- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
wywiad: Virgin Snatch
Wykonawca: | Łukasz "Zielony" Zieliński - Virgin Snatch (wokal) |
Jeśli ktoś tytułuje swoją płytę "Art of Lying" (sztuka kłamania), to można się spodziewać, że znajdzie się na niej wiele społecznie i politycznie zaangażowanych tekstów. Nie inaczej jest w przypadku Virgin Snatch. Jednak Łukasz Zieliński - wokalista tego zespołu, w którego skład wchodzą członkowie takich grup jak Anal Stench, Sceptic, Złe Psy, czy Acid Drinkers - jest na tyle elokwentnym rozmówcą, że z jednakową pasją opowiada nie tylko o ciemnych stronach polskiej polityki, ale także o samym procesie nagrywania albumu oraz o swoich muzycznych fascynacjach. Potwierdzeniem tego jest poniższy zapis naszej rozmowy.
strona: 1 z 1
rockmetal.pl: Minęło półtora roku od wydania debiutanckiej płyty "S.U.C.K.". Czym się różni Virgin Snatch A.D. 2005 od Virgin Snatch A.D. 2003?
Zielony: Przede wszystkim zespół się dotarł, więc mamy już określony kierunek rozwoju, jeśli chodzi o muzykę. Płyta "Art of Lying" ostatecznie udowodniła, że chcemy obracać się wokół ostrego thrash metalu bez niepotrzebnych naleciałości rockowych. Pierwsza płyta była tylko rozgrzewką, a "Art Of Lying" to jest dopiero mocna rzecz.
"S.U.C.K.", jak sam to kiedyś ująłeś, było nagrywane "na wariackich papierach". Jak było w przypadku "Art of Lying"?
Tym razem od początku wiedzieliśmy co chcemy uzyskać, począwszy od materiału, poprzez solówki, a kończąc na brzmieniu. W tworzeniu szkieletu muzycznego nie było przypadkowości. Nasze plany sprawdziły się w jakichś 80%. Są pewne niedociągnięcia spowodowane budżetem, czy brakiem czasu, ale większość tego, co zaplanowaliśmy powiodło się.
Jaki wpływ na płytę miał fakt, że nagrywaliście ją w Studiu Hertz?
Brzmienie jest potężne, przez co płyta dużo lepiej brzmi niż jedynka. Jacek Hiro już nagrywał w tym studiu i wiedzieliśmy, czego możemy oczekiwać. Jasne więc było, że tam będziemy wbijać ślady.
Muzycy Virgin Snatch grają także w innych zespołach. Co was połączyło w Virgin Snatch?
Chęć grania określonej muzyki i wspólna zabawa. Dobrze się razem czujemy i rozumiemy, zarówno na płaszczyźnie muzycznej, jak i koleżeńskiej. Jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie, to w zespole jest OK i nie chcemy tego zmieniać. Nie ma w grupie żadnego konfliktu osobowości.
Jak wyglądała praca nad materiałem na "Art of Lying"?
Szkielet muzyczny płyty opiera się na gitarach, tak więc tworzyli go Grzesiek [Bryła - przyp. red.] z Hirem. Ja określałem w mniejszym, lub większym stopniu styl, jaki chcieliśmy uzyskać. My już na "S.U.C.K." chcieliśmy pójść w bardziej thrashowym kierunku, ale ze względu na to, że tamta płyta była nagrywana trochę w biegu, wyszło tak jak wyszło. Na drugiej płycie poprzysięgliśmy sobie, że będzie ona brzmiała tak, jak od początku chcieliśmy. Tak więc Grzesiek i Hiro stworzyli riffy, ja pomogłem niektóre rzeczy zaaranżować, tak żeby można było do nich dopasować wokale. Około 70% kompozycji to robota gitarzystów, reszta jest moja i Jacka Nowaka, który zaaranżował perkusję. Titus nie brał czynnego udziału przy tworzeniu materiału. On tylko nagrał ścieżki basu.
Czyli od początku zakładaliście, że ta płyta ma być szybsza i surowsza od poprzedniej...
Ja wiem, czy surowsza? Tam się sporo dzieje jeśli chodzi o gitary. Perkusja też jest nagrana dużo bardziej ekspresyjnie niż na "S.U.C.K.". A wokale miały być brutalne, z niewielką ilością czystego śpiewu. Pomijając jedną balladę, to wszystko miało być do przodu.
Ostra jest nie tylko muzyka, ale i teksty. Kto najlepiej opanował tytułową sztukę kłamania?
Teksty to przede wszystkim uderzenie w "zarobkujący establishment", który ponad godność i dobro obywatela przerzuca własne interesy, zapominając o tym, po co został przez nas wybrany. A oprócz tego trochę Szatana też jest na płycie. Zresztą w polityce jest tyle piekła, że nawet sam Szatan nie da rady (śmiech).
Gdzie należy upatrywać się źródeł takiej sytuacji?
Jeśli chodzi o nasze poletko, to pięćdziesiąt lat PRL-u zrobiło swoje. To raz, a dwa to mentalność Polaków, która jest taka, jaka jest. Jeśli ktoś dochodzi do czegoś w polityce, to zaczyna dbać tylko o siebie, a nie o nas. U nas prawo pod każdym względem jest do dupy, począwszy od gospodarki, poprzez czysto sądownicze sprawy, a kończąc na wyborach.
Czy widzisz wyjście z tej sytuacji?
