- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Wardruna
Wykonawca: | Einar Kvitrafn Selvik - Wardruna |
strona: 2 z 2
Wardruna, Warszawa 21.11.2019, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak
Korzystałeś na "Kvitravn" z nowych instrumentów?
Z kilku - gwoli ścisłości były to nowe wariacje na temat znanych mi rodzin instrumentów. Przykładowo zdobyłem replikę liry, której pochodzący z VI wieku oryginał odnaleziono w niemieckim Trossingen. Zastosowałem też drewniane i kościane flety, kozie rogi oraz rozmaite instrumenty strunowe i smyczkowe. Całości dopełnia monumentalny burdon będący podporą naszej muzyki. Konstruuję ten dźwięk ze swoich eksperymentalnych sampli.
Skąd wiesz, jak grać na instrumencie, który nie został opisany w źródłach historycznych?
W niektórych wypadkach istnieją wskazówki, co do prawidłowego brzmienia danego instrumentu. Róg alpejski posiada bogatą tradycję w muzyce ludowej, a tonalność kozich rogów nie zmieniła się zanadto na przestrzeni wieków. Jeszcze łatwiej rozwikłać zagadkę instrumentów o ograniczonej skali harmonicznej, ponieważ niewiele da się z nimi zrobić. Kiedy dwadzieścia lat temu zaczynałem swoją przygodę z Wardruną, nie chciałem się sugerować cudzymi nagraniami ani instruktażami. Zamiast tego do każdego instrumentu podchodziłem z ciekawością dziecka. Metoda ta umożliwiła mi wypracowanie własnego stylu.
Wardruna, Warszawa 21.11.2019, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak
"Kvitravn" to pierwsze wydawnictwo Wardruny, które ukazało się we współpracy z BMG. Czy wraz z nowym kontraktem pojawiła się dodatkowa presja?
Nie. Swoboda artystyczna zawsze była dla mnie kwestią priorytetową i wysoko ją sobie cenię. Z tego powodu ostatnie słowo, co do koncepcji muzycznej Wardruny, należy do mnie i to się nigdy nie zmieni. Przedstawiciele wytwórni doskonale rozumieją, w jakim trybie pracuję, i w interesie obu stron leży, aby tryb ten pozostał nienaruszony. Wszelka ingerencja przyniosłaby wyłącznie efekt odwrotny do zamierzonego.
Okładkę "Kvitravn", jak i każdego albumu z trylogii "Runaljod", zdobi symbol kojarzący się z alfabetem runicznym. Co on oznacza?
To zlepek kilku różnych run, które razem układają się w nazwę naszego zespołu. "Wardruna", czyli "strażnik run". Oczywiście to tylko dosłowny przekład, ukrytych konotacji jest więcej. Sam wyraz "runa" ma różne znaczenia. Źródłosłów tego pojęcia łączy się z wydobywaniem dźwięku. "Runa" to także system zapisywania mowy, to sekret, wiedza ezoteryczna, a nawet magiczna inkantacja.
Skąd wzięło się u ciebie zainteresowanie starodawnymi językami?
Powołując do życia Wardrunę, zależało mi na tym, by eksperymentować z warstwą dźwiękową i literacką. W tym miejscu muszę wyznać, że mam dość swobodne podejście do operowania językiem. W tekstach używam własnego dialektu, który nieco przypomina archaiczną wersję dialektów zachodnionorweskich. Przypuszczam, że mój pradziadek mógł używać podobnego narzecza. Mieszam to ze zwrotami z języka staronordyjskiego i pranordyjskiego. Żadnego z nich nie uczono mnie szkole, musiałem więc studiować je samodzielnie. Od czasu do czasu odwołuję się do pomocy filologów.
Wardruna, Kraków 5.12.2022, fot. Verghityax
W 2020 roku światło dzienne ujrzała gra komputerowa "Assassin's Creed Valhalla", do której wraz z Jesperem Kydem i Sarah Schachner skomponowałeś ścieżkę dźwiękową. Jak doszło do tej współpracy?
Twórcy gry skontaktowali się za mną za pośrednictwem mojego wydawcy, BMG. Spotkaliśmy się kilka razy i wkrótce okazało się, że mamy bardzo podobną wizję kształtu ścieżki dźwiękowej. Ujęła mnie ich dbałość o detale. To był naprawdę ambitny projekt. Za jego sprawą mogłem nadać głos skaldom, których przekaz ustny był kluczowy dla zachowania nordyckiej spuścizny kulturowej. Przedstawiony w grze świat zgrabnie oscyluje pomiędzy faktami historycznymi a fikcją.
Einar Selvik, Kraków 5.03.2017, fot. Verghityax
Jak przygotowujesz się pod względem merytorycznym, gdy przystępujesz do tego typu projektu?
Za każdym razem przeprowadzam dogłębną analizę źródeł, by mieć ugruntowaną wiedzę i tym samym czuć się pewnie w temacie. Naturalnie poziom tej wiedzy zależeć będzie od tematu. Niektóre dziedziny są tak słabo udokumentowane, że nie pozostaje nic innego, jak wysuwanie własnych wniosków. Na szczęście mogę korzystać z pomocy uczonych z całego świata, którzy wspierają mnie swoją radą. To, rzecz jasna, jedna strona medalu - wszak teorię trzeba potem pogodzić z praktyką, a kreatywność rządzi się zupełnie odmiennymi zasadami niż dyskurs akademicki.
Wardruna, Kraków 5.12.2022, fot. Verghityax
Jako kompozytor byłeś też zawodowo związany z serialem "Wikingowie". Wystąpiłeś nawet przed kamerą w szóstym odcinku trzeciego sezonu. Jak wspominasz swój aktorski epizod?
To było wspaniałe doświadczenie. Planowaliśmy to powtórzyć. Niestety nie byliśmy w stanie dopasować terminu. Zarówno aktorzy, jak i ekipa filmowa, przyjęli mnie bardzo ciepło. Przed wizytą na planie żartowałem sobie, że dostanę własną przyczepę, po czym przyjechałem na miejsce i... dostałem własną przyczepę (śmiech). Przez chwilę czułem się zdezorientowany, kiedy padło hasło "Akcja!". Na moją korzyść przemawiał fakt, że chyba jako jedyna osoba nie musiałem grać. Po prostu byłem sobą i wykonywałem jedną ze swoich pieśni.
Wardruna, Warszawa 21.11.2019, fot. Łukasz "Luxus" Marciniak
Czy nie sądzisz, że wzrost popularności wikingów doprowadził do spłycenia ich wizerunku w powszechnej świadomości?
Z pewnością zaowocowało to mnóstwem nieścisłości i błędów w pojmowaniu tego, co nazywamy erą wikingów. Dla mnie jednak głównym problemem jest to, że cała nordycka kultura, która formowała się przez tysiące lat, jest obecnie sprowadzana do małego wycinka historii i to dotyczącego wąskiej grupy społecznej. Wikingowie absolutnie nie odzwierciedlają wszystkich aspektów tego zagadnienia. Mimo to rozumiem, dlaczego poświęca się im tyle uwagi i z czego wynika ta fascynacja. Sam unikam nadużywania słowa "wiking". Opisując muzykę Wardruny, uciekam się do określenia "nordycka", ponieważ zawiera ono nieporównywalnie szersze spektrum znaczeniowe.