- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Votum
Wykonawca: | Maciej Kosiński - Votum (wokal) |
Drogi czytelniku, czy zastanawiałeś się kiedyś, jak by to było, gdyby wszystko, co powiesz, stawało się prawdą? Mówisz, masz. Wspaniałe i zarazem przerażające. Między innymi o tym opowiada nowy album warszawskiej formacji Votum - zatytułowany "Metafiction". Dlaczego nie napisałam, że "taka jest tematyka tekstów" na tej płycie? Ano dlatego, że dla Votum muzyka, teksty i wizualizacje to spójna całość. Jeśli interesuje was, czym jest "muzyka fabularna", przeczytajcie, co miał mi do powiedzenia wokalista grupy - Maciek Kosiński.
strona: 1 z 1
Maciek Kosiński - Votum, Szczytno 25.07.2009, fot. Lazarroni
rockmetal.pl: Mam wrażenie, że wasza nowa płyta, "Metafiction", nawiązuje do idei tworzenia meta-muzyki czy meta-sztuki, o której wspominacie na waszej oficjalnej stronie WWW. Jakie twoim zdaniem elementy przemawiają za tym, że to, co tworzy Votum, to coś więcej niż tylko "muzyka"?
Maciek Kosiński, Votum: Chodzi głównie o nasze podejście do generowania dźwięków, do tworzenia w zasadzie, bo dla Votum "muzyka" to nie tylko dźwięki. Myślimy holistycznie - liczy się przede wszystkim przekaz. U nas przekaz składa się z co najmniej trzech elementów: teksty, muzyka, obraz. Chcemy łączyć je wszystkie w jedną spójną całość, w coś, co poruszy słuchacza, widza, odbiorcę. A tych elementów może być tym więcej, im sprawniejsi jako muzycy i artyści się stajemy. Naszym marzeniem jest stworzenie odrębnego gatunku muzycznego, czegoś, co określam mianem muzyki fabularnej. Chcemy opowiadać obrazy, malować historie i śpiewać, że to robimy. To jest swoista gra ze słuchaczem, to jest właśnie "Metafikcja".
Oprawą wizualną waszych koncertów zajmuje się grupa Mindfield. Możesz opowiedzieć o tej współpracy? Zostawiacie im wolną rękę w tworzeniu wizualizacji czy pracujecie razem, w oparciu o to, jak wy widzicie swoją muzykę?
Grupa Mindfield jest odpowiedzialna za nasze wizualizacje do poprzedniej płyty - za sesję zdjęciową, teledysk do "The Pun" oraz okładki do "Time must have a stop" i "Metafiction". To nasi dobrzy znajomi, dzięki którym możemy się cieszyć tym, że strona graficzna Votum dorównuje pozostałym dwu elementom i stoi na bardzo wysokim poziomie.
Generalnie dajemy im wolną rękę, wcześniej jedynie nakreślając zarys opowieści, najważniejsze motywy, to co najistotniejsze. Z pracami nad okładką "Metafiction" było tak, że w zasadzie do samego końca nie wiedzieliśmy, czego mamy się spodziewać. Ale zaufaliśmy im i nie zawiedliśmy się. Wciąż z nimi współpracujemy, to prawdziwi profesjonaliści.
Przekaz, jaki niesie muzyka Votum, dopełniają oczywiście teksty. O czym najczęściej piszesz? Jest jakiś temat, którego nigdy nie zdecydowałbyś się poruszyć?
Sądzę, że "dopełniają" to niewłaściwe słowo. Przekaz to są teksty, to jest muzyka. Oczywiście, gdybyś spytała pozostałych o to samo, mogliby powiedzieć co innego. Ale ja z racji swojej funkcji powiem tak: te dwie warstwy są równoprawne. Służą by przekazać jakieś treści. I chcemy, by jak najlepiej spełniały swoją funkcję.
Maciek Kosiński - Votum, Szczytno 25.07.2009, fot. Lazarroni
Co do tego "o czym", to cóż... Za każdym razem o czym innym i zawsze o tym samym. O tym samym, bo na naszych obu (póki co) płytach opowiadam historie. O czym innym, bo są od siebie różne.