Młodzi powinni wziąć sprawy w swoje ręce i to przemianować. Chociaż, jak ostatnio zauważyłem, polaryzacja na polskiej scenie politycznej ulega zmianie i już nie ma podziału na komunistów i antykomunistów, co mnie zaskoczyło. Teraz zaczyna się dziać tak, że po jednej stronie pojawia się radykalna prawica, a po drugiej też prawica, tylko trochę "zliberalizowana". I to też jest niebezpieczne. Nie chciałbym uogólniać, że każdy polityk jest zły, ale ja widzę to dosyć czarno...
Powróćmy jednak do muzyki. Słuchając "Art of Lying" odnosi się wrażenie, że najważniejszym utworem na płycie jest utwór tytułowy. On jest tą esencją albumu, która spaja go w całość...
Dokładnie, masz rację. To jest chyba najprostszy w przekazie i najdosadniejszy utwór na płycie, zarówno muzycznie, jak i lirycznie. O to chodziło, żeby spajał całą płytę. Prócz tego jest to taka typowa "koncertówka", przy której można pomachać łbem na maksa. Lirycznie opowiada o tym, żeby uważać na to, gdzie i do czego się wchodzi... Muzyka jest oczywiście najważniejsza, ale chciałbym, aby ktoś podczas słuchania płyty wczytał się w teksty i zastanowił się nad tym, jakich wyborów dokonuje w życiu. Nie ukrywam, że dotyczy to raczej polskiego piekiełka, ale te teksty można traktować również bardziej uniwersalnie.
Pamiętasz początki swojej fascynacji rockiem?
Ja miałem to szczęście, że jako bardzo młody człowiek znałem płyty The Police, Dire Straits, AC/DC, a także polskich grup typu TSA, Maanam i tak dalej... Później zaczęła się fascynacja metalem. Ale pierwsze chyba były właśnie wczesne płyty The Police. Potem był Deep Purple, AC/DC, Black Sabbath, Iron Maiden i Judas Priest... Musiałbym chyba przez półtorej godziny wymieniać wykonawców, jakich poznałem dzięki radiowej Trójce. Wtedy muzykę nagrywało się z radia, bo w sklepach niczego nie było. Akurat w tamtych czasach w radiu puszczano dużo więcej stricte rockowych rzeczy, a nie tak jak teraz, kiedy karmią nas samą papką. Wtedy rock był najbardziej buntowniczym sposobem na bycie młodym i złym (śmiech).
A czy w ostatnim czasie pojawiło się coś, co zwróciło twoją uwagę?
Z rockowego poletka cały czas słucham The Mars Volta. To jedna z najlepszych rzeczy, jakie usłyszałem w ciągu ostatnich lat. Lubię również Queens of the Stone Age. Może ich poprzednia płyta bardziej mi się podobała od ostatniej, ale "Lullabies to Paralyze" też jest fajna. Nowy Foo Fighters to też bardzo przyjemny materiał, którego można słuchać zarówno w samochodzie, jak i w łóżku. Jeśli chodzi o metal to "This Godless Endeavor" Nevermore masakruje! Materiał jest bliski ideału! Exodus z nowym wokalistą, który będzie miał premierę we wrześniu, też daje radę. Z death metalu z kolei "I, Monarch" Hate Eternal to też bardzo dobra rzecz. Z trochę starszych rzeczy podoba mi się ostatni Mastodon oraz nowy The Dillinger Escape Plan.
A jak oceniasz ogólną sytuację w muzyce?
To zależy. Bo jeżeli mam to oceniać poprzez pryzmat artyzmu i nowatorstwa, to mało jest obecnie rzeczy nowych. Virgin Snatch zresztą też jest tego przykładem. "Art of Lying" to kawał solidnego metalu, ale materiał jest oparty na bardzo klasycznych wzorcach sprzed dekady z okładem. Na płycie jest dużo rzeczy, które już zostały nagrane dawno temu. Z drugiej strony nie wiem, czy w XXI wieku da się stworzyć płytę, która byłaby całkowicie nowa i nie była przy tym sztuczna. Nie wiem, czy można teraz stworzyć całkowicie nowy styl, który wniósłby wiele do rocka, do którego przecież zalicza się też metal, punk i inne pokrewne gatunki... Jest dużo zajebistych płyt, które niczego nie odkrywają. Są świetne i tyle. Jak coś jest dobre, to się samo obroni i myślę, że w ten sposób trzeba odbierać muzykę. Jakość jest wyznacznikiem.
Czym jest dla ciebie Virgin Snatch?
Chyba najważniejszym zespołem. Z Virgin Snatch chcemy udowodnić, że jest jeszcze miejsce na polskiej scenie dla ostrych thrashmetalowców. Na pewno nagramy trzecią płytę. Mamy już pomysł. Wiemy, co chcemy dodać do naszej muzyki, żeby była jeszcze lepsza i mam nadzieję, że z biegiem czasu Virgin Snatch zakorzeni się gdzieś w świadomości odbiorców.
Wiem, że próbowaliście także zaistnieć za granicą.
Płyty poszły na Zachód. Nawet były jakieś odzewy i teraz czekamy na konkrety. Wiemy, że ktoś się tym zainteresował, ale co z tego wyniknie to się dopiero okaże. Być może dopiero przy trzeciej płycie ktoś będzie chciał nas kupić na Zachodzie. Od premiery "Art of Lying" minęły raptem trzy tygodnie, także jest jeszcze trochę czasu. Ale nie zrażamy się, i nawet jeśli nikt nie zainteresuje się tym materiałem, to mam nadzieję, że uda nam się przy okazji następnego, bo następna płyta będzie trzy razy lepsza od tej. Tego jestem pewien.