę lukę chcemy zapełnić.

Zacytuję ci to, co powiedział mi w wywiadzie Robert z Fermento: "How I said before the scene needs music with feeling! That you feel your blood boil inside and your adrenaline brust on your brain! Music with sense, no shit with nosense, it's really difficult to make it... most of groups don't make me feel anything!".

Dokładnie. Nie słyszałem Fermento, ale podejście mi się podoba.

Powiedział też, że nie interesuje go prędkość, czy to, jak niski jest wokal, muzyka musi mieć po prostu duszę. To jest oczywiste, ale dzisiaj mało kto zdaje sobie z tego sprawę. (Fermento to hiszpański zespół, grający brutal death/grind - tak na marginesie).

Samo sedno. A propos death metalu: tu mamy to samo zjawisko, nie wiem jak inni, ale ja wolę słuchac demówek Nihilist, niż całej tej nowej fali death metalu, tam było uczucie, tu jest tylko pusta technika, przynajmniej jak dla mnie.

Choć z drugiej strony są zespoły grające ekstremalnie technicznie, ale oskarżane (oskarżane niesłusznie) o ten właśnie bezsens. Gurguts "Obscura" na ten przykład. Płyta dostała mnóstwo jedynek, a to przez lenistwo recenzentów, którym nie chciało się przegryźć przez skorupkę i dojść do samego sedna tej muzyki.

Oczywiście, nie słyszałem tego materiału, ale lubię też muzę techniczną. Weź na przykład Morbid Angel - ich technika jest nieosiągalna praktycznie dla nikogo na scenie death/black, a jednak potrafią użyc jej tak, że staje się przezroczysta, nie zabija samej treści ich muzyki.

Ma to tez swoje minusy, na przykład nikt kuźwa nie gra coverow Morbid Angel, hehe.

Ależ mylisz się. Ma się niedługo ukazać tribute dla Morbid Angel. Nawet znajdzie się tam kawałek zagrany przez Behemoth, hehehe. Kumerstwo i kryptoreklama się szerzy...

Który utwór?

"Day of Suffering".

Fajno, hehe. Z którym nurtem muzyki metalowej jesteś związany uczuciowo najbliżej?

Nie odpowiem ci na to pytanie, bo w ogóle z metalem się nie utożsamiam. Słucham po prostu dobrej muzyki, niezależnie czy to będzie metal, rock, industrial, awangarda, czy też cokolwiek innego.

No tak, ale na pewno są jakieś bardziej i mniej ulubione. Są? Wiadomo, że tu i tam wyłapie się zawsze coś ciekawego, ale tu może być więcej rzeczy, które cię kręcą, niż tam.

Danzig... hehe. Dobra, sypnę kilka nazw, to czego akurat aktualnie słucham: Danzig, Misfits, Samhain... hehe. Żartuję. The Cult, Kyuss, Monster Magnet, NIN, Christian Death, Fields of the Nephilim, Motorhead, Entombed, GGFH Ministry, C93, Coil, Morbid Angel, Emperor, Godflesh, God, Ice, The Doors etc. etc.

Co sądzisz o ostatnich płytach NIN i Entombed?

NIN - chodzi ci o "Fragile", czy o ten cd z remiksami?

Chodzi mi o "Fragile".

"Fragile" to dla mnie wspaniała płyta, bardzo wielowymiarowa, dopracowana. W ogóle pod względem produkcji to fenomen. Mam gdzieś wszystkie teksty, że Reznor się zeszmacił, nagrał plytę spokojniejszą, a co za tym idzie gorszą, jestem na to za stary - dla mnie ta płyta to prawdziwy majstersztyk i koniec. A ostatnie Entombed - cóż, dobra płyta, chłopcy trochę jakby wrócili do starych klimatów, ale osobiście wolę "DCLXVI to ride, shoot straight..." - jest bardziej r'n'r, ma większy feeling.

A ostatni Danzig "66:6 Satan's Child"?

Cóż, płyta jest świetna, ale gdzieś tam coś mi jednak mówi, że to już nie ten sam głos, co na pierwszych czterech płytach, może to tylko kwestia produkcji, ale wątpię, bo mam bootlegi z trasy promującej "Satans..." i nie wygląda to zbyt pięknie... ale czepiam się... nie, płyta jest zdecydowanie rewelacyjna, szczególnie "Lilin" i konczacy ją "13".

Teraz takie luźniejsze pytanie: masz trzy zespoły do wywalenia. Przestaną istnieć, zostaną wymazane z pamięci fanów i fanek. Co za zespoły byś wybrał?

Heheh WHAM! Numer dwa, niech pomyślę... w sumie, to powiedzmy, że wywaliłbym cały tzw. doom metal (bez Candlemass) i tzw. gotycki metal, bo te gatunki mnie irytują najbardziej. Nie będę tu sypał nazwami, bo jeszcze się ktoś obrazi... hehe... ok, jednak się przełamię, niech będzie to potraktowane bez jakichkolwiek osobistych wycieczek, ale wymazałbym Closterkeller... hehe.

Z innej beczki: w co wierzysz?

W nic... hehe.

Jesteś ateistą?