"Time must have a stop", w dużym skrócie, mówi o chorej relacji między ofiarą i oprawcą, o kimś, kto pragnienie posiadania myli z miłością, również o strachu przed odrzuceniem, o okaleczeniu obu stron tej relacji, zarówno fizycznym jak i psychicznym. To mroczna płyta.
"Metafiction" z kolei porusza temat relacji między umysłem artysty a światem realnym. Opowiada o przekroczeniu granicy między wytworem wyobraźni będącym fikcją - słowem przelanym na papier - a życiem codziennym, czyli realną egzystencją. Można powiedzieć, że to taka swoista schizofrenia, kiedy to, co napisałeś na potrzeby książki, scenariusza, zaczyna żyć swoim życiem - twoim życiem. Zastanawiałaś się kiedyś co by było, gdyby twoje słowo miało moc sprawczą? Nawet kiedy tego nie chcesz, kiedy nie mówisz czegoś serio, kiedy rzucisz coś od niechcenia, kiedy to tylko "rozrywka", słowo staje się ciałem. Mój "autor" zaczyna w pewnym momencie sądzić, że dysponuje taką siłą sprawczą. Kiedy ktoś mu bliski umiera, w okolicznościach łudząco podobnych do opisanych w stworzonym przez niego scenariuszu, zaczyna się obwiniać się za to, co się stało, traci rozum, pragnie końca, rzuca się z okna, uderza o bruk. Chce wyzwolenia. Ale ono nigdy nie nadchodzi, a ten skok staje się tylko drogą do jeszcze większego cierpienia. Hmm, to dosyć mroczna płyta (śmiech).
Metafikcja to termin odnoszący się głównie do literatury. Czerpiesz z niej jakieś inspiracje?
Oczywiście. Literatura, film, sztuka jako taka są niewyczerpanym źródłem inspiracji. Ale również życie, nie tylko własne, ale także biografie twórców. Na przykład, wzorcem - archetypem postaci z "Metafiction" był Rafał Wojaczek, niesamowity polski poeta, tragiczna postać niepogodzona z samym sobą. A to tylko jeden z przykładów inspiracji na tej płycie. Zachęcam wszystkich do zagłębienia się w teksty i poszukiwań na własną rękę.
Wróćmy do nowego albumu. Udostępniliście płytę na MySpace zanim pojawiła się w sklepach muzycznych. Myślisz, że miało to jakiś wpływ na wyniki sprzedaży?
A jakie są wyniki sprzedaży? (śmiech) Cóż, trudno mi coś na ten temat powiedzieć. Na pewno byliśmy to winni naszym słuchaczom. Jako że premiera płyty się opóźniała, postanowiliśmy oddać ją ludziom wcześniej. Dotrzymaliśmy tym samym słowa, dając również możliwość zasmakowania w tym albumie. Mamy nadzieję, że wszyscy którym spodobała się przystawka, poszli do sklepów na danie główne, soczyste i nie okrojone.
Maciek Kosiński - Votum, materiały prasowe
"Metafiction" to dość złożony album. Przypuszczam, że praca nad nim kosztowała was sporo wysiłku. Ile czasu poświęciliście na dopracowanie tego materiału?
Pierwsze przymiarki do tworzenia tego albumu zaczęły się w grudniu 2008, a prace nabrały właściwego rozpędu, jak zdaliśmy sobie sprawę, że jest coraz mniej czasu, czyli w okolicach kwietnia 2009. Przedostatnim utworem, który popełniliśmy, był "December 20th", którego część i aranżacja powstała w samym studio. Ostatni, "Faces", miałem gotowy wcześniej, ale aranż też zrobiliśmy w studio.
Tak więc wychodzi na to, że zajęło nam to jakieś sześć miesięcy. Mniej niż w czasie pracy do "Time...". To były bardzo pracowite miesiące, a sama sesja nagraniowa była już zupełnie na wariackich papierach. Wszystko się działo bardzo szybko i jak dla mnie trochę zbyt szybko.
Jak wygląda u was proces twórczy? Bierze w nim udział cały zespół, czy ktoś z was dostarcza większości pomysłów, a reszta tylko je rozwija?
U nas wygląda to tak, że najpierw musi być zamysł ogólny. Chcesz coś ludziom powiedzieć, musisz wiedzieć co. Potrzebny jest jakiś ogólny pomysł, zarys, plan. Wynika to zarówno z charakteru muzyki, jak i naszego do niej podejścia.
Samą muzykę tworzymy w zasadzie wspólnie. Ktoś przynosi jakiś motyw, a następnie jest on "obrabiany", zmieniany, dopracowywany na próbach. Dużo o tym rozmawiamy, spieramy się, czasem kłócimy (śmiech). Większość utworów powstawała w ten sposób. "Faces" jest wyjątkiem, bo przyniosłem go na próbę jako gotową kompozycję. Aczkolwiek i tu, dzięki współpracy aranżacyjnej ze Zbyszkiem, Adamem i Alem, nabrał on dodatkowego wymiaru i kolorytu.
Co do tekstów, część z nich była gotowa zanim zaczęliśmy przygotowywać muzykę, część dopisałem w trakcie. Razem chyba trzynaście. Na płytę weszło siedem. Jak widać, wena była w dużych ilościach i po naszej stronie (śmiech).
Jak twórczość Votum sprawdza się na koncertach? Przyznasz chyba, że gracie taki rodzaj muzyki, do którego publiczności trudno się "bawić"?
Czy trudno się do naszej muzyki "bawić"? To zależy jak. Mamy na koncertach zarówno publiczność szalejącą pod sceną, jak i tych, którzy wolą kontemplować. Póki co z żadnej ze stron nie było skarg.
Oczywiście, sam "show" w dużym stopniu zależy od tego, jakimi środkami się dysponuje. Jestem w stanie sobie wyobrazić to, co stworzyliśmy na wielkiej scenie i z dużym rozmachem. Na razie takimi środkami nie dysponujemy, więc z konieczności ograniczamy się do wizualizacji, dobrego wykonania i właściwego doboru materiału. Ale wszystko przed nami.
Gdyby zaproponowano wam napisanie ścieżki dźwiękowej do filmu, jak myślisz, jaki byłby to gatunek? Thriller, horror?
Sądzę, że thriller psychologiczny. Najlepiej to do nas pasuje. Ale chętnie zrobimy muzykę do filmu czy baśni. Na przykład "O dwóch takich co ukradli księżyc". A nie... to znów thriller psychologiczny (śmiech).
Wydaje się, że udało się wam wypracować charakterystyczny styl. To dla zespołu duży sukces, ale i niebezpieczeństwo. Łatwo wtedy wpaść w monotonię i przestać się rozwijać. Nie boicie się tego?
Monotonia jest wtedy, kiedy człowiek jest dobrze odżywiony, pławi się w swoim prywatnym basenie, w swojej prywatnej willi i niczego mu nie trzeba, a skąpo odziane hurysy delikatnie wachlują twarz. Następnego dnia się budzi i znów jest odżywiony, pławi się w innym basenie, w swojej drugiej prywatnej willi, a inne skąpo odziane hurysy... Jak widać monotonia jest jeszcze daleko przed nami (śmiech). A na serio, mamy wiele pomysłów, w tym na następną płytę. Więc nie mamy się o co martwić.
Co uważasz za największe dotychczasowe osiągnięcie Votum?
Sądzę, że naszym największym osiągnięciem jest przede wszystkim to, że ciągle istniejemy, rozwijamy się, nagrywamy płyty. Wiele wartościowych zespołów nie jest w stanie wytrzymać presji, zmęczenia i ciągłej walki z wiatrakami. Nie ma się co łudzić, istnienie na naszym rynku to ciężki kawałek chleba i wymaga wiele samozaparcia. My, mimo przeciwności, przemy do przodu i pniemy się coraz wyżej. Niech to trwa... (śmiech)
Jeśli możesz, zdradź nam plany zespołu na najbliższe kilka lat.
Kolejna płyta, koncerty za granicą, wyprzedane bilety na Wembley. Votum pod każdą strzechą i w każdej lodówce. Taki mamy plan. A z najbliższych, to koncert w "Proximie" 25 marca. Będzie ciekawie, szykujemy niespodzianki, będzie się działo. Zapraszamy!
Dzięki za rozmowę i życzę powodzenia!