Nie. Ateista wierzy w potęgę rozumu, jest racjonalistą, ja nie. Powiedzmy tak: jakbym miał się jakoś określić, to wybrałbym: post-nietzscheanizm aka dyskordianizm aka nihilizm czynny.

Co rozumiesz pod pojęciem "post-nietzscheanizm"?

Wiesz, nietzscheanista być nie można, każdy kto czytał uważnie Nietzschego, wie o tym. Można tylko czerpać z jego myśli budując swój własny model - to jedna sprawa, a druga: jeżeli już miałbym jakoś sprecyzować mój model post-nietzscheanizmu, to byłby on zbliżony do modelu współczesnych post-nietzscheanistow francuskich, z Deleuzem na czele. Tyle w tej kwestii, bo i tak większość nie zrozumie o co chodzi...

Co chcecie pod szyldem Wolverine powiedzieć w tekście do utworu "War with Christ"?

Że diabeł to przemiła istota, która całymi dniami pije, ćpa i wali wszystko co się rusza... hehe

Koncept całkowicie żartobliwy?

Wiesz, nie uważam, aby coś poważnego istniało w tym świecie. Ale nie ma to wpływu na to, że całkiem świadomie opowiadamy się za pewnym modelem, który reprezentuje własnie diabeł, jako pewna jasna i zrozumiała dla wszystkich ikona.

Nie wierzysz w istnienie jakiejkolwiek formy życia, jaką na ziemi określa się mianem Boga?

Nie wiem, nie interesuje mnie to, cała metafizyka to studnia bez wyjscia, równanie bez rozwiązania, można tylko gdybać. Zresztą, jak już mówilem, nie wierzę w nic. Bog, to dla mnie tylko archetyp, symbol.

Ale wybierasz diabła, jeśli miałbyś wybrać Boga, albo diabła?

Tak.

Nie uważasz, że zarówno Bóg, jak i szatan to dwie skrajności?

Uważam, ale to nie ma znaczenia. Nie wierzę w diabła, ja tylko posługuję się jego wizerunkiem. Żyję w świecie zdominowanym przez tzw. kulturę śródziemnomorską, więc przyjmuję jej warunki gry. Nic poza tym.

Czy poza Wolverine grasz gdzieś jeszcze?

Grałem kiedyś, no i w sumie gram nadal, hehe. Obecnie mam jeszcze z moim przyjacielem Krzyśkiem Azarewiczem projekt o nazwie The 4th is Eligor, ale jest to raczej sporadyczne granie, np. dwa lata temu zrobiliśmy razem muzykę do filmu "Cykl". Poza tym mam taki industrialno-techniczny projekt Radio Redrum, ale w to dopiero zaczynam się bawić. A co do historii, to kiedyś miałem zespół December's Fire, grałem też w Hefeystos.

Który zespół według ciebie odegrał najwiejszą rolę na polskiej scenie metalowej?

Zapytaj mnie za 10 lat, to ci powiem.

Co sądzisz o progresji na metalowej scenie? Nie chodzi mi w tym momencie o to, o czym już mowa była, czyli przebajerowanie techniczne etc. Chodzi mi o stanowcze podążanie naprzód, szukanie nowych horyzontów... czy jest to według ciebie potrzebne?

Znowu i tak, i nie. Jeżeli te horyzonty istnieją i komuś uda się do nich dotrzeć, to tak, np. Strapping Young Lad dotarli dalej, niż ktokolwiek inny, nie tracąc przy tym nic ze swojej brutalności, szczerosci i potęgi, ale dla odmiany szukanie czegoś na siłę, aby tylko było to oryginalne, to idiotyzm, zabieg czysto komercyjny. Krótko: nie ważne co się robi - albo się ma talent, albo nie.

Uważasz, że połączenie różnych, nawet bardzo odmiennych gatunków, wpływa pozytywnie na ogólne oblicze muzyki, czy odwrotnie?

Już mówiłem, nie ważne w jaki sposób, ważne z jakim efektem. To, co u jednych może być wadą, u innych będzie zaletą. Lubię zarówno stary niezmienny Manowar, jak i postmodernistyczny, synkretyczny Ulver. Grunt, by być dobrym w tym co się robi. Dobrym i szczerym.

Masz jedno zdanie do wypowiedzenia, usłyszą cię wszyscy ludzie, do których to zdanie chcesz adresować. Co mówisz.

Mówie: nic nie jest prawdziwe.

No to mocno do myślenia ludziom daleś, hehe.

Mam nadzieję.

Pytanie teraz może oklepane, ale dopóki internet nie stanie się absolutnie powszechny, będzie się pojawiać często. Plusy i minusy internetu.

Plusy... mhm, na pewno zwiększenie perspektyw komunikacji oraz zmniejszenie oddziaływania cenzury, a minusy, cóż, internet uzależnia.

Na koniec może kilka zdań dla czytelników rockmetal.pl.

Jeżeli lubicie dobrą, zagraną z ogniem i jajami muzę, to spokojnie sięgajcie po nasze kawałki, jeżeli nie, to już wasz problem. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy jednak resztki gustu maja. Sex, sluts and slime anytime!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Na ile płyt CD powinna być wieża